Turcja pozostaje aktywnym graczem politycznym w Afryce. Utrzymywanie relacji strategicznych z państwami na kontynencie oznacza, że głos Ankary obecnie jest głośny i wybrzmiewa w wielu częściach globalnego Południa. Od politycznego zaangażowania w rozmowy Somalia–Somaliland aż po próbę wymuszenia zawieszenia broni między Rwandą a Demokratyczną Republiką Konga – Turcja z kryzysu na kryzys pokazuje, że należy do globalnej wagi ciężkiej. Upublicznione przez dziennikarzy The Washigton Post informacje wskazują, że za niedawnymi sukcesami sudańskiego wojska może stać tureckie uzbrojenie.

U nas na wsi dowody je komentar: Bayraktar

Powyższe zdanie pochodzi z niezwykle popularnej ukraińskiej piosenki sławiącej tureckie drony Bayraktar TB2. Maszyny odegrały niebagatelną rolę w pierwszej fazie walki przeciwko Rosjanom podczas pełnoskalowej inwazji. Tak narodziła się legenda. Tureckie bezzałogowce zdobyły globalną markę sprzętu idealnie nadającego się do walki w warunkach nowoczesnego pola walki.

Nic dziwnego, że zainteresowali się nimi również Sudańczycy z obu stron wojny domowej. Oficjalnie ani producent, firma Baykar, ani turecki rząd nie odnieśli się do doniesień o zawarciu kontraktu z Chartumem. Powodem prawdopodobnie jest ochrona dobrego wizerunku. Wiązanie tureckiego sprzętu z niezwykle brutalną wojną domową nie ułatwi budowania dobrego piaru.

Wojna to jednak ogromne zyski. Krwawe pieniądze płyną szerokim strumieniem, szczególnie do tych podmiotów, które gotowe są do działania na dwa fronty. W czasie, gdy przedstawiciele Baykara negocjowali dostawy dla sudańskich sił zbrojnych, turecka Arca Defence miała układać się z przedstawicielami Sił Szybkiego Wsparcia generała Mohameda Hamdana Dagalo „Hemedtiego”. Również w tym przypadku wszystko opiera się na plotkach. Dostawy broni do kraju objętego zarówno amerykańskimi, jak i europejskimi sankcjami zawsze będą ukrywane, nawet jeśli ostatecznie staną się tajemnicą poliszynela.

Tu nie Netflix – za nic nie trzeba płacić. Jak długo będziemy istnieć, tak długo dostęp do naszych treści będzie darmowy. Pieniądze są jednak niezbędne, abyśmy mogli funkcjonować.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

MAJ BEZ REKLAM GOOGLE 93%

Tureckie uzbrojenie postrzegane jest jako klucz do sukcesu. Dlatego Algoney Hamdan Dagalo Musa, brat dowódcy Sił Szybkiego Wsparcia, regularnie utrzymywał kontakty z przedstawicielami Acra Defence. Założona w 2020 roku spółka to nowy gracz na arenie międzynarodowej i dopiero zdobywa pozycję. Dowódcy SSW starali się przekonać Turków o bezpieczeństwie potencjalnego kontraktu, mimo że bojownicy nie mogą formalne uzyskać dostępu do tego rodzaju sprzętu.

Kontakt był jednak obustronny. Özgür Rodoplu, przedstawicielka AD, miała próbować odkupić od SSW wyrzutnie BM-21 Grad, jednak bojownicy odmówili, uzasadniając to faktem, że sami potrzebują ciężkiego sprzętu do walki z siłami rządowymi. Zapytana o kontakty z sudańskimi rebeliantami, Rodoplu stanowczo zaprzeczyła, że doszło do jakichkolwiek transakcji. Przyznała jednak, iż utrzymuje stały kontakt z rebeliantami.

Rozczarowanie związane z niemożnością przeciągnięcia na swoją stronę przedstawicieli Acra Defence sprawiło, że dowódcy SSW stali się zdesperowani. Próbowali bezpośrednio kontaktować się z szefem Baykara, jednak kontakt został przekazany wiceprezesowi Eşrefowi Evliyaoğlu, który zdecydowanie odmówił jakichkolwiek dostaw. Rebelianci mieli oferować podwójne stawki, jednak dała o sobie znać żyłka biznesowa Baykara. Doraźny zysk nie jest wart utraty potencjalnych odbiorców zniechęconych informacjami o zaopatrywaniu rebeliantów znanych przede wszystkim ze zbrodni przeciwko ludności cywilnej.

Stroną, z którą negocjowali przedstawiciele Baykara, była rządowa agencja Defence Industries Systems – sudański odpowiednik naszej Agencji Uzbrojenia. DIS jest objęta amerykańskimi sankcjami za zaangażowanie w dostawy broni do Sudanu. Kontrakt miał zostać podpisany przez Mirghaniego Idrisa Suleimana, dyrektora DIS.

Dostawa z sierpnia i września 2024 roku miała obejmować 600 niesprecyzowanych pocisków, sześć dronów TB2 i trzy naziemne stacje dowodzenia. Firma obiecała również wysłanie 48 specjalistów stanowiących personel techniczny. Później dosłano jeszcze dwa TB2. Za stronę logistyczną miała odpowiadać zarejestrowany w Sankt Petersburgu Awiakon Citotrans. Działający na rynku od 1995 roku przewoźnik wyspecjalizował się w zleceniach obejmujących transport ciężkich, niebezpiecznych ładunków o wysokiej wartości – idealny profil dla dostawcy broni. We flocie AC znajduje się pięć samolotów Ił-76.

Dwa kursy samolotów AC zostały zidentyfikowane podczas realizacji kursu Bamako–Port Sudan. Początek i koniec trasy nie są przypadkowe. Oba miejsca trzymane są w żelaznym uścisku przez kontrolowanych z Moskwy najemników, co umożliwiło bezproblemowe przeprowadzenie operacji. Wyparcie większości sił Amerykanów i Francuzów z Sahelu sprawiło, że Rosjanie wraz ze swoimi sprzymierzeńcami mogą dość swobodnie realizować tego rodzaju działania.

Sudańska szachownica

Rosjanie, Turcy… a do tego jeszcze Irańczycy, Ukraińcy i Emiratczycy. Wojna w Sudanie zmieniła kraj w planszę, na której każdy próbuje ustawić swoje pionki. Chartum stał się polem walki o wpływy, intratne kontrakty i budowanie pozycji strategicznej w regionie. Do tej pory udział Ankary przyćmiony był między innymi przez wysiłki Moskwy, starającej się zdobyć pozwolenie na założenie bazy marynarki wojennej w Port Sudanie. Równie głośne było ujawnienie szerokiego wsparcia wojskowego, jakiego udzielają SSW Zjednoczone Emiraty Arabskie. Oprócz pomocy militarnej mają dostarczać między innymi wyszkolonych operatorów dla dronów made in China.

Jednym z najbardziej zaskakujących aspektów jest udział w konflikcie kolumbijskich najemników wykorzystywanych przez ZEA. Scenariusz, zgodnie z którym Kolumbijczycy trafiają na front w Sudanie, jest zazwyczaj bardzo podobny. Kandydaci na najemników są przekonani, że będą pracować w ZEA. Dopiero na miejscu okazuje się, że Dubaj to pierwszy przystanek na długiej drodze. Według relacji samych Kolumbijczyków wielu z nich byłoby gotowych podjąć pracę w Libii, jednak wieść o służbie w Sudanie mrozi krew w żyłach. Przestraszeni mężczyźni zostają przewiezieni do hoteli w Bengazi, gdzie czekają na konwój dowodzony przez przedstawicieli Sił Szybkiego Wsparcia.

Zaplanowana na osiem dni wyprawa kończy się w Darfurze, gdzie najemnicy dołączają do rodaków, którzy już walczą w zachodniej części Sudanu. Wielu Kolumbijczyków kierowanych jest w okolice Al-Faszir, gdzie toczyły się jedne z najcięższych walk między sudańskim wojskiem a bojownikami SSW.

Nie po raz pierwszy emiracka firma zajmuje się pozyskiwaniem najemników do walki na Bliskim Wschodzie. W 2020 roku Black Shield Security Services miała organizować przyjazd kilkuset Sudańczyków do Jemenu. Tym razem to Global Security Services Group ma stać za dostarczaniem personelu, który ostatecznie kierowany jest do Sudanu. Portal La Silla Vacía, którego dziennikarze jako pierwsi przekazali informację o losie najemników, ustalił, że około czterdziestu Kolumbijczyków wyraziło chęć powrotu do kraju, ale uniemożliwiono im opuszczenie hotelu.

Przez liczbę podmiotów zaangażowanych w wojnę trudno spodziewać się szybkiego zakoń­cze­nia konfliktu bez zdecydowanej interwencji z zewnątrz. Niezależna Między­naro­dowa Misja Ustalania Faktów ONZ w Sudanie rekomenduje powołanie międzynarodowych sił pokojowych mogących, z poparciem Rady Bezpieczeństwa, ustabilizować pogrążony w chaosie kraj. Skala przemocy stosowana przez obie strony przypomina skalą ludobójstwo w Rwandzie. Podobnie jak wówczas niezbędna może okazać się dobrze zorganizowana operacja wymuszająca na stronach zaprzestanie walk i rozpoczęcie rozmów. Kraj w dużej mierze został już zdewastowany przez wojnę generałów.

Inną możliwością jest próba powołania misji pod egidą Unii Afrykańskiej. Organizacja miała na celu wspieranie inicjatyw panafrykańskich, jednak opieszałość i, jak na ironię, brak inicjatywy sprawiają, że sami mieszkańcy kontynentu nie pokładają zbyt wielu nadziei w jej działaniach. Niewątpliwym atutem tego rozwiązania byłaby jednak próba załatwienia afrykańskiego problemu przez samych Afrykanów. Jakikolwiek scenariusz zostanie zastosowany, będzie on wymagał współpracy ze strony władz Sudanu, które obecnie bardziej niż pokojem zainteresowane są przeciąganiem wojny na wyniszczenie.

Bayhaluk, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International