Na początku ubiegłego roku program budowy w Chinach okrętów podwodnych dla Tajlandii wszedł na mieliznę. Przyczyną był brak możliwości dostarczenia przewidzianych w umowie niemieckich silników wysokoprężnych. Pekin ma wywierać coraz większą presję na Bangkok, aby ten zgodził się na diesle chińskiej produkcji. Ale tajlandzka marynarka staje okoniem. Przyczyną są informacje, że chińskie silniki są „notorycznie za głośne”.
W lutym ubiegłego roku deputowany związanej z byłym premierem Thaksinem Shinawatrą partii Pheu Thai ogłosił, że chińskiemu wykonawcy nie udało się pozyskać niemieckich diesli MTU396. Rewelacje deputowanego wywołały oburzenie opinii publicznej, ale media już wcześniej postanowiły bliżej przyjrzeć się sprawie. Wynik ich dochodzenia ociera się o farsę.
Niemiecki attaché wojskowy w Bangkoku Philipp Doert w liście opublikowanym na łamach dziennika Bangkok Post wyjaśnił, że Berlin de facto nie zabronił sprzedaży silników dla tajlandzkich okrętów. Wina leży po stronie chińskiej, która składając wniosek o zgodę na kupno diesli, nie wskazała, że są one przeznaczone dla jednostki budowanej dla Tajlandii. Rząd Niemiec uznał w związku z tym, że silniki mają trafić na chińskie okręty, a tym samym podlegają embargu na sprzedaż broni do Chin. Doert podkreślił, że strona chińska w żaden sposób nie konsultowała się z Niemcami w tej sprawie.
Sprawa była zaskakująca, bo wcześniej Berlin nie robił większych problemów z eksportem silników wysokoprężnych możliwych do wykorzystania przez siły zbrojne. Uległo to zmianie w ciągu ostatnich lat po serii publikacji w niemieckich mediach krytykujących sprzedaż do Chin urządzeń i technologii podwójnego zastosowania. Trzeba jednak pamiętać, że Pekin często dokonywał zakupów za pośrednictwem licznych firm słupów. Nie dziwi więc, że w pewnym momencie niemieckie przepisy eksportowe mimo wszystko zaostrzono.
Chiny produkują własne okrętowe diesle, na licencji i bez. Ale podobnie jak w przypadku atomowych okrętów podwodnych, także układy napędowe jednostek konwencjonalnych oceniane są przez wywiady innych państw jako zbyt głośne. Niemałe postępy w ciągu ostatnich lat nie zmieniły ogólnego obrazu sytuacji. Doświadczenia rosyjskie z ostatnich lat dodały nowe informacje do tego ogródka. Wyniku sankcji nałożonych po zajęciu Krymu w 2014 roku Rosja została odcięta od dostaw zachodnich silników wysokoprężnych. Rosjanie próbowali wykorzystać na niedużych jednostkach nawodnych diesle chińskiej produkcji, ale okazały się one zawodne i droższe niż silniki zachodnie.
Już w ubiegłym roku deputowany Yutthapong przyznał, że konieczna będzie rewizja kontraktu i ewentualne wpisanie do niego wykorzystania chińskich jednostek napędowych. Płynie stąd wniosek, że oferta eksportowa zakładała możliwość wykorzystania niemieckich silników. Królewska Marynarka Wojenna Tajlandii odmówiła odpowiedzi na pytania dziennikarzy, podobnie jak ambasada Chińskiej Republiki Ludowej w Bangkoku.
Negocjacje trwają, a sytuacja z silnikami MTU nie uległa zmianie. Jednocześnie tajlandzka marynarka wojenna miała nawiązać kontakty z pakistańskimi podwodnikami w celu poznania opinii na temat chińskich okrętów. Pakistan zamówił w roku 2015 aż osiem jednostek typu 039B. Pierwsze jednostki mają zostać dostarczone w tym roku i można przypuszczać, że zaczęło się już szkolenie pakistańskich załóg. Z drugiej strony tajlandzka marynarka miała wynająć zespół prawników, których zadaniem jest dokładne przestudiowanie kontraktu i wyszukanie luk prawnych pozwalających popchnąć naprzód jego realizację.
Chinese Navy Type 039B Yuan-class #submarine being docked at a Northern Theater Command pier in January. There are about 16 of these 039B Air Independent Propulsion subs https://t.co/qSXmxfTbqR pic.twitter.com/pkagnA0hPf
— Chris Cavas (@CavasShips) January 25, 2023
Jak widać, rezygnacja z umowy nie wchodzi w grę. Relacje między obydwoma państwami są zbyt bliskie, a kontrakt zbyt prestiżowy, aby Pekin pogodził się z klęską. Do tego Tajlandia jest liczącym się użytkownikiem chińskiej broni. Już pod koniec lat 80. Bangkok zamówił cztery fregaty typu 053HT, w tym roku banderę podniósł okręt desantowy-dok Chang typu 071E. Do tego można doliczyć między innymi: czołgi podstawowe VT-4, czołgi pływające VN-16 i bojowe wozy piechoty VN-1.
Przepychanki wokół dalszych losów kontraktu ilustrują dwa istotne zjawiska. Pierwszym jest dawanie przez tajlandzkie siły zbrojne priorytetu cenie. W latach 2015–2017 Centrum Studiów Strategicznych i Obronnych Narodowego Uniwersytetu Australii przeprowadziło wywiady z grupą 1800 tajlandzkich oficerów. Większość z nich wskazała niską cenę jako główną zaletę chińskiego sprzętu. Z drugiej strony, jak nieoficjalnie wiadomo, Pekin wywiera nacisk na klientów, aby nie upubliczniali jakichkolwiek informacji dotyczących jakości i eksploatacji broni made in China.
Okręty podwodne dla Tajlandii
W połowie ubiegłej dekady w Bangkoku podjęto decyzję o powrocie po kilkudziesięciu latach przerwy do eksploatacji okrętów podwodnych. Wpływ na to miał podwodny wyścig zbrojeń w Azji Południowo-Wschodniej i pozyskanie nowych jednostek tej klasy przez Indonezję, Malezję, Singapur i Wietnam. Główną przeszkodą dla Tajlandii były ograniczone fundusze.
scans from chinese intranet: 039A, 094, 093(G?), 039G. G(改) means modification. 039A is substantially different from 039G. It is more like a chinese KILO. dont know why "039" is kept. Maybe it means no more new diesel sub designs? (039B/C/D but no 040?) pic.twitter.com/dU1cQNL4Oc
— Taepodong (@stoa1984) August 7, 2018
Na początku roku 2017 zatwierdzono kupno pierwszego okrętu podwodnego typu S26T, czyli eksportowej wersji typu 039A. Po długich negocjacjach Chiny zaproponowały sprzedaż trzech jednostek w cenie dwóch, na co Bangkok z chęcią przystał. Koszt całego programu ma wynosić 22 miliardy bahtów (2,6 miliarda złotych), z czego 13,5 miliarda bahtów (około 1,6 miliarda złotych) miałoby przypadać na pierwszy okręt. Nie jest to jednak pewne. Według nowszych źródeł 22,5 miliarda bahtów to koszt dwóch pozostałych okrętów.
Prototyp jest już w budowie i ma zostać dostarczony w roku 2024. Oznacza to roczne opóźnienie w stosunku do pierwotnych planów. Do tego projekt od samego początku budził olbrzymie kontrowersje opinii publicznej, a z powodu pandemii w latach 2020–2022 zawieszono jego finansowanie.
Zobacz też: Zmarł Robert Hanssen – radziecki kret w FBI