Prezydent Stanów Zjednoczonych oświadczył wczoraj, że planuje wycofanie z Afganistanu już w tym roku – do Bożego Narodzenia – wszystkich pozostających tam amerykańskich żołnierzy. Zapowiedział tym samym odejście od wcześniej przyjętej strategii, która zakładała, że tempo wycofywania sił z Afganistanu będzie zależało od sytuacji w tym kraju.

Wcześniejsze porozumienie między Waszyngtonem a talibami zakładało wycofanie sił amerykańskich z Afganistanu do maja 2021 roku. Co więcej, było uzależnione od postępowania talibów. Mieli oni nie tylko zaprzestać ataków na siły amerykańskie, ale także aktywnie przeciwdziałać ugrupowaniom islamistycznym – takim jak Al-Ka’ida – na kontrolowanych przez siebie obszarach i podjąć negocjacje z władzami w Kabulu.

Złożona – jak każe trumpowska tradycja – na Twitterze deklaracja pojawiła się w trakcie cyklu negocjacji między rządem kabulskim a talibami, negocjacji wymuszonych przez porozumienie z USA. Rozmowy zorganizowane w Dausze mają pozwolić na osiągnięcie trwałego pokoju i stabilności politycznej po dziewiętnastoletniej wojnie.

Niestety talibowie dotrzymali jedynie części swoich zobowiązań. Wprawdzie zasadniczo zostawili Amerykanów w spokoju, nie zaprzestali ataków na żołnierzy Afgańskiej Armii Narodowej. Co więcej, kilka miesięcy temu pod naciskami ze strony Francji i Australii Kabul postanowił wstrzymać zwalnianie talibów z więzień.

Droga do pokoju w Afganistanie (a przynajmniej do porozumienia rządu Aszrafa Ghaniego z talibami) jest więc wciąż otwarta, ale kręta i wyboista. Nieoficjalnie wiadomo, że negocjacje w Dausze posuwają się naprzód w ślimaczym tempie. Wsparcie ze strony Amerykanów – choćby tylko symboliczne, ale udzielane na miejscu, w Afganistanie – jest kluczowe dla pozycji Ghaniego w tych rozmowach.

Talibowie przyjęli obietnicę Trumpa z nieskrywaną radością. Ich rzecznik Zabihulla Mudżahid oświadczył, że jest to pozytywny krok ku wejściu w życie porozumienia między Stanami Zjednoczonymi a Islamskim Emiratem Afganistanu, który wciąż pozostaje wierny uzgodnieniom z Waszyngtonem.

Wcześniejsze plany zakładały, że jesienią tego roku liczba amerykańskich żołnierzy w Afganistanie będzie zredukowana do około 4 tysięcy (obecnie jest ich 8600), a kilka miesięcy później do 2,5 tysiąca. W szczytowym okresie za kadencji Baracka Obamy w tym górzystym kraju stacjonowało około 100 tysięcy Amerykanów. Niedawno wyszło na jaw, że Rosja płaciła talibom za zabijanie Amerykanów, o czym Trump wiedział.

Zobacz też: Grom nad Hanoi. Operacja Thunderhead i najtajniejsza misja SR-71

(washingtonpost.com)

US Army / Staff Sgt. Gary A. Witte