Sytuacja w Syrii zaczyna skręcać w coraz gorszą stronę. Po niezbyt udanej Konferencji Dialogu Narodowego ostatnie dni przyniosły falę przemocy, przede wszystkim w muhafazie Latakia. Zwolennicy dawnego reżimu rozpoczęli ataki na siły bezpieczeństwa, do prowincji zostały ściągnięte posiłki z innych regionów kraju.

Bastion dawnej władzy

Muhafaza Latakia jest szczególnym regionem w kraju. Większość populacji stanowią tam alawici. To wywodzący się z szyizmu odłam islamu, który jednak mocno odbiega od muzułmańskiego mainstreamu, a jego przynależność do ummy była kontestowana przez bardziej radykalne odłamy. Z tej grupy wywodzi się rodzina Asadów, która od 1971 roku do grudnia ubiegłego roku władała Syrią. Dla dawnej władzy muhafaza Latakia była zapleczem władzy. To właśnie z mieszkańców tego regionu pochodziła spora część 4. Dywizji Pancernej, będącej jedną z podpór reżimu. Dla mniejszości alawickiej władza Asadów była natomiast gwarantem bezpieczeństwa przed większością sunnicką.

Reakcja na zmianę władzy była nieco mniej entuzjastyczna niż w takich miastach jak Aleppo czy Hims. Najbardziej charakterystycznym wydarzeniem z regionu było obalenie pomniku Hafiza al-Asada w mieście Latakia, który był następnie przeciągany po ulicach miasta. Szybko pojawiły się jednak protesty w związku z dewastowaniem sanktuarium alawickiego w Aleppo, o co oskarżono bojowników powiązanych z nową władzą. W ciągu ostatnich miesięcy mieliśmy również do czynienia z okazyjnymi atakami pozostałości bojówek prorządowych. Ostatnie dni przyniosły jednak znaczącą intensyfikację tych działań.

Powstanie antyrządowe

Eskalacja rozpoczęła się wczoraj serią walk toczonych na prowincji i w miastach. Oprócz muhafazy Latakia do walk doszło również w muhafazie Tartus. W Himsie doszło rzekomo do ostrzelania prorządowej manifestacji przez zwolenników Asada.

Informacje na temat wczorajszych wydarzeń nadal nie są w pełni uporządkowane. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w trakcie walk miało dotychczas zginąć 71 osób. W tej liczbie znajduje się 35 żołnierzy i funkcjonariuszy podległych rządowi, 32 bojowników proasadowskich i czworo cywili. Do regionu mają ściągać rządowe posiłki z Idlib i Himsu. Siły rządowe umacniają swoją obecność w głównych miastach regionu, ustanowiono również godzinę policyjną. Dochodzi do aresztowań. Według Charlesa Listera z Middle East Institute wczoraj zginęło około 150 osób. Walki toczą się z wykorzystaniem czołgów i artylerii, organizowane są zasadzki wzdłuż dróg. Do starć dochodzi między innymi w pobliżu rosyjskiej bazy Humajmim.

Rebelianci mają być skupieni wokół Wojskowej Rady na rzecz Wyzwolenia Syrii, którą przewodzi Ghias Dala, były oficer 4. Dywizji Pancernej. Nie wiadomo jednak, jak duża jest jego kontrola nad walczącymi siłami.

Na ten moment wątpliwe jest, aby wydarzenia z Latakii stanowiły bezpośrednie zagrożenie dla władzy Ahmada asz-Szary w Syrii. Buntownicy najprawdopodobniej nie są na tyle silni, by stale kontrolować terytorium w kraju. Nie wiadomo również, jak duże jest poparcie lokalnej ludności dla działań zbrojnych. Napięcia w regionie są jednak duże, a obecne starcia mogą przyczynić się do jeszcze większego wzrostu antagonizmów, tworząc spiralę nienawiści. Sam fakt intensywnych walk w Latakii pokazuje również, że władza Ahmada asz-Szary nie jest tak silna, jak może się wydawać, a kraj nadal musi mierzyć się z chaosem.

Tu nie Netflix – za nic nie trzeba płacić. Jak długo będziemy istnieć, tak długo dostęp do naszych treści będzie darmowy. Pieniądze są jednak niezbędne, abyśmy mogli funkcjonować.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

MAJ BEZ REKLAM GOOGLE 93%

Izraelskie wpływy w Syrii?

Sytuacja na wybrzeżu nie jest jedynym problemem dla Damaszku. W As-Suwajdzie doszło do niewielkiego, ledwie pięćdziesięcioosobowego protestu druzów, którzy nawoływali do nieposłuszeństwa wobec rządu Ahmada asz-Szary. W trakcie demonstracji było widoczne zdjęcie Muwafaka Tarifa, przywódcy izraelskich druzów.

Zbiega to się w czasie z ogłoszeniem przez Binjamina Netanjahu planu wspierania społeczności druzyjskiej w Izraelu, który częściowo dotyczy również Wzgórz Golan. Może to być zbieg okoliczności, warto również pamiętać, że demonstracja w As-Suwajdzie było mikroskopijna. Stanowi to jednak kolejną flagę ostrzegawczą dla rządu w Damaszku.

Izrael wzbudza również zainteresowanie Kurdów. W środę dowódca Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF) Mazlum Abdi zasygnalizował gotowość do współpracy z Izraelem, który mógłby zapewnić bezpieczeństwo syryjskim Kurdom. Zwolennikiem zacieśnienia współpracy kurdyjsko-izraelskiej jest między innymi minister spraw zagranicznych Izraela Gideon Saar, który objął to stanowisko w listopadzie poprzedniego roku.

Wypowiedź Abdiego nie odnosi się do żadnej konkretnej propozycji, a kurdyjski wojskowy zaznaczył, że SDF przyjmie pomoc od każdego, kto będzie chciał im pomóc w ochronie lokalnej ludności i utrzymaniu obecnych osiągnięć. Nie zmienia to faktu, że ewentualnie zbliżenie kurdyjsko-izraelskie wydaje się kuszącą opcją. Wzmocniłoby to pozycję SDF w oczach Donalda Trumpa, jak również ułatwiłoby to stawianie oporu protureckim bojówkom.

Miałoby to również wpływ na relacje z Damaszkiem, tutaj jednak sprawy mogłyby się potoczyć w różnych kierunkach. Izrael zyskałby za to nowy sposób nacisku na Syrię i Turcję. Wspieranie Kurdów mogłoby również nieco poprawić wizerunek Izraela w państwach zachodnich. Na ten moment o relacjach kurdyjsko-izraelskich niewiele wiadomo. Najprawdopodobniej dochodzi do nieformalnych kontaktów, jednak nie wiemy, jaka jest ich intensywność i natura.

Anas Alkharboutli / dpa picture alliance / Alamy Stock Photo