Amerykański Departament Obrony podjął decyzję o skierowaniu niszczyciela USS Gravely (DDG 107) typu Arleigh Burke do zabezpieczania południowej granicy Stanów Zjednoczonych. To kolejny etap zakrojonej na dużą skalę militaryzacji ochrony pogranicza z Meksykiem i wybrzeża Zatoki Meksykańskiej. Wcześniej do akcji wkroczyły już samoloty zwiadowcze, a także pododdziały Korpusu Piechoty Morskiej.

Według komunikatu Dowództwa Północnego (NORTHCOM), odpowiedzialnego między innymi za ochronę terytorium Stanów Zjednoczonych, Gravely – który rok temu działał intensywnie w ramach operacji zabezpieczania żeglugi na Morzu Czerwonym przed atakami bojowników ruchu Huti – wyszedł z bazy Yorktown w stanie Wirginia przedwczoraj. Będzie działał zarówno na amerykańskich wodach terytorialnych, jak i na wodach międzynarodowych.

Przeznaczenie okrętu bojowego do zadań tego typu jest decyzją co najmniej zaskakującą. Dziennik The Washington Post próbował się dowiedzieć, czy wynika to z niedoboru sprawnych okrętów w składzie straży wybrzeża, ale nie uzyskał odpowiedzi. Wiadomo jednak, iż na Gravelym zaokrętowano personel straży wybrzeża do wykonywania niektórych zadań związanych z egzekwowaniem przepisów prawa. O tym, że beznadziejnie niedofinansowana US Coast Guard (która normalnie powinna odpowiadać za zabezpieczenie tych wód) stoi na skraju zapaści, pisaliśmy szerzej w tym artykule.

USS Gravely (DDG 107) wychodzi z Yorktownu. W tle Most imienia George’a P. Colemana.
(US Navy / Mass Communication Specialist 1st Class Ryan Williams)

Admirał Daryl Caudle, dowódca sił morskich NORTHCOM‑u, powiedział, że rejs ma charakter eksperymentalny. Chodzi o sprawdzenie, czy użycie środka o tak dużych możliwościach przyniesie proporcjonalny wzrost skuteczności i okaże się opłacalne.

Prezydent Donald Trump uczynił z kwestii ochrony granic jedną z podstawowych kwestii w swojej kampanii wyborczej. Trzeba jednak mieć na uwadze, że są to tak naprawdę dwie osobne sprawy. Nie ma żadnych dowodów na to, żeby z Kanady przenikały do USA duże ilości fentantylu, nie jest to również szlak przerzutowy dla przemytników ludzi. Oskarżenia wysuwane przez Trumpa pod adresem Kraju Klonowego Liścia mają jedynie stworzyć casus belli, na razie do wojny handlowej, ale potencjalnie – do coraz bardziej prawdopodobnej „gorącej” wojny i aneksji.

W przypadku Meksyku sytuacja wygląda inaczej. Przemyt fentanylu odbywa się na skalę przemysłową. W roku budżetowym 2024 amerykańscy pogranicznicy udaremnili przemyt prawie 9,6 tony tego narkotyku na południowej granicy (dla porównania: na północy było to niecałe 16 kilogramów). Do tego dochodzą inne rodzaje działalności przestępczej, choćby niezwykle lukratywny przemyt ludzi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, dzięki hojności Czytelników serwis pozostał wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możesz nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożesz nas finansowo, obiecujemy, że Twoje pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej można przeczytać tutaj.

KWIECIEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 90%

Już pierwszego dnia swojej drugiej kadencji Trump wydał rozporządzenie, w którym określił sytuację na południowej granicy jako zagrożenie dla suwerenności USA. Trwa tam rzekomo inwazja ze strony „karteli, grup przestępczych, znanych terrorystów, handlarzy ludźmi, przemytników, nieskontrolowanych mężczyzn z wieku poborowym z krajów nieprzyjaznych i narkotyków”. Trump ogłosił wobec tego stan nadzwyczajny i zatwierdził użycie sił zbrojnych do egzekwowania przepisów prawa na terenie kraju.

Żołnierze US Army wraz z pogra­nicz­ni­kami przy­go­to­wują posterunek obserwacyjny nad Rio Grande.
(US Army / Sgt. 1st Class Andrew Sveen)

W ostatnich dniach stycznia na granicę z Meksykiem przybył pierwszy kontyngent 1600 żołnierzy, głównie policjantów wojskowych, ale w liczbie tej znaleźli się też marines z pododdziałów inżynieryjnych. Dołączyli oni do rozmieszczonych tam wcześniej 2500 członków Gwardii Narodowej i rezerwy wojsk lądowych. Obecnie na granicy stacjonuje już – lub przybędzie tam w najbliższych dniach – 9600 osób.

Praktycznie od samego początku operacji (noszącej kryptonim „Sentinel”) nad granicą czuwają bezzałogowe aparaty latające. Trudno się dziwić, jest to wręcz wymarzone dla nich zadanie. Meksykanie zgodzili się nawet, aby drony wlatywały w ich przestrzeń powietrzną. I przyniosło to już pierwsze skutki w postaci aresztowania przez meksykańskie wojsko dwóch prominentnych członków kartelu z Sinaloi.

Ale 3 lutego zauważono coś nowego – nad Zatokę Kalifornijską zapuścił się RC-135V Rivet Joint. To samolot przeznaczony do realizowania szerokiego wachlarza zadań z zakresu wywiadu, inwigilacji i rozpoznania (ISR), bez wątpienia jeden z najpotężniejszych środków do zbierania informacji na szczeblu strategicznym będących w dyspozycji US Air Force.

RC-135V Rivet Joint.
(US Air Force / Staff Sgt. William Rio Rosado)

Maszyna o numerze seryjnym 64-14845, należąca do 55. Skrzydła z bazy Offutt, okrążyła Półwysep Kalifornijski, wleciała nad zatokę, zawróciła mniej więcej w połowie jej długości i skierowała się z powrotem do Offutt po tej samej trasie. Przez cały czas pozostawała w międzynarodowej przestrzeni powietrznej. Lot ten powtórzono również następnego dnia po praktycznie tej samej trasie.

Celem było najpewniej monitorowanie łączności karteli narkotykowych działających w północnym Meksyku, a ściślej: kartelu z Sinaloi, który kontroluje znaczną część pogranicza po stronie meksykańskiej. Trzeba podkreślić, że w przeszłości Rivet Jointy wielokrotnie latały w pobliżu Półwyspu Kalifornijskiego. Ale po pierwsze – na ogół chodziło o zabezpieczanie ćwiczeń amerykańskich sił zbrojnych (choć nie można wykluczyć, że w jakimś zakresie wykonywały też działania antynarkotykowe), a po drugie – do tej pory samoloty krążyły jedynie u nasady półwyspu po jego zachodniej stronie. Wlatywanie nad Zatokę Kalifornijską to zupełna nowość.

Na Twitterze użytkownik @MeNMyRC1, były członek załogi Rivet Jointów, zwraca uwagę, że załoga samolotu wykonującego zadanie 3 lutego mogła wybrać złe ustawienia transpondera i tylko dlatego samolot pojawił się w serwisach internetowych śledzących ruch lotniczy. Jego zdaniem lot tego rodzaju wykonywano by raczej „na ciemno” ze względu na dużo delikatniejszy kontekst dyplomatyczny w porównaniu z lotem nad własnym terytorium.

Dane z serwisów takich, jak Flightradar24 i ADS-B Exchange pokazują, że USAF regularnie wysyła Rivet Jointy nad inne części granicy tak, aby cały czas pozostawały w przestrzeni powietrznej USA. Na przykład wczoraj późnym wieczorem czasu polskiego RC-135W ujawnił się nad Zatoką Meksykańską opodal granicy. 14 marca samolot tego typu wykonał lot wzdłuż sporej części granicy. A na przełomie lutego i marca wykonano serię lotów wzdłuż granicy od Zatoki Meksykańskiej prawie do Arizony.

W powyższym tweecie szefa sztabu US Air Force, generała Davida Allvina, trzeba jednak zwrócić uwagę na jedną informację: tę o użyciu do zabezpieczania granicy samolotów szpiegowskich U-2 Dragon Lady. To również nie jest taka zupełna nowość. Wyposażenie szpiegowskie U-2 pozwala w krótkim czasie uzyskać szczegółowy obraz sytuacji w szerokim pasie przygranicznym. I faktycznie takie loty wykonywano już w minionych latach.

Obecnie zasadniczymi systemami rozpoznawczymi U-2 są czujnik elektrooptyczny SYERS-2C tworzący obrazy z wykorzystaniem światła widzialnego i podczerwieni oraz radar z aperturą syntetyczną ASARS-2 do tworzenia obrazów powierzchni terenu, instalowane w wymiennych zasobnikach stanowiących nos płatowca. Dragon Lady może również przenosić system SIGINT Senior Glass, którego elementy instalowane są w komorze kadłubowej i parze podłużnych owiewek, tak zwanych Super Pods, na skrzydłach. Dwa podstawowe zestawy czujników tego systemu to Senior Spear (do monitorowania łączności) i Senior Ruby (do monitorowania emisji ze stacji radiolokacyjnych).

Do operacji zabezpieczania granicy skierowano też morskie samoloty patrolowe P-8A Poseidon z eskadr VP-45 „Pelicans” i VP-46 „Grey Knights”, które wykonały pierwsze loty już w styczniu.

Duża owiewka na grzbiecie widoczna na tym zdjęciu U-2S skrywa pakiet łączności satelitarnej Senior Span / Senior Spur.
(USAF / Master Sgt. Scott Sturkol)

Informacje o użyciu każdego z tych samolotów z osobna nie są same w sobie sensacyjne. Ale trzeba na nie spojrzeć całościowo w szerszym kontekście tego, co się dzieje na granicy. Administracja Donalda Trumpa chce pokazać, że rzuca wszelkie dostępne środki na ten krytyczny odcinek „frontu”. I Amerykanie bynajmniej nie są tu wyjątkiem. Kilka lat temu opisywaliśmy, jak ministerstwo obrony Wielkiej Brytanii postanowiło użyć samolotów patrolowych Poseidon MRA.1 do patrolowania kanału La Manche w poszukiwaniu łodzi z migrantami. Jest to po prostu strzelanie z armaty do wróbla.

Na koniec trzeba odnotować, że stosunki na linii USA–Meksyk robią się coraz bardziej napięte. Trump już podczas kampanii prezydenckiej zapowiadał, że rozwiązanie problemu karteli narkotykowych może wymagać interwencji zbrojnej w Meksyku. Cztery dni temu nominowany na ambasadora USA w Meksyku Ronald Johnson stwierdził, że nie wyklucza możliwości jednostronnego użycia siły, jeśli zagrożone będzie życie amerykańskich obywateli. Tymczasem rozporządzenie Trumpa jasno stwierdza, że ich życie zagrożone jest już teraz; wielu obserwatorów uznało słowa Johnsona za nawiązanie do stanowiska prezydenta.

Airwolfhound, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 2.0.