Jesteśmy świadkami narodzin w Niemczech nowej świeckiej tradycji: kolejny dochodzący kresu swych dni rząd daje zielone światło dla kontrowersyjnych kontraktów zbrojeniowych. Tym razem chodzi o zgodę na ewentualną sprzedaż Turcji wielozadaniowych samolotów bojowych Eurofighter Typhoon.

W grudniu 2021 roku, w swoich ostatnich dniach, rząd Angeli Merkel wydał zgodę na sprzedaż Egiptowi trzech fregat MEKO A200 i szesnastu systemów przeciwlotniczych IRIS-T SL/SLM. Ostatecznie, po żmudnych negocjacjach, Kair zgodził się, aby produkowane pierwotnie dla niego systemy przeciwlotnicze trafiły do Ukrainy.

Teraz przyszła kolej na Olafa Scholza, chociaż ze strony ani Berlina, ani samego kanclerza nie padły żadne oficjalne potwierdzenia. To minister obrony Turcji Yasar Güler w trakcie wywiadu na żywo w jednej z tamtejszych stacji telewizyjnych powiedział, że Ankara kupi czterdzieści Typhoonów. Güler podkreślał, że Niemcy sprzeciwiały się transakcji, ale dzięki wsparciu ze strony Wielkiej Brytanii, Włoch i Hiszpanii, czyli pozostałych członków konsorcjum Eurofighter, udało się przekonać je do zmiany zdania.

Turcja zaczęła wyrażać zainteresowanie Typhoonami w ubiegłym roku. Miało się to wiązać z oceną nowych potrzeb tureckich sił powietrznych, aczkolwiek pojawia się niewiele informacji na ten temat. Można wskazać na dwa główne powody, które wzajemnie się nie wykluczają. Pierwszym jest oczywiście F-35. Turcja – która planowała kupić nawet sto maszyn tego typu – została usunięta z programu po kupnie rosyjskiego systemu przeciwlotniczego S-400.

Amerykański, holenderski i duński F-35A nad Arizoną.
(USAF / Airman 1st Class Dominic Tyler 56th Fighter Wing Public Affairs)

Wprawdzie latem tego roku pojawiły się informacje o możliwym rozwiązaniu problemu, ale Ankara cały czas pozostaje daleko od powrotu do programu. W takiej sytuacji pozyskanie zaawansowanych myśliwców generacji 4,5 staje się atrakcyjną opcją.

Druga ewentualność to doświadczenia z wojny rosyjsko-ukraińskiej. Dowództwo tureckiego lotnictwa mogło uznać, że potrzebuje myśliwców przewagi powietrznej. Po aferze z S-400 kupno F-15EX nie wchodzi w grę, a pozyskanie rosyjskich Su-35 – z czym nosił się prezydent Recep Tayyip Erdoğan – byłoby już zbytnim drażnieniem Waszyngtonu. Podobnie kupno chińskich samolotów. Na placu boju pozostał więc tylko Eurofighter.

W grę ma wchodzić czterdzieści maszyn dla dwóch eskadr. Dostawy miałyby być podzielone na dwie transze po dwadzieścia. Turcja zainteresowana jest najnowszymi obecnie maszynami w standardzie Tranche 4, wyposażonymi w stację radiolokacyjną Captor-E z aktywnym skanowaniem fazowym. Tureckie zamówienie doskonale wpisywałoby się w ambicje konsorcjum Eurofighter, aby w ciągu najbliższych kilku lat sprzedać nawet 200 myśliwców.

Wizualizacja radaru Captor-E w nosie Typhoona.
(Airbus)

Główną przeszkodą pozostawał Berlin, który poróżnił się z Ankarą na tle wojny Hamasu z Izraelem. Niemniej za rządów koalicji świateł drogowych, SPD, Zielonych i liberałów z FDP, niemiecki eksport broni do Turcji spadał. Można by spekulować, że wobec rychłego upadku rządu kanclerz Scholz wchodzi już w tryb kampanii wyborczej i stara się zjednać sobie głosy wyborców tureckiego pochodzenia. Zmiany w postawie Berlina zaczęły jednak być widoczne wcześniej.

W połowie października Scholz spotkał się w Stambule z Erdoğanem. Na wspólnej konferencji prasowej Niemiec stwierdził, że negocjacje w sprawie sprzedaży Turcji Eurofighterów są na wczesnym etapie i odpowiada za nie Wielka Brytania. Jak jednak dowiedział się niezawodny magazyn Der Spiegel, już na przełomie września i października niemiecki rząd dał zielone światło dla umów zbrojeniowych z Turcją o wartości ponad 330 milionów euro.

Tu nie Netflix – za nic nie trzeba płacić. Jak długo będziemy istnieć, tak długo dostęp do naszych treści będzie darmowy. Pieniądze są jednak niezbędne, abyśmy mogli funkcjonować.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

MAJ BEZ REKLAM GOOGLE 96%

Pierwszy kontrakt o wartości około 100 milionów euro dotyczyć ma sprzedaży pocisków dla morskiego systemu przeciwlotniczego RIM-116 RAM, których producentem jest MBDA Deutschland. Drugi kontrakt, wyceniany na 156 milionów euro, ma obejmować dostawy ciężkich torped DM2A4 Seehecht (eksportowe oznaczenie: SeaHake). Trzeci kontrakt ma dotyczyć sprzedaży części zamiennych do silników niemieckiej produkcji używanych na tureckich okrętach wojennych.

Najciekawszy jest ostatni kontrakt, wyceniany przez źródła Spiegla na 79 milionów euro. Chodzi o modernizację okrętów podwodnych typu 209, których turecka marynarka wojenna posiada aż dwanaście. Zakres modernizacji ani liczba jednostek, które miałyby ją przejść, nie są znane. Warto jednak pamiętać, że w tym roku TKMS przedstawił typ 209NG (Next Generation), a część przewidzianych dlań rozwiązań może zostać wykorzystana do modernizacji starszych jednostek.

Przypadek Turcji nie byłby pierwszym takim zwrotem rządu Scholza. Pod koniec ubiegłego roku, po wielu latach, Niemcy odblokowały sprzedaż Arabii Saudyjskiej partii 150 pocisków powietrze–powietrze Iris-T. Był to wyłom w embargu na sprzedaż broni nałożonym na Rijad w roku 2018 po zamordowaniu krytykującego władze dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego.

Niemiecki Eurofighter Typhoon z kontyngentu Pacific Skies 24 w RAAF Base Darwin.
(SGT David Gibbs, Department of Defence)

Szczytne ideały szczytnymi ideałami, ale zwykle muszą ustąpić wobec wyższej konieczności politycznej. Taka sytuacja zaistniała po ataku Hamasu na Izrael z 7 października ubiegłego roku. Wbrew czarnym scenariuszom jednych, a nadziejom drugich, izraelski odwet nie wykoleił zbliżenia saudyjsko-izraelskiego. Wręcz przeciwnie. Gdy wspierany przez Iran jemeński ruch Huti zaczął odpalać pociski balistyczne i manewrujące w stronę Izraela i atakować żeglugę na Morzu Czerwonym, okazało się, że Rijad i Jerozolima mają wspólnego wroga. Jeśli Saudowie zestrzeliwują przy okazji wycelowane w Izrael pociski, tym lepiej.

Do tego niemieckie embargo nie było całkowite. Poczyniono liczne wyjątki dla francuskiego sprzętu zawierającego niemieckie części. Arabia Saudyjska jest stałym klientem francuskiej branży zbrojeniowej, a niemieckie dyskusje nad ograniczeniami w eksporcie uzbrojenia budzą nerwowość Paryża i dostarczają argumentów przeciwnikom wspólnych projektów zbroje­nio­wych z samolotem bojowym następnej generacji FCAS/⁠SCAF i czołgiem MGCS na czele.

Łukasz Golowanow, Konflikty.pl