Mike Rounds, senator Partii Republikańskiej i członek senackiej komisji do spraw sił zbrojnych, podał 30 lipca do wiadomości publicznej, że amerykańskie lotnictwo wojskowe dysponuje jedynie sześcioma bombowcami B-1B Lancer w pełni zdolnymi do realizacji lotów bojowych. Gotowość niespełna dziesięciu procent ogólnego stanu oznacza, że USAF nadal nie poradził sobie z problemami, które trapią te samoloty od dłuższego czasu.

W ciągu roku Lancery uziemiono już dwa razy. Pierwszy raz decyzję podjęto w czerwcu 2018 roku, drugi raz – ponad cztery miesiące temu.

Flota bombowców B-1B składa się z sześćdziesięciu jeden samolotów. Piętnaście z nich znajduje się w trakcie napraw i przeglądów, zaś trzydzieści dziewięć nadal jest uziemionych i przechodzi inspekcję stanu technicznego foteli wyrzucanych, która ma wykluczyć możliwość pojawienia się kolejnych usterek. Bardzo dokładnie sprawdzana jest poprawność działania spadochronu prostującego fotel po katapultowaniu.

Już w kwietniu Global Strike Command informowało o wznowieniu lotów Lancerów, choć była to formalna zgoda. Potwierdza się, że każdy przypadek rozpatrywany jest indywidualnie.

Szef Dowództwa Strategicznego Stanów Zjednoczonych (STRATCOM), generał John Hyten apelował do senatorów o przyznanie dodatkowych środków pieniężnych, które przeznaczono by na szybszy postęp prac przy naprawach i inspekcjach. Na razie dowództwo USAF-u ma przygotować i przedstawić plan przywrócenia zdolności operacyjnych B-1B, o co wnioskowała komisja do spraw sił zbrojnych Izby Reprezentantów.

Generał Timothy Ray, szef Global Strike Command, stwierdził, że wiek Lancerów wymusza przeprowadzanie systematycznych przeglądów i naprawy. B-1B weszły do użytku w 1980 roku; na debiut bojowy musiały czekać osiemnaście lat. Mają pozostać w służbie do roku 2030.

Zobacz też: Nietypowo pomalowany F-117A nad Kalifornią

(airforcemag.com)

US Air Force / Airman 1st Class Jacob Skovo