Wielka Brytania może być zmuszona do kanibalizacji magazynowanych czołgów Challenger 2 i haubic samobieżnych AS-90. Krajowy przemysł nie ma możliwości, aby wyprodukować niektóre komponenty, w tym lufy, dla pojazdów wysyłanych do Ukrainy. Ta informacja będzie wodą na młyn dla analityków przewidujących, że podstawowym wyzwaniem nie będzie dostawa samych pojazdów Ukrainie, ale ich utrzymanie, remonty i przywracanie do walki po uszkodzeniach.
Problem zatoczył szerokie kręgi, a dla Londynu ma szczególne znaczenie. Przedsiębiorstwo BAE Systems przyznało bowiem, że Wielka Brytania nie jest już w stanie produkować luf dużego kalibru. Jednocześnie w oświadczeniu możemy przeczytać, że mimo braku sprzętu do produkcji luf zachowała się siła robocza i wiedza. Obecnie włodarze koncernu zastanawiają się, co trzeba zrobić, aby wznowić produkcję w Wielkiej Brytanii.
Lufa jest kluczową częścią systemu uzbrojenia i jeśli nie zostanie wyprodukowana zgodnie z najwyższymi standardami, nie będzie celna. Ponadto niektóre lufy muszą być chromowane, aby wydłużyć ich żywotność, a liczba kontrahentów, którzy mogą to zrobić, jest również niewielka.
Brytyjczycy przekazali Ukrainie około trzydziestu z około osiemdziesięciu AS-90. Teraz należy sobie wyobrazić, że wiele z nich będzie musiało odstąpić lufy, aby usprawnić ukraińskie zdolności artyleryjskie. W perspektywie krótkoterminowej Wielka Brytania mogłaby prawdopodobnie dostarczać Ukrainie zapasowe lufy, usuwając je z pojazdów, które zostały w kraju, jednak zapasy nie są nieograniczone. Bez zdolności produkcyjnych zaspokajanie potrzeb kraju prowadzącego wojnę stoi pod dużym znakiem zapytania.
Żywotność lufy jest podyktowana rodzajem i liczbą wystrzelonych pocisków. Na przykład w gwintowanej lufie armaty L30 Challengera żywotność wynosi około 500 strzałów. Po osiągnięciu tego limitu celność spada, więc lufę należy wymienić. Lufy dział gładkolufowych (jak w Leopardzie 2 czy Abramsie) mają dłuższą żywotność. Wszystko jest dobrze, gdy armaty nie są używane zbyt często. W czasie pokoju wystrzeliwują mało pocisków, nie tylko ze względu na oszczędność pieniędzy, ale także dzięki wprowadzeniu symulatorów i trenażerów, co pośrednio zapewnia długą żywotność. W warunkach wojennych z natury rzeczy sprzęt zużywa się szybciej, a to wymaga remontów.
Sprzęt odstąpiony Ukrainie był już niemłody i z pewnością żywotność luf nie była na najwyższym poziomie. Dodatkowo w lufie artyleryjskiej kalibru 155 milimetrów na żywotność negatywnie wpływa ostrzeliwanie odległych celów, co wymaga użycia większej liczby ładunków miotających. Raporty wskazują, że niektóre ukraińskie systemy artyleryjskie wystrzeliwują ponad 100 pocisków dziennie.
Challengery i AS-90 używają luf wyprodukowanych w Royal Ordnance Factory Nottingham, która była jedynym dostawcą luf do brytyjskich czołgów, artylerii polowej i okrętów. Powstawały tam również lufy dział L11 kalibru 120 milimetrów do Challengerów 1 i haubic holowanych typu L118 i L119 kalibru 105 milimetrów. W ROF Nottingham powstawały też lufy do 120-milimetrowych moździerzy dla Gwardii Narodowej Arabii Saudyjskiej, dział gładkolufowych kalibru 115 milimetrów dla egipskich T-62 i dział kalibru 76 milimetrów dla CVR(T) Scorpion.
Działa o mniejszych kalibrach produkowano w BMARC w Grantham. Oba zakłady są teraz zamknięte, produkcji zaprzestano. BAE Systems utworzyło zakład produkcji uzbrojenia w Barrow-in-Furness, ale z braku zamówień i on został zamknięty kilka lat temu. Jedynie lufa do lekkiej haubicy BAE Systems M777 jest produkowana w Watervliet Arsenal w Stanach Zjednoczonych. Podobnie ciężka sytuacja jest z amunicją, gdyż ROF w Birtley zamknięto w 2011 roku.
Co to oznacza? Brytyjczycy nie są gotowi na prowadzenie konfliktu wysokiej intensywności, a zaplecze przemysłowe, które u siebie stworzyli, wygląda co najmniej marnie. Zresztą nie tylko przemysł obronny pracujący na rzecz wyposażenia wojsk lądowych znajduje się na kolanach. Degrengoladę ujawniły problemy, które pojawiły się w programie bojowego wozu piechoty Ajax. Wojska lądowe nadal są zmorą brytyjskich sił zbrojnych i nie mogą podnieść się z desek, mimo wielu programów, które miały je postawić na nogi.
Dla brytyjskiej artylerii problem z lufami będzie miał spore znaczenia, mimo że Londyn odchodzi od przestarzałych już AS-90. Stan techniczny i potencjał bojowy brytyjskich jednostek artyleryjskich tego typu jest niewarty pozazdroszczenia. Haubice stanowiące uzbrojenie 1. Królewskiego Pułku Artylerii Konnej z Assaye w hrabstwie Larkhill i 19. Królewskiego Pułku Artylerii z Tidworth w hrabstwie Wiltshire mogą posyłać pociski na odległość jedynie 25 kilometrów, co jest wartością zbyt małą jak na potrzeby dzisiejszego pola walki.
W ramach programu Mobile Fires Platform – notabene stale notującego opóźnienia – Wielka Brytania rozważa propozycje gąsienicowe i kołowe. W grę wchodzi proponowany przez zespół Rheinmetall-Elbit system składający się z bezzałogowej, w pełni zrobotyzowanej wieży artyleryjskiej posadowionej na ciężkiej terenowej ciężarówce wojskowej HX3 10 × 10. W szranki staną też gąsienicowa K9A2 oraz kołowe Boxer RCH 155, francuski CAESAR i nowa wersja szwedzkiego Archera. W marcu nawet ogłoszono rychłe podpisanie umowy i zakup tych ostatnich. Obserwując zapał i zdecydowanie Brytyjczyków, trzeba jednak stwierdzić, że tamtejsi artylerzyści na nowe armatohaubice samobieżne będą jeszcze musieli poczekać. A zwycięzcą wcale nie musi być Archer.
Sytuacja z brytyjskimi Challengerami też nie napawa optymizmem. Podczas marcowego posiedzenia komisji obrony wyszło na jaw, że zaledwie 157 z 227 wszystkich Challengerów 2 tamtejszych wojsk lądowych jest gotowych do podjęcia jakichkolwiek działań w ciągu trzydziestu dni. Reszta wymaga mniejszego lub większego przygotowania do służby. Jeśli wziąć pod uwagę, że Londyn obiecał czternaście czołgów ukraińskim siłom zbrojnym (a mówiło się nawet o podwojeniu tej liczby) i że one również wymagały przygotowania do walki, sytuacja robi się nieciekawa i podkreśla ogólną zapaść komponentu lądowego brytyjskiego wojska.
Zobacz też: RAAF otrzymał Growlera, który zastąpi maszynę zniszczoną w 2018