Najnowszy chiński myśliwiec nadal owiany jest mgiełką tajemnicy, jednak coraz więcej informacji na jego temat przenika do przestrzeni publicznej. Zdaniem części obserwatorów jest to dowód rosnącego zaufania dowództwa Sił Powietrznych Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej do J-20.

Myśliwiec coraz częściej pojawia się tak w mediach, jak i na pokazach. J-20 uczestniczyły 1 października w defiladzie z okazji 70. rocznicy proklamowania Chińskiej Republiki Ludowej. 17 października myśliwce tego typu dały pokaz podczas dni otwartych sił powietrznych w Changchunie.

Siły powietrzne ujawniły na Weibo, chińskim odpowiedniku Twittera, że J-20 zostały przydzielone do 3. Dywizji Myśliwskiej imienia Wang Haia, stacjonującej w Wuhu pod Nankinem. Jest to elitarna jednostka nazwana na cześć jej weterana, asa myśliwskiego i byłego dowódcy lotnictwa, generała Wang Haia. W trakcie wojny koreańskiej Wang odniósł dziewięć zwycięstw powietrznych, przypisuje mu się zestrzelenie czterech i uszkodzenie pięciu kolejnych amerykańskich samolotów.

Mimo częstszych wystąpień publicznych ciągle właściwie nic nie wiadomo o osiągach J-20. Promień działania samolotu szacowany jest na 2 tysiące kilometrów, aczkolwiek pojawiły się zdjęcia myśliwców z podwieszonymi dodatkowymi zbiornikami paliwa. J-20 oceniany jest jako bardziej zwrotny niż F-35, a jego manewrowość ma być porównywalna z rosyjskimi maszynami rodziny Su-27. W kolejnych wersjach manewrowość myśliwca może jednak zostać jeszcze zwiększona za sprawą układu sterowania wektorem ciągu.

Osobną kwestią jest elektronika. Mimo dużych nakładów sił i środków jest wątpliwe, by Chińczykom udało się już wprowadzić systemy wymiany danych i dowodzenia porównywalne z amerykańskimi. Wiadomo, że elektronika J-20 została określona przez chińskich pilotów jako nie lepsza niż w J-10 i J-11.

Zobacz też: USAF: Raptory i Lightningi II uczą się od siebie nawzajem

(asiatimes.com)

emperornie, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic