Etiopska ofensywa mająca złamać opór Tigraju zyskała niespodziewanego sojusznika w postaci Erytrei. Przywódca regionalnego rządu Debretsion Gebremichael poinformował, że Erytrejczycy ostrzelali miasta Humera w pobliżu granicy z Sudanem. Minister spraw zagranicznych Erytrei Osman Saleh Mohammed stanowczo zdementował jednak doniesienia o udziale Asmary w pacyfikacji Tigraju.
Wspólna operacja wojskowa Addis Abeby i Asmary może być zaskoczeniem, jednak trudna historia dzieląca oba państwa blednie na tle otwartej wrogości Erytrejczyków wobec bojowników z Tigraju. Podpisany w 2018 roku pokój etiopsko-erytrejski nie zakończył wrogości między Erytreą a władzami w Mekelie. Asmara nadal postrzegała tamtejsze siły lokalne jako nieprzejednanego wroga.
Nieoficjalne doniesienie mówią o setkach zabitych w wyniku walk między siłami rządu centralnego a separatystami. Region nadal pozostaje odcięty od środków komunikacji, dlatego trudno zweryfikować pojawiające się doniesienia o ofiarach. Nacierające oddziały etiopskie zdobyły kontrolę nad lotniskiem w Humerze, a etiopskie samoloty mają przeprowadzać regularne bombardowania magazynów broni należących do tigrajskich bojowników.
Jest to tylko jedna z akcji podejmowanych przez Addis Abebę. Do Tigraju cały czas docierają kolejne etiopskie oddziały. Naoczni świadkowie donoszą o dziesiątkach ciężarówek z żołnierzami i pickupów z zamontowanymi karabinami maszynowymi kierujących się z Amhary w kierunku Tigraju. Dziennikarze etiopskiej telewizji FBC twierdzą, że do tej pory zabito 550 „ekstremistów”, a dwudziestu dziewięciu wzięto do niewoli.
Unia Afrykańska wezwała Etiopię do deeskalacji konfliktu i przerwania operacji. Addis Abeba ogłosiła, że ofensywa zostanie zakończona dopiero po zniszczeniu wszystkich składów broni należących do tigrajskich separatystów.
Przedłużająca się operacja może doprowadzić do katastrofy humanitarnej. Według przedstawicieli Chartumu w ostatnich dniach do Sudanu uciekło ponad 6 tysięcy uchodźców i trzydziestu etiopskich żołnierzy. Napływ cywilów uciekających przed eskalacją przemocy stanowi poważne wyzwanie dla gubernatora Kassali. Sudańczycy nie tylko całkowicie zamknęli granicę, ale też wysłali nad nią 6 tysięcy żołnierzy w obawie, że walki mogą przenieść się dalej na północ i przekształcić w kolejny regionalny kryzys.
Konflikt rozpoczął się 4 listopada, gdy rząd centralny oskarżył Tigrajski Ludowy Front Wyzwolenia o zaatakowanie posterunków wojskowych.
Zobacz też: Togoland Zachodni ogłasza niepodległość
(reuters.com, apnews.com, sudantribune.com)