Mimo trwającej wojny ukraińscy marynarze aktywnie uczestniczą w ćwiczeniach między­naro­dowych, stając się opoką, na której zostanie odbudowana – już na modłę zachod­nią – mary­narka wojenna po zakończeniu konfliktu. Najświeższym przykładem takich działań jest udział ukraińskich nisz­czy­cieli min w trwających do 5 lipca manewrach „Sea Breeze” u wybrzeży Szkocji.

Do udziału w ćwiczeniach oddele­go­wano dwa przekazane przez Wielką Brytanię niszczy­ciele min typu Sandown: Czernihiw (M 310, dawny HMS Grimsby) i Czerkasy (M 311, dawny HMS Shoreham). Stacjonują one z złogami w porcie wojennym w Portsmouth. Na Morze Czarne będą mogły wejść dopiero po zakończeniu wojny zgodnie z przepisami konwencji z Montreux o cieśninach tureckich. Podobnie sprawa wygląda z dwoma obieca­nymi przez Holandię nisz­czy­cie­lami min typu Alkmaar.

W czasie manewrów Ukraińcy przede wszystkim doskonalą umiejętności z zakresu poszuki­wania i zwalczania min morskich oraz umacniają wize­runek wiarygod­nego sojusz­nika na Morzu Czarnym. Podkreślił to koman­dor Royal Navy Steven Banfield, mówiąc, iż Morze Czarne jest kluczowym strategicznym węzłem morskim, mierzącym się obecnie z poważnym zagroże­niem ze strony min morskich.

Trudno nie przyznać mu w tej kwestii racji. Od początku wojny miny były wyrzucane między innymi na ukraińskie, bułgarskie i rumuńskie plaże. W 2022 roku rumuński trałowiec wszedł na dryfującą minę. Na szczęście obyło się bez ofiar i uszkodzeń okrętu.

Manewry „Sea Breeze” prowadzone są głównie dla ukraińskich mary­narzy, by ci mogli bardziej obyć się zarówno z zachodnimi konstruk­cjami, które są praktycznie pod każdym względem odmienne od wschodnich, jak i (przede wszystkim) z nowymi procedurami.

Podczas ceremonii otwarcia kontr­admirał Thomas Wall, zastępca szefa sztabu okrętów podwodnych z dowódz­twa sojusz­ni­czego sił mor­skich MARCOM, powiedział, że celem manewrów jest szkolenie i stwo­rze­nie personelu ukraiń­skiej grupy zadanio­wej do zwalcza­nia obiektów podwod­nych, zdolnego do taktycz­nego plano­wa­nia operacji z przy­dzie­lo­nymi siłami zgodnie ze standar­dami NATO. Podobnymi spostrze­że­niami podzie­lił się koman­dor Dmytro Kowa­lenko z dowództwa ukraińskiej floty. Stwierdził om, iż obecne ćwiczenia są doskona­łym posumowa­niem umiejęt­ności naby­tych przez załogi w czasie ostat­niego roku. Ma tym samym nadzieję na zwiększe­nie inter­ope­ra­cyj­ności ukraińskiej floty z sojusznikami.

Państwom zachodnim zależy na stworzeniu dobrze wyszkolonej kadry, stanowiącej postawę dla odtwo­rzo­nych sił morskich Ukrainy. W wyniku działań wojennych Ukraina utraciła najbardziej wartościowe (jak na ukraińskie standardy) okręty, między innymi fregatę Hetman Sahajdaczny i korwetę Winnycia. Jednostki, które przetrwały do dziś, to większości kutry patrolowe i rakietowe bez większych możli­wości ofensywnych, zaś obecne siły przeciw­minowe pozostawiają dużo do życzenia.

Nie dają one praktycznie żadnych sensownych możli­wości w zakresie wojny przeciw­minowej. Jedynym zachowanym okrętem minowym jest przebudowany do funkcji stawiacza min okręt demagnetyzacyjny projektu 130 – Bałta. Jedyny pozostający w służbie trałowiec Henicześk został zatopiony w pierwszych dniach wojny, natomiast inne okręty przeciw­minowe Ukraina utraciła w czasie aneksji Krymu w 2014 roku.

W ramach wsparcia militarnego Ukraińcy otrzymali wprawdzie roboty do prac podwodnych, między innymi ROV-y Seafox, jednak bez okrętów przeciw­minowych z krwi i kości z bogatym pakietem sensorów, nie są w stanie w pełni wykorzystać możli­wości pojazdów podwodnych do zadań MCM.

Podobnie sytuacja wygląda w przy­padku okrętów bojowych. Najwięk­szymi dziś okrętami „bojowymi” są trzy patrolowce typu Island: Staro­bilśk, Sumy i Fastiw, przekazane przed wojną przez rząd Stanów Zjedno­czo­nych. Czwarta jednostka – Słowjanśk – została zatopiona w marcu 2022 roku, a piątej – Wiacze­sława Kubraka – nie dostarczono przed rozpoczęciem pełnoskalowej wojny w 2022 roku. Najprawdopodobniej trafi na Morze Czarne dopiero po jej zakończeniu.

Patrolowce uzupełniane są przez cztery kutry artyleryjskie Hiurza-M oraz bezzębny kuter rakietowy projektu 206MR. Braki w siłach okrętowych Ukraińcy rekom­pen­so­wali sobie nawodnymi dronami uderzeniowymi.

Przyszłe ukraińskie korwety typu Ada powstają w tureckiej stoczni wojskowej RMK Marine. Pod koniec maja zakład opuścił Hetman Iwan Mazepa (F 211), rozpoczynając fazę prób morskich. Ukraińskie ministerstwo obrony zdecydowało początkowo o zakupie jednej sztuki, później dodano kolejną. Stępkę pod drugą korwetę położono w sierpniu ubiegłego roku, a dwa miesiące temu podczas wizyty w Turcji Wołodymyr Zełenski ochrzcił jednostkę imieniem Hetman Iwan Wyhowśkyj (F 212). Okręt znajduje się na końcowym etapie prac kadłubowych.

Ukraiński resort obrony potwierdził, że ukraińska flota może otrzymać jeszcze dwa kolejne okręty w ramach prawa opcji. Oczywiście okręty nie zacumują w ukraińskich portach przynaj­mniej do zakończenia wojny. Mazepa i Wyhowśkyj będą pierw­szymi okrętami zdolnymi poważnie zaszkodzić rosyjskiej Flocie Czarno­morskiej, przez co stałyby się celami numer jeden. Poza tym proces szkolenia załogi i wypracowywania procedur trwać może od kilku miesięcy do nawet kilku lat. Stąd też okręty znajdujące się w państwach neutralnych będą służyć jako kuźnia „zwester­ni­zo­wa­nych” kadr dla ukraiń­skiej floty.

Crown Copyright