The New York Times poinformował, że Donald Trump szukał możliwości i zwolenników przeprowadzenia ataku na Iran, co miało być środkiem do powstrzymania nadal rozwijanego w tym kraju programu nuklearnego. Prezydenccy doradcy ostrzegli jednak szefa, że może to przerodzić się w szerszy konflikt w ostatnich tygodniach jego urzędowania. Do dyskusji doszło 12 listopada w Gabinecie Owalnym w Białym Domu. Po kolei głos zabierali wiceprezydent Mike Pence, sekretarz stanu Mike Pompeo, pełniący obowiązki sekretarza obrony Christopher Miller i generał Mark Milley, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów.
Prezydent zapytał, czy w nadchodzących tygodniach Waszyngton będzie zdolny do podjęcia działań przeciwko irańskiej instalacji atomowej w Natanzie. Pompeo i generał Milley opisali potencjalne ryzyko eskalacji militarnej (z pewnością niosłoby za sobą zagrożenie ze strony sił sprzymierzonych z Iranem). Obradujący mieli zgodzić się co do jednego: że wykluczone jest rozwiązanie polegające na ataku na obiekty jądrowe za pomocą pocisków rakietowych. Biały Dom unika jednak komentarza na temat tej narady.
Do spotkania Trumpa z doradcami doszło dzień po tym, jak inspektorzy Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej ogłosili znaczny wzrost irańskich zapasów materiału jądrowego. Zapasy nisko wzbogaconego izotopu uranu mają być obecnie dwanaście razy większe niż dozwolone na mocy porozumienia nuklearnego z lipca 2015 roku. W liczbach bezwzględnych jest to 3614 kilogramów o czystości rzędu 5%.
Tym samym każdy atak – czy to rakietowy, czy cybernetyczny – niemal na pewno skupiłby się na więc na ośrodku wzbogacania w Natanzie (lub na bazie wojskowej w Parchinie niedaleko Teheranu). W przypadku ataku hakerskiego na kaskady wirówek łatwiej można byłoby wytłumaczyć to „nieszczęśliwymi wypadkami”, defektami technicznymi lub błędami ludzkimi w obsłudze. Trudniej byłoby ukryć atak rakietowy, zaś irańskie służby miałyby ułatwione postępowanie dowodowe, aby przekazać opinii publicznej, że za atakiem stoją amerykańskie siły zbrojne.
NYT uważa, że Trump może nadal szukać sposobów na uderzenie w irańskie obiekty związane z programem nuklearnym, a także w sojuszników Teheranu poza granicami, w szczególności w Iraku. Wydaje się więc, że szef Białego Domu pozostaje odosobniony w śmiałych planach natychmiastowego ataku na Iran, a ostatecznie zwycięża logika. Administracja prezydencka (z wyjątkiem samego Trumpa) wydaje się przeciwna głębszemu amerykańskiemu zaangażowaniu w konflikt na Bliskim Wschodzie.
Z drugiej strony jakiekolwiek ruchy militarne (albo quasi-militarne) na większą skalę mogą zatruć stosunki z Teheranem i utrudnić początek prezydentury Joego Bidena, co w oczach Trumpa zapewne będzie atrakcyjnym argumentem.
Zobacz też: Izraelskie żołnierki zmierzą się z bojownikami Hezbollahu
(nytimes.com, armytimes.com)