Amerykański Departament Obrony zapowiedział, że dostawy trzydziestu jeden czołgów M1 dla Ukrainy nastąpią szybciej, niż dotąd zapowiadano. Abramsy mają trafić w ręce ukraińskich pancerniaków już jesienią tego roku – o mniej więcej rok wcześniej w stosunku do pierwotnego harmonogramu. Aby umożliwić przesunięcie harmonogramu, Waszyngton zdecydował się wysłać nad Dniepr nie nowe czołgi w wersji M1A2, ale używane i wyremontowane M1A1, prawdopodobnie w konfiguracji SA (Situation Awareness).

Kiedy w styczniu ogłoszono, że Ukraina dostanie Abramsy, mówiono to raczej w kontekście odbudowy ukraińskich sił zbrojnych po wojnie aniżeli zaspokojenia pilnych potrzeb operacyjnych. W pierwszej kolejności Ukraińcy mieli wprowadzać do służby Leopardy i Challengery – i tymi czołgami realizować ofensywy w roku 2023.

Amerykanie uważają, że dostarczenie M1A1 zamiast bardziej skomplikowanych M1A2 pozwoli ukraińskim żołnierzom szybciej opanować zarówno użycie czołgu na polu walki, jak i jego obsługę techniczną. Abramsy pozwolą na sformowanie jednego batalionu pancernego – dwie kompanie po czternaście czołgów plus trzy rezerwowe i do szkolenia. Wciąż jednak nie ujawniono, jak będzie wyglądał harmonogram szkolenia. Nie wiadomo też, czy jakiekolwiek szkolenia już ruszyły.



Sekretarz prasowy Pentagonu, generał brygady Patrick Ryder, podkreślił, że decyzję o zmianie wersji czołgów podjęto „w ścisłej koordynacji” z Kijowem. Na początku tego roku prezydent Wołodymyr Zełenski apelował o przyspieszenie dostaw Abramsów, podkreślając, że jeśli trafią one do Ukrainy w sierpniu, będzie już za późno (w domyśle: na ich użycie w głównej kontrofensywie zaplanowanej na ten rok).

O pośpiech prosili nie tylko nasi sąsiedzi ze wschodu, ale także amerykańscy politycy. Członek Izby Reprezentantów Mike Quigley podczas wizyty w fabryce Abramsów w Ohio pytał retorycznie: „Chcecie, żeby Ukraińcy rzucali w rosyjskie czołgi kamieniami?”.

Wciąż jednak nie wiadomo, czy są jakiekolwiek szanse, aby zdążyć przed wyznaczonym przez Zełenskiego sierpniowy deadline’em. A jeżeli nawet – czy trzydzieści jeden czołgów rzeczywiście może wywrzeć efekt większy niż lokalny? Generał dywizji w stanie spoczynku Patrick Donahoe, doświadczony pancerniak, stwierdził w rozmowie z Military Times, że Ukraina potrzebuje nie kompanii czy batalionów, ale brygad, i to co najmniej kilku, gdyż tylko wtedy mogliby osiągnąć przewagę nad Rosjanami.



Skoro o czołgach mowa, odnotujmy również, że Brytyjczycy przekażą Ukrainie wraz z czternastoma Challengerami amunicję czołgową z rdzeniem ze zubożonego uranu. Wprawdzie nie ujawniono konkretnego typu amunicji, ale jedyną opcją jest nabój L27A1, noszący także oznaczenie CHARM 3 (CHallenger ARMament 3). Kreml zareagował po swojemu – zagroził, że potraktuje użycie amunicji ze zubożonym uranem na równi z użyciem „brudnej” bomby jądrowej. Ale oczywiście Rosja także posiada amunicję czołgową tej klasy i jest mało prawdopodobne, aby nie używała jej w Ukrainie.

Oprócz tego Amerykanie przyspieszą także dostawy systemów przeciwlotniczych Patriot. W grudniu ubiegłego roku minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba stwierdził w rozmowie z Associated Press, że pierwsza ukraińska bateria Patriotów ma osiągnąć gotowość operacyjną w ciągu poniżej sześciu miesięcy. Stanie się to jednak szybciej, ponieważ – jak powiedział Ryder – sześćdziesięciu pięciu ukraińskich żołnierzy szkolących się od stycznia w Fort Sill w Oklahomie zaliczyło kursy szybciej, niż przewidywano.

Zobacz też: Spór w US Navy o kapelana dla ateistów

US Army National Guard / Staff Sgt. Matthew A. Foster