Pokojowe demonstracje tureckich Kurdów przerodziły się w falę wzajemnej przemocy, kiedy do akcji wkroczyły oddziały policji, atakując protestujących gazem łzawiącym. Manifestacja, o której mowa, odbyła się w niedzielę (26 czerwca) w Stambule.
Kordon protestujących Kurdów zebrał się, aby wspólnie zademonstrować niezadowolenie z przyjętego przez turecką Komisję Wyborczą orzeczenia w sprawie Hatipa Diclego. Ten prokurdyjski polityk najpierw otrzymał mandat w tureckim parlamencie, a następnie decyzją komisji go utracił. Dlaczego tak się stało? Otóż gdy na jaw wyszła informacja, że Dicle został skazany za agitację przeciwko państwo tureckiemu i nawoływanie do zachowań terrorystycznych, Komisja Wyborcza podjęła decyzję o cofnięciu mandatu. Jego miejsce zajął kandydat z listy rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju.
Manifestacja zamieniła się w bójkę zaraz po tym, jak policjanci zaczęli używać gazu łzawiącego w celu rozpędzenia tłumu. W odwecie demonstranci obrzucili funkcjonariuszy kamieniami. W wyniku starcia co najmniej 32 osoby zostały zatrzymane.
Sprawa Diclego oraz innych aresztowanych polityków sympatyzujących z mniejszością kurdyjską w Turcji może działać na niekorzyść urzędującego premiera Recepa Tayyipa Erdogana, który przygotowuje się już do kolejnej wygranej w wyborach. Spodziewano się, że nowy rząd Erdogana będzie bardziej skłonny do ustępstw i kompromisów. Jednak ze względu na tak znaczne przetasowanie miejsc w parlamencie może być to niemożliwe. Warto dodać, że w ostatnich wyborach parlamentarnych Partia Sprawiedliwości i Rozwoju pod przewodnictwem Erdogana uzyskała 334 mandatów na 550 dostępnych, ale po ostatniej „dyskwalifikacji” nowo wybranych deputowanych zdobyła ich znaczniej więcej.
Wykluczenia prokurdyjskich działaczy ze sceny politycznej może w niedalekiej przyszłości przyczynić się do ostracyzmu tureckiego parlamentu przez mniejszość kurdyjską. Wiadomo, że przedstawicie Kurdów, którzy posiadają 36 mandatów, zaplanowali bojkot Zgromadzenia 28 czerwca 2011 roku. Co więcej, Kurdyjska Partia Pokoju i Demokracji zapowiedziała, że nie będzie uczestniczyć w pracach parlamentu dopóki Hatip Dicle nie zostanie przywrócony na swoje stanowisko.
– Partia Erdogana powinna natychmiast zwrócić ukradzione miejsca w parlamencie osobom, które zgodnie z prawem na nie zasługują. Wzywamy wszystkie tureckie partie do przeciwstawienia się takim niedemokratycznych zachowaniom – stwierdził Serafettin Elci, kurdyjski aktywista, na konferencji prasowej w Diyarbakirze.
– Decyzja o unieważnieniu mandatów kurdyjskich przedstawicieli pociągnie całą Turcję ku konfliktowi i chaosowi. Obecny rząd próbuje ze wszystkich sił zablokować nasze wysiłki zmierzające do utworzenia demokratycznego państwa i zakończenia ponad dwudziestoletniego konfliktu – mówił Ahmet Türk, kurdyjski działacz polityczny.
Jeśli sytuacja się powtórzy i Kudowie zostaną bez parlamentarnej reprezentacji, kraj może stanąć na progu poważnych zamieszek, szczególnie w wschodnich rejonach Turcji. Przypomnijmy, że podczas buntu tureckich Kurdów w latach 80. zginęło ponad 40 tys. osób.
(aljazeera.net, ekurd.net)