Konflikt na Ukrainie zbliża się do decydującego momentu. Prędzej czy później Władimir Putin będzie musiał dać rozkaz: „zaczynamy operację ofensywną” albo „zwijamy cały ten (nomen omen) majdan”. Niestety z dnia na dzień pierwsza opcja staje się coraz bardziej prawdopodobna. Trzeba jednak podkreślić, że Ukraińcy starają się zachować spokój i – dopóki można – żyć normalnie. Także władze w Kijowie starają się tonować nastroje, na użytek zarówno wewnętrzny, jak i międzynarodowy.

Nolan Peterson, który jest jednym z najlepiej zorientowanych anglojęzycznych korespondentów na Ukrainie dowiedział się od ukraińskiego żołnierza stacjonującego w pobliżu Ługańska, że anulowano wszystkie wydane przepustki, a żołnierzy znajdujących się poza jednostkami odwołano z urlopów. Wydano także rozkaz, aby pod żadnym pozorem nie reagować na prowokacje ze strony sił rosyjskich w dwu samozwańczych republikach ludowych.



Ta ostatnia kwestia ma szczególne znaczenie. Miesiąc temu amerykańskie media poinformowały, że Rosja planuje prowokację na Ukrainie, aby tym sposobem uzyskać casus belli. Jako jeden z możliwych celów wskazywano rosyjską bazę w Naddniestrzu, tuż przy granicy z Ukrainą. Stacjonuje tam około 1500 żołnierzy Grupy Operacyjnej Wojsk Rosyjskich w Naddniestrzu, która w praktyce ma zapewniać stabilność istnienia Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej. Tam operacja pod „fałszywą flagą” byłaby jednak szyta grubymi nićmi – Ukraińcy nie mają powodu, żeby atakować właśnie tam.

Natomiast z całą pewnością mieliby powód do ataku na siły marionetkowych państewek utworzonych pod egidą Kremla na terytorium Ukrainy. Linia kontaktu w Donbasie jest zresztą cały czas obszarem aktywnego konfliktu zbrojnego, a Rosjanie regularnie ostrzeliwują Ukraińców z karabinów maszynowych i moździerzy – i często powodują ofiary śmiertelne po drugiej stronie barykady. Dziś odnotowano cztery przypadki ostrzału z użyciem broni strzeleckiej i granatników automatycznych.

Jeżeli ustalenia Petersona pokrywają się z prawdą, oznacza to, że dowództwo sił zbrojnych Ukrainy obawia się, iż prowokacja może nastąpić już wkrótce. Jeśli Ukraińcy odpowiedzieliby ogniem, Kreml będzie zawodzić wniebogłosy, jak to źli Ukraińcy dopuścili się niesprowokowanego ataku na siły rosyjskie (które jeszcze piętnaście minut wcześniej nie były siłami rosyjskimi) i zmusili Moskwę do wydania rozkazu ataku (oczywiście w samoobronie). Taka narracja nie musi się trzymać kupy, wystarczy, aby była powierzchownie logiczna i trudna do szybkiego zweryfikowania. I tak będzie stosowana głównie na użytek wewnętrzny.



Kiedy może się zacząć inwazja (czy raczej: dalsza inwazja, bo de facto trwa ona od ośmiu lat)? Źródła amerykańskie wskazują 16 lutego jako datę krytyczną. Ten właśnie dzień miał wskazać prezydent USA Joe Biden w rozmowie z grupą polityków określonych mianem przywódców transatlantyckich. W tym gronie znaleźli się między innymi przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel, sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, prezydent Polski Andrzej Duda, nowy kanclerz Niemiec Olaf Scholz czy premierzy Wielkiej Brytanii Boris Johnson i Kanady Justin Trudeau.

Informacje Petersona z grubsza pokrywają się z tą datą. Niektórzy analitycy, jak nasz ulubieniec Rob Lee, którego obserwowanie na Twitterze niezmiennie polecamy (link), już od kilku tygodni wskazują, że właśnie na początku drugiej połowy lutego Putin będzie miał na miejscu siły niezbędne do inwazji, w tym także siły morskie. Nie wiadomo tylko, czy Putin w ostatecznym rozrachunku wyda ten brzemienny w skutki rozkaz. Amerykański wywiad sądzi, że tak.



Na razie Amerykanie rozpoczęli wojnę informacyjną, którą chyba wygrywają, a w najgorszym razie nie ustępują pola Rosjanom i podkopują ich narrację propagandową. Jest to w ostatecznym rozrachunku tylko gra na czas, ale ten czas Ukraińcy mogą wykorzystać na przygotowanie obrony, Rosjanie zaś mają powody do obaw co do tego, jak szczegółowo CIA zdołała prześwietlić ich plany. Ma się rozumieć, wszystko to opiera się na założeniu, że informacje podane do wiadomości publicznej są prawdziwe, bo o tym, czy są – Kreml doskonale wie.

Jak dowiedziały się dziennikarki CBS News z trzech anonimowych źródeł, amerykański Departament Stanu zamierza wycofać cały personel dyplomatyczny z Ukrainy w ciągu dwudziestu czterech do czterdziestu ośmiu godzin.

Jedno jest pewne: już tylko najwięksi naiwniacy (i, rzecz jasna, zawodowi propagandyści) sądzą, że Moskwa jedynie próbuje zastraszyć Kijów i NATO i że w ogóle nie ma w planach opcji ataku na Ukrainę. Ale z drugiej strony, nawet jeśli rozkazy inwazji trafiły już do dowódców polowych, dopóki atak nie ruszył, wciąż mogą być odwołane, Putin wciąż może zmienić zdanie, jeśli zmienią się rachunki potencjalnych zysków i strat. Ale również z tego samego względu trzeba mieć na uwadze, że nawet jeśli 16 ani 17 lutego nic się nie stanie, będziemy jeszcze bardzo daleko od ogłoszenia końca kryzysu. Teoretycznie może on trwać tak długo, jak długo Rosjanie będą w stanie utrzymywać gotowość bojową pododdziałów na zachodnim pograniczu i na Białorusi. Ale zarówno w obszarach koncentracji, jak i tym bardziej na pozycjach wyjściowych do ataku gotowość będzie ulegała szybkiej degradacji.



Tymczasem nadal trwa przemieszczanie rosyjskich sił na zachód. W ciągu ostatnich kilkunastu godzin szczególne zainteresowanie wzbudziła baza lotnicza w Łunińcu na południu Białorusi. Zauważono tam co najmniej trzydzieści dwa samoloty uderzeniowe Su-25, mobilny system walki elektronicznej Krasucha-2 i dwa bataliony przeciwlotnicze z systemami S-400 Triumf. Na zdjęciach satelitarnych zauważono również kilkadziesiąt śmigłowców w (jeszcze niedawno nieużywanej) bazie lotniczej w miejscowości Nowoozerne w zachodniej części Krymu, na północ od Eupatorii. Z kolei w Primorsko-Achtarsku nad Morzem Azowskim pojawiły się bombowce frontowe Su-34.

Aktualizacja (14 lutego, 2.40): Pojawił się poniższy bardzo ciekawy klip nagrany w Seretinie – pięćdziesiąt dwa kilometry po drodze od granicy ukraińskiej, sześćdziesiąt w linii prostej od Charkowa. Przez wieś jadą między innymi haubica samobieżna 2S19 Msta-S i mobilny kompleks zakłócania łączności radiowej Borisoglebsk-2 na podwoziu MT-LBu.

President.gov.ua