Szwedzki rząd ogłosił decyzję o przekazaniu Ukrainie kolejnego, szes­nas­tego już, pakietu pomocy wojsko­wej. W ramach dostaw wartych łącznie 13,3 miliarda koron (4,9 miliarda złotych) Sztokholm dostarczy Ukrainie między innymi pociski AIM-120 AMRAAM, amunicję artyleryjską kalibru 155 milimetrów, wszystkie posiadane transportery opancerzone Pbv 302, ale przede wszystkim – dwa samoloty wczesnego ostrzegania i kontroli przestrzeni powietrznej ASC 890.

Trudno nie mówić w tym momencie o sensacji. Będzie to bowiem zupełnie rewolucyjna zdolność dla ukraińskich sił powietrznych. Zresztą akurat w Polsce wiemy o tym najlepiej, bo sami zaplanowaliśmy sobie niedawno dokład­nie taką samą rewolucję. ASC 890 to oznaczenie zmoder­ni­zo­wa­nych samolotów S 100B Argus, których użytkownikiem niedługo stanie się Polska. Pierwszy egzem­plarz dla Sił Zbrojnych RP, zapre­zen­to­wany we wrześniu ubiegłego roku, przyleciał do naszego kraju w marcu.



W latach 80. Szwedzi planowali zamówienie sześciu Saabów 340 AEW, stanowiących połączenie radaru Ericsson PS-890 Erieye z płatowcem komunikacyjnego Saaba 340. Koniec zimnej wojny i obniżenie napięcia międzynarodowego zweryfikował te plany i choć faktycznie zamówiono sześć samolotów, tylko cztery wyposażono w radar Erieye. Pozostałe dwa dostarczono w wersji trans­por­towej, ale w konfiguracji umożli­wia­jącej w razie potrzeby zainstalowanie radarów. W 1995 roku oznaczenie samolotów wczesnego ostrzegania zmieniono na S 100B Argus dla odróżnienia od transportowych TP 100.

Szwedzki zmodernizowany S 100D Argus.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Z tych sześciu egzemplarzy Szwedzi pozostawili sobie dwa, które po modernizacji noszą oznaczenie S 100D lub właśnie ASC 890. Pozostałe cztery samoloty trafiły do Tajlandii (dostawy w latach 2010–2012) i Zjednoczonych Emiratów Arabskich (dostawa w 2015 roku). Każde państwo otrzymało po jednym używanym S 100B i jednym trans­por­towym TP 100, na których zamon­to­wano radary. ZEA wycofały swoje Saaby 340 AEW po przyjęciu do służby nowo­cześ­niej­szych GolbalEye’ów. Stare maszyny zwrócono zaś Szwecji w roku 2021.

Owe poemirackie egzemplarze niebawem staną się polskimi. Tym­cza­sem do Ukrainy trafią maszyny służące obecnie w szwedzkich siłach powietrznych. W oświadczeniu tam­tej­szego resortu obrony pod­kreś­lono, że odstąpienie samolotów spowoduje tymczasowe obniżenie potencjału sił powietrznych. Dziura zostanie zała­tana dzięki zamówieniu trzeciego samolotu GlobalEye (vel S 106) na bazie Bombardiera Globala 6000. Pierwsza para ma być dostarczona dopiero w 2027 roku, ale Sztokholm będzie nalegał na przyspieszenie dostaw.



Na razie nie ogłoszono, kiedy szwedzkie maszyny mogłyby trafić nad Dniepr. Ale będą wartościowym uzupełnieniem samolotów bojowych F-16, gdy te w końcu ruszą do walki na ukraińskim niebie. Na stan­dar­dowej wysokości operacyjnej 6 ty­sięcy metrów zasięg maksymalny radaru PS-890 Erieye wynosi około 450 kilometrów. Cele morskie mogą być wykrywane z odległości 320 kilo­metrów, cele wielkości myśliwca – z odległości 370 kilometrów, a cele wielkości pocisków manewrujących – z odległości 200 kilo­metrów. Jeden samolot może dozorować obszar o powierzchni 500 tysięcy kilo­metrów kwadra­towych. Ponadto radar ma możliwość wykrywania śmigłowców pozostających w zawisie. PS-890 Erieye może śledzić do 1000 celów powietrznych i 500 celów morskich równocześnie.

Erieye to radar boczny z aktywnym skanowaniem elektro­nicz­nym pracu­jący w paśmie S na częstotliwości 3 giga­herców zbudowany ze 192 indy­wi­du­al­nych modułów nadawczo-odbiorczych. Ważąca 900 kilogramów antena jest zabudowana wewnątrz podłużnej obudowy o długości 9 metrów, montowanej na pylonach na grzbiecie kadłuba samolotu nosiciela. Radar skanuje przestrzeń powietrzną tylko z jednej strony, w zakresie 150°–160°. Obserwacja poza tymi sektorami, czyli w zakresie 20°–30° od dziobu i ogona, jest ograniczona; o ile umożliwia wykrywanie samolotów, o tyle ich stałe śledzenie nie jest możliwe.

Dzięki ASC 890 ukraińskie siły powietrzne będą mogły efektywniej wykorzystywać swoje ograniczone zasoby (chodzi nie tylko o wykry­wanie celów, ale też o ich klasyfikację pod względem zagro­żenia, a następnie przydzielanie konkretnych myśliwców do konkret­nych celów). Największym problemem może się stać ochrona maszyn przed zagrożeniem ze strony Rosjan. Nie można wykluczyć, że kiedy ASC 890 rozpoczną służbę operacyjną, Moskale przebazują bliżej Ukrainy dodatkowe myśliwce prze­chwy­tu­jące MiG-31 z pociskami R-37 właśnie po to, aby zapolować na Saaby. R-37 to pocisk o zasięgu około 400 kilometrów, przeznaczony do zwalczania właśnie takich samolotów jak latające cysterny, samoloty kontroli przestrzeni powietrznej czy latające stanowiska dowodzenia.

Najnowszy pakiet jest zdecydowanie największym w historii szwedzkiego wsparcia dla walczącej Ukrainy. Stanowi on okrągłe 30% całej dotychczasowej pomocy, wartej 43,5 miliarda koron.



F-16

A skoro o F-16 mowa – co z nimi? Plan wyposażenia ukraińskich sił powietrz­nych w te samoloty przeciągnął się o co najmniej pół roku względem zapowiedzi polityków. W sierpniu ubiegłego roku premierka Danii Mette Frederiksen w obecności Wołodymyra Zełenskiego potwierdziła, że Kopenhaga przekaże dziewiętnaście Fighting Falconów. Pierwsza dostawa miała objąć sześć maszyn, które miały znaleźć się nad Dnieprem już za cztery–pięć miesięcy. Według duńskiego dziennika Berlingske na przeszkodzie stanął proces szkolenia pilotów i techników. Wątpliwości mogą dotyczyć również tego, czy Ukraina dysponuje już odpowiednią infrastrukturą.

Obecnie wydaje się, że duńskie F-16 (które rozdzielono między Ukrainę i Argentynę) zostaną przekazane Kijowowi pod koniec tego roku. Nie ma jeszcze potwierdzonych informacji o dostawach dwudziestu czterech maszyn z Holandii (pier­wotnie mowa była o osiem­nastu, ale ministerka obrony Kajsa Ollongren poinformowała o anulowaniu kontraktu z firmą Draken International, która chciała pozyskać sześć egzemplarzy do roli „agresorów” używanych w ćwicze­niach amerykańskich lotników). Do tego dojdzie pewna liczba płatowców w charakterze rezerwuaru części zamiennych.

Podczas wczorajszej wizyty Zełenskiego w belgijskiej bazie lotniczej Melsbroek szefowa tamtejszego resortu obrony Hadja Lahbib również zadeklarowała dostawę trzydziestu F-16 dla Ukrainy, z których pierwsze mają być przekazane już w tym roku. Dostawy potrwają do 2028 roku. Belgowie szacują wartość przekazanych Ukrainie samolotów na 977 milionów euro. Wprawdzie Belgia już ponad pół roku temu zadeklarowała przekazanie Ukraińcom Viperów, ale bez podania konkretnych liczb i z zastrzeżeniem, iż dostawy mogłyby ruszyć najwcześniej w roku 2025.

Belgia i Holandia były (obok Danii i Norwegii) pierwszymi użytkownikami F-16. Oba te kraje produkowały również Fighting Falcony na licencji u siebie, Belgia w zakładach SABCA, a Kraju Tulipanów – w zakładach Fokkera.

Pierwsze szkolenie Ukraińców na F-16 zaczęło się w październiku ubiegłego roku pod okiem instruktorów ze 162. Skrzydła Lotniczej Gwardii Narodowej w bazie lotniczej Morris, zlokalizowanej przy cywilnym porcie lotniczym w Tuscon w amerykańskim stanie Arizona. Jak ujawniła służba prasowa US Air Force, program rozpisano na kilka miesięcy. W założeniu jest to szkolenie podstawowe na F-16 (którego nie należy mylić ze szkoleniem podstawowym ogólnolotniczym), ale zindywidualizowane pod kątem umiejętności, które już opanował dany pilot w dotychczasowym toku służby.



Sześć dni temu serwis Politico informował, że pierwsza grupa ukraińskich pilotów zakończyła już szkolenie w Arizonie. Trwa również szkolenie Ukraińców w innych bazach – w Wielkiej Brytanii (tylko podstawowe), we Francji i w Danii (przy współpracy Norwegów i Belgów). Ośrodek kompleksowego szkolenia ukraińskich (i nie tylko) pilotów ma powstać w Rumunii.

Iwan Mazepa

Dobre wiadomości dotyczą nie tylko ukraińskiego lotnictwa, ale także marynarki wojennej, która powoli zbliża się do odbioru pierwszego od wielu lat nowego okrętu bojowego. Turecką stocznię wojskową RMK Marine opuściła korweta wielo­zada­niowa typu AdaHetman Iwan Mazepa (F 211). Okręt rozpoczął właśnie fazę prób morskich. Zdjęcia świadczące o rozpoczynających się próbach opublikowali tureccy ship spotterzy. Okręt został już w pełni wyposażony w zamówione uzbrojenie i sensory. Zwraca uwagę szybki proces budowy. Kijów postawił na korwety typu Ada w grudniu 2020 roku. We wrześniu 2021 roku położono stępkę pod Mazepę, zaś w październiku następnego roku zwodowano kadłub.

Ukraińskie ministerstwo obrony zdecydowało początkowo o zakupie jednej sztuki, później dodano kolejną jednostkę. Stępkę pod drugą korwetę położono w sierpniu ubiegłego roku, a dwa miesiące temu podczas wizyty w Turcji Wołodymyr Zełenski ochrzcił jednostkę imieniem Hetman Iwan Wyhowśkyj (F 212). Ukraiński resort obrony potwierdził, że ukraińska flota może otrzymać jeszcze dwa kolejne okręty w ramach prawa opcji.



Oba okręty uzbrojone zostaną w wyrzutnię pionową dla pocisków przeciw­lot­ni­czych VL MICA i osiem pocisków przeciw­okrę­towych Har­poon. Uzbrojenie to uzupełnia dziobowa armata automatyczna OTO Melara Super Rapid kalibru 76 milimetrów i umiejscowiony nad hangarem turecki system obrony bezpośredniej Gökdeniz kalibru 35 milimetrów. Na opublikowanych zdjęciach widać również, że Hetman Iwan Mazepa otrzymał dwa zsmu z wukaemami i wyrzutnie celów pozornych.

Głównym przeznaczeniem korwet ma jednak być zwalczanie okrętów podwodnych, w związku z tym wyposażono je w sprawdzone torpedy MU90. Warto zaznaczyć, iż konfi­gu­racja ukraińskich okrętów długo pozostawała zagadką, bowiem zakładano wyposażenie okrętów w Ukrainie. Plany te pokrzyżował wybuch pełnoskalowej wojny rok później. W przypadku sensorów wydaje się, że ukraińskie Ady otrzymają ten sam pakiet co okręty zbudowane dla tureckiej marynarki. Oczami korwet jest trójwspółrzędna stacja radiolokacyjna Smart-S. Na fotografiach widać również radar kierowania ogniem Sting EO i anteny kompleksu walki elektronicznej Ares-2N.

Nie oznacza to, że Mazepa szybko podniesie banderę wojenną, a już na pewno weźmie udział w walkach na Morzu Czarnym. Mimo że faza budowy zbliża się ku końcowi, okręt nie zacumuje w ukraińskich portach przynajmniej do zakończenia wojny. Jest to wynik nie tylko regulacji prawnych, ale i zdrowego rozsądku. Hetman Iwan Mazepa i Hetman Iwan Wyhowśkyj będą pierwszymi okrętami zdolnymi poważnie zaszkodzić rosyjskiej Flocie Czarno­morskiej, przez co staną się celami numer jeden. Poza tym proces szkolenia załogi i wypracowywania procedur trwać może od kilku miesięcy do nawet kilku lat.

Podobnie sytuacja wygląda w przypadku przekazanych przez Wielką Brytanię dwóch niszczycieli min typu Sandown: Czernihowa (M 310, dawny HMS Grimsby) i Czerkas (M 311, dawny HMS Shoreham). Okręty stacjonują w Wielkiej Brytanii, gdzie szkolą się na nich ukraińscy marynarze, i uczest­niczą w ćwiczeniach z państwami zachodnimi. Na Morze Czarne będą mogły wejść dopiero po zakończeniu wojny, podobnie jak dwa obiecane przez Holandię niszczyciele min typu Alkmaar.



Nowe korwety i niszczyciele min będą dużym powojennym wzmocnieniem dla skrwawionej ukraińskiej mary­narki wojennej. W wyniku działań wojennych Ukraina utraciła główne i najbardziej wartościowe (jak na ukraińskie standardy) okręty, między innymi fregatę Hetman Sahajdaczny i korwetę Winnycia. Jednostki, które przetrwały do dziś, to większości kutry patrolowe i rakietowe bez większych możliwości ofensywnych, zaś obecne siły przeciwminowe pozostawiają dużo do życzenia.

Na dzień dzisiejszy największymi okrętami „bojowymi” pozostają trzy patrolowce typu Island (Starobilśk, Sumy i Fastiw) przekazane przed wojną przez rząd Stanów Zjedno­czo­nych oraz bezzębny kuter rakietowy projektu 206MR. Braki w siłach okrętowych Ukraińcy rekom­pen­so­wali sobie nawodnymi dronami uderzeniowymi. Szerzej opisywaliśmy je w osobnym artykule.

Saab