Dwadzieścia lat po ostatnich dostawach nowych wielozadaniowych samolotów bojowych F-16 amerykańskie siły powietrzne zastanawiają się nad złożeniem kolejnego zamówienia. Przeprowadzona analiza lotnictwa taktycznego może w 2023 roku budżetowym wprowadzić znaczące zmiany w polityce zamawiania samolotów przez US Air Force. O fundusze zmonopolizowane w tej chwili przez F-35A, powalczy F-15EX, prawdopodobnie również F-16 Block 70, a być może nawet pierwszy samolot Next-Generation Air Dominance i tanie bezzałogowe systemy bojowe.
Przegląd pojawił się w momencie, w którym siły powietrzne zmagają się z narastającymi trudnościami w utrzymywaniu floty starzejących się samolotów starszych generacji z jednej strony i niewystarczającymi dostawami nowych maszyn z drugiej.
Zakup nowych F-16 może być sposobem na szybkie rozwiązanie obu problemów, ponieważ linia produkcyjna jest cały czas otwarta, realizowane są kontrakty zagraniczne, co gwarantuje jeszcze wiele dziesięcioleci wsparcia technicznego ze strony producenta, a posiadane obecnie zaplecze techniczne przyczyni się do obniżenia kosztów eksploatacji. Ponadto F-16 będą tańsze w zakupie od F-35, dzięki czemu będzie ich można kupić więcej.
– Jeśli spojrzymy na nową linię produkcyjną F-16 w Karolinie Południowej, to jest to coś wspaniałego, coś, o czym warto myśleć w kontekście rozwiązania naszych problemów – mówił dzień przed ustąpieniem ze stanowiska szef zamówień sił powietrznych, Will Roper.
Zwiastunem zmian może być podpisana we wrześniu 2020 roku umowa sił powietrznych z Lockheedem o wartości 62 miliardów dolarów na wyprodukowanie nieokreślonej liczby myśliwców F-16 Block 70/72. Teoretycznie wszystkie maszyny wyprodukowane na mocy tej umowy powinny być przeznaczone na eksport w ramach procedury Foreign Military Sales, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby w razie braku dostatecznej liczby zamówień zagranicznych pieniądze przeznaczyć na zakup myśliwców dla US Air Force.
Według szacunków taka suma może pozwolić na wyprodukowanie nawet tysiąca egzemplarzy F-16, co jest ogromną liczbą, jeśli wziąć pod uwagę, że przez czterdzieści pięć lat produkcji wyprodukowano nieco ponad 4600 myśliwców tego typu.
Amerykańskie siły powietrzne już w 2018 roku rozpoczęły szerszy przegląd własnego lotnictwa taktycznego. Ujawniony w grudniu 2020 roku dokument wzywa do ograniczenia planowanych zamówień na F-35A z 1763 do około 1050 egzemplarzy. Od długiego czasu mówiło się, że siły powietrzne chciałyby mieć flotę około 2100 myśliwców stealth, czyli F-22 i F-35, ale w ujawnionym raporcie można dostrzec zmianę myślenia i podejścia do myśliwców klasycznych.
Pierwszym przykładem jest sprawa F-15EX. Ich zakup początkowo tłumaczono powstaniem pilnej potrzeby operacyjnej związanej z koniecznością wymiany skrzydeł w starych F-15C. Analiza kosztów i terminów realizacji wykazała, że zamówienie nowych F-15EX z działającej linii produkcyjnej będzie lepszym rozwiązaniem niż zamówienie kolejnych F-35A czy zamówienie samych skrzydeł. Do tej pory zamówiono osiem z planowanych 144 F-15EX.
Raport jednak wskazuje, że te samoloty mogą odgrywać ważniejszą rolę niż tylko następców F-15C. Ich duży udźwig, a zwłaszcza belka podkadłubowa, na której można przenosić uzbrojenie o masie do 3400 kilogramów, predestynuje je do roli nosicieli pocisków hipersonicznych. Byłoby to znaczące powiększenie wachlarza możliwości, ponieważ w tej chwili do przenoszenia broni tej klasy wyznaczone są jedynie bombowce strategiczne.
– Warto pomyśleć o F-15EX – mówił Roper. – Nie będzie penetrował stref antydostępowych, ale może przenosić dużo uzbrojenia, w tym hipersonicznego, więc jego rola na polu bitwy bez wywalczonej przewagi powietrznej może być inna niż F-35.
Ostatecznie może się okazać, że za kilka lat amerykańskie siły powietrzne będą zamawiały cztery typy nowych myśliwców: F-35A, F-15EX, F-16 Block 70/72 i NGAD. Jednocześnie w służbie pozostaną F-22A i A-10C. Spośród wymienionych dwa są produkowane przez Lockheeda, jeden – przez Boeinga, a zwycięzca programu NGAD nie jest jeszcze znany.
Dużą rolę w przywróceniu do łask samolotów bez cech obniżonej wykrywalności odgrywają koszty utrzymania. Niedawno opisywaliśmy niezadowolenie Willa Ropera z F-35 i jego wysokich kosztów w przeliczeniu na godzinę lotu. Także jego ówczesny szef, pełniący obowiązki sekretarza obrony Christopher Miller, wyraził niezadowolenie z najdroższego programu Departamentu Obrony, nazywając go na konferencji prasowej „gównem” (piece of shit).
Analitycy nie są zgodni w ocenach ewentualnego zmniejszenia zamówień na F-35. Według think tanku Mitchell Institute for Aerospace Studies faworyzowanie przez Ropera programów badawczo-rozwojowych, takich jak system zarządzania walką Advanced Battle Management System, kosztem zamawiania myśliwców jest niekorzystne dla sił powietrznych. Sam Roper mówił, że woli mieć mniej, ale najnowszych myśliwców niż więcej takich, które trzeba modernizować, by podnieść ich walory bojowe.
– Rozbudowa sił zbrojnych za czasów Reagana zadziałała, ponieważ wojsko kupowało rzeczywisty sprzęt – powiedział dyrektor think tanku, Douglas Birkey. – Siły powietrzne w czasie rządów Trumpa przegapiły tę okazję. Mimo że F-35 schodzące z linii produkcyjnej nie są jeszcze w standardzie Block 4, lepiej byłoby kupować ich jak najwięcej, a potem je modernizować.
– Liczba 1763 F-35A dla US Air Force od dawna jest jedną z najdziwniejszych podtrzymywanych fikcji, ponieważ siły powietrzne bez względu na wszystko nie będą mogły sobie pozwolić na taką skalę zamówień – uważa z kolei analityk Richard Aboulafia. – Biorąc pod uwagę rywalizujące ze sobą priorytety, siły powietrzne mogą zamawiać około pięćdziesięciu F-35A rocznie. Zakładając taką skalę produkcji w ciągu dwudziestu do dwudziestu pięciu lat, da to około 1000–1200 samolotów.
Zobacz też: Brazylia wybrała niemieckie korwety MEKO A-100
(aviationweek.com)