Ubiegłoroczna wojna w Górskim Karabachu wykazała możliwości bojowe bezzałogowych statków powietrznych i przyczyniła się do promocji stosunkowo nowego środka walki – amunicji krążącej. Wstępne analizy konfliktu na Kaukazie Południowym stały się impulsem nie tyle do uruchomienia nowych projektów, ile do przyspieszenia przedsięwzięć już istniejących. Tą drogą poszła też US Navy, zamawiając u Raytheona bezzałogowce Coyote w wersji amunicji krążącej.
Na wstępie warto podkreślić, że siły zbrojne wykazywały zainteresowanie amunicją krążącą jak świat długi i szeroki, jednak największe inwestycje na tym polu czyniły państwa słabsze militarnie. Systemy tego typu razem z klasycznymi bezzałogowcami postrzegano jako relatywnie tani sposób na zwiększenie zdolności bojowych i częściowe zniwelowanie braków własnego lotnictwa załogowego. Jak zauważył jeszcze w czerwcu ubiegłego roku na łamach Forbesa David Hambling, doprowadziło to do paradoksalnej sytuacji, w której pod względem wdrażania dronów i amunicji krążącej Armenia i (zwłaszcza) Azerbejdżan wyprzedziły większość państw NATO, w tym Wielką Brytanię i Niemcy.
Amerykanie, którzy byli pionierami wprowadzania do służby powietrznych systemów bezzałogowych, do amunicji krążącej podchodzili stosunkowo zachowawczo. US Army dopiero w roku 2018 zamówiła Coyote’y, do tego w wersji do zwalczania innych dronów. Już wówczas Raytheon sugerował możliwość opracowania systemu wykorzystującego trzy rodzaje bezzałogowców tego typu. Pierwsze miały wykrywać cele, drugie zaś – naprowadzać na cele trzeci wariant, czyli amunicję krążącą. Udane testy poligonowe zachęciły US Navy do zainteresowania się Coyote’em. Marynarka ograniczyła się jednak wyłącznie do testów.
W ciągu następnych blisko trzech lat wiele koncepcji dojrzało i US Navy przyznała Raytheonowi wart 33 miliony dolarów kontrakt na realizację programu Coyote Block 3 (CB3) Autonomous Strike wraz z zapewnieniem możliwości działania w roju. Chodzi tutaj nie o opracowanie morskiej wersji Coyote’a, lecz o jego integrację z bezzałogowcami nawodnymi i podwodnymi. W myśl kontraktu Raytheon ma szybko zapewnić US Navy możliwość wystrzeliwania amunicji krążącej przez systemy bezzałogowe. Umowa obejmuje opracowanie koncepcji operacyjnych, odpowiedniej taktyki, technik walki i procedur.
Obraz sytuacji nie jest jednak do końca niejasny. Komunikat Biura Badawczego Marynarki łączy Coyote’a Block 3 z demonstracjami dwóch innych programów środków rażenia następnej generacji: High Volume Long Range Precision Strike (HVLRPS) dla bezzałogowców nawodnych i High Volume Long Range Precision Fires (HVLRPF) dla podwodnych. Informacje na temat obu są bardzo ograniczone, w związku z czym trudno cokolwiek o nich powiedzieć.
Wicked Weapons #SAS16: Meet the swarming @Raytheon Coyote UAVs being tested by @USNavyResearch @FG_Defence pic.twitter.com/3JV0x2JYsN
— James Drew (@StrikeWriter) May 16, 2016
Również Raytheon nie ułatwia sprawy. Nie wiadomo, czy Coyote Block 3 będzie bazować na wersji Block 1, Block 2 czy też będzie zupełnie nową konstrukcją. Coyote Block 1 ujawniony w roku 2007 jest prostym i tanim dronem rozpoznawczym wystrzeliwanym z wyrzutni rurowej. Bardziej zaawansowany Block 2 znacznie różni się wyglądem, a jego konfiguracja bardziej przypomina pocisk kierowany niż bezzałogowiec, dzięki czemu nadal wystrzeliwany jest z wyrzutni rurowej.
DSEI 2019: Raytheon Coyote Block II Close To First Export Sale – https://t.co/WwMIQYeP3g via @navalnewscom & Nathan Gain pic.twitter.com/p0n98xY0ps
— Assoc. of Old Crows (@AOCrows) September 16, 2019
Mimo różnic obie wersje – według zapewnień producenta – mogą zostać użyte w charakterze amunicji krążącej. Coyote Block 1 wykorzystywany jest w programie LOCUST, którego celem jest stworzenie taniego drona działającego w roju.
Kontrakt z Raytheonem jest częścią szerszego i ciągle tajemniczego programu CLAWS. Do tej pory nie podano rozwinięcia tego skrótowca. W budżecie US Navy na ten rok program scharakteryzowano jako zmierzający do opracowania autonomicznych systemów nawodnych i podwodnych zdolnych do prowadzenia działań ofensywnych wewnątrz pierwszego łańcucha wysp, czyli de facto działających u wybrzeży Chin.
Amerykańska marynarka wojenna już dawno uznała, że bezzałogowce są najprostszym i najtańszym sposobem pozwalającym zniwelować chińską przewagę liczebną na wodach Azji Wschodniej. Wyposażenie systemów autonomicznych w amunicję krążącą jest tutaj kolejnym logicznym krokiem. Sama amunicja krążąca jest kolejnym sposobem na obniżenie kosztów przy jednoczesnym zapewnieniu dużej siły rażenia.
Tak uzbrojone bezzałogowce niekoniecznie muszą służyć do działań stricte ofensywnych. Jeżeli obecne założenia są poprawne, mogą okazać się całkiem skuteczne przeciwko licznym i szybkim jednostkom nawodnym na szeroką skalę stosowanym nie tylko przez Chiny, ale także przez Iran. W grę wchodzą tutaj także załogowe i zdalnie sterowane łodzie wypełnione ładunkami wybuchowymi, z którymi US Navy miała już do czynienie, żeby wspomnieć tylko atak na niszczyciel USS Cole u wybrzeży Jemenu w październiku 2000 roku.
Kolejnym zastosowaniem może być obrona zespołów floty przed takami rojów dronów. Coyote zademonstrował na poligonach skuteczność przeciwko innym bezzałogowcom, może więc okazać się skuteczny w tej roli. Wobec rosnącego zagrożenia ze strony rojów dronów uzbrojone bezzałogowce mogą stać się częścią wielowarstwowego systemu obrony.
US Navy nie jest odosobniona w swoich planach. US Marine Corps uruchomił na początku roku własny program łodzi bezzałogowej Long Range Unmanned Surface Vessel (bezzałogowa jednostka nawodna dalekiego zasięgu). Głównym wymogiem jest zdolność przenoszenia amunicji krążącej i atakowanie przy jej użyciu celów lądowych i morskich. Z racji rosnącego nacisku marines na działania rozproszone w warunkach silnego przeciwdziałania ze strony przeciwnika bezzałogowy nosiciel amunicji krążącej staje się bardzo atrakcyjną opcją dla nowych pułków do działań w strefach przybrzeżnych (MLR).
Zobacz też: US Navy nie chce niesprawnych LCS‑ów typu Freedom
(thedrive.com)