Wojna domowa w Sudanie jest obecnie naj­po­waż­niej­szym kryzy­sem huma­ni­tar­nym na świecie. Wiele okrucieństw wychodzi na światło dzienne miesiące po samych zdarzeniach. Czasami jednak zdarza się coś, co trudno pominąć. Takim wydarzeniem może być desperacki krok stu kobiet z prowincji Al-Dżazira, które popełniły samobójstwo w obawie przed dostaniem się w ręce bojowników Sił Szybkiego Wsparcia.

Bojownicy prowadzą kampanię terroru w prowincji leżącej na południe od Chartumu. Przed wojną domową było to jedno z najważ­niej­szych centrów rolniczych kraju. Operacja SSW nie ma większego znaczenia militarnego. Jej celem jest zastraszenie ludności i zemsta. Według doniesień przed­sta­wi­cieli The Strategic Initiative for Women in the Horn of Africa (SIHA) fala przemocy jest odpowiedzią SSW na przejście jednego z lokalnych dowódców na stronę rządu. Taka nielojalność spotkała się z odwetem, a skoro nie było możliwości uderzenia w samego zdrajcę, zaatakowano prowincję, z której pochodził.

Stosowanie masowych represji wobec mieszkańców całych prowincji mieści się w ludobójczej logice wojen domowych. Tutaj jednak skala i intensywność działań przekracza wszelkie wyobrażenia. Napady, takie jak złupienie szpitala w Rufie 24 października, zdarzają się niemal na porządku dziennym. Równie częste jest stosowanie przez napastników przemocy seksualnej jako formy represji.

Podczas grabieży bojow­nicy po­wszech­nie dokonują zabójstw, tortur i gwałtów zbiorowych. Ofiary nie mogą liczyć na żadną formę pomocy i, o ile przeżyją, zostają zostawione samym sobie. W Al-Dżazirze około stu kobiet miało popełnić samobójstwo w obawie przed tym, co mogłoby je spotkać z rąk zbrodniarzy.

Powszechne są również masowe mordy i eksterminacje całych wsi. Od października w atakach na pięćdzie­siąt osad zamordowano ponad tysiąc osób, a okaleczono znacznie więcej. W jednym ataku na wsie As-Seraja i Azra bojownicy SSW zabili 124 cywilów. Do równie krwawych masakr dochodzi na terenie całego kraju. Najgorzej sytuacja ma wyglądać w regionie, który od dekad pozostaje jednym z symboli ludobójstwa — Darfurze. Cywile nie mogą liczyć na wsparcie rządu. Wojsko jest zbyt zajęte walką, żeby móc wesprzeć zaatakowane społeczności. Zmagania o władzę przynoszą Sudańczykom wyłącznie śmierć i zniszczenie, a konflikt nie zmierza w kierunku trwałego rozwiązania. A na widnokręgu pojawił się kolejny problem: odradzające się separatyzmy.

Południe Sudanu chce niezależności

Przedłużająca się wojna domowa doprowadziła do podniesienia kwestii integralności terytorialnej Sudanu. Obecnie najgłośniejsze nawoływania do podważenia status quo słychać ze strony Dinka Ngok zamieszkujących pogranicze Sudanu i Sudanu Połud­nio­wego w Kordofanie Zachodnim. Ich status pozostaje nieuregulowany jeszcze od czasów secesji Dżuby, jednak obecna sytuacja sprawiła, że lokalne elity wyraziły gotowość do rozmów na temat niezależności.

Skoncentrowani głównie wokół miasta Abyei członkowie Dinka Ngok zgodnie z układem z 2005 roku otrzymali możliwość przepro­wa­dze­nia referendum w sprawie tego, do którego z Sudanów pragną się przyłączyć. Decyzję odłożono wówczas na nieokreśloną przyszłość. W dokumencie przedstawionym Tymczasowym Siłom Zbrojnym ONZ w Abyei (UNISFA) stwierdzili, że Sudan nie pogodzi się z wynikiem głosowania, a Sudan Południowy nie ma woli ani środków, aby iść na wojnę dla niewielkiego plemienia. Z tych powodów Dnika Ngok zwrócili się z prośbą o wsparcie polityczno-wojskowe do Narodów Zjednoczonych.

Bez uznania niepodległości Dinka Ngok nie mogą korzystać z pełni praw. Układ z 2005 roku pozwalał im na posiadanie podwójnego obywa­tel­stwa, jednak sytuacja polityczna w regionie sprawiła, że dawne gwaran­cje przestają mieć znaczenie. Abyei domaga się możliwości reali­zo­wa­nia prawa do samo­rząd­ności i nie­za­leż­ności, które może być trudne do osiągnięcia dla de facto części państwa uwikłanego w krwawą wojnę domową.

Największy kryzys humanitarny na świecie

Wojna między siłami rządowymi a Siłami Szybkiego Wsparcia generała Mohameda Hamdana Dagalo „Hemed­tiego” trwa od kwietnia 2023 roku, a rozwiązanie jest tak samo daleko, jak było dwa, trzy lub cztery miesiące temu. Na zmaganiach generałów oczy­wiś­cie naj­bar­dziej cierpi ludność cywilna. Społeczność między­naro­dowa zaczyna dostrzegać, że sytuacji nie da się dłużej ignorować.

Niezależna Między­naro­­dowa Misja Ustalania Faktów ONZ w Sudanie rekomenduje powołanie między­naro­do­wych sił pokojowych mogących, z poparciem Rady Bezpieczeństwa, ustabilizować pogrążony w chaosie kraj. Skala przemocy stosowana przez obie strony przypomina skalą ludobójstwo w Rwandzie. Podobnie jak wówczas niezbędna może okazać się dobrze zorga­ni­zo­wana operacja wymu­sza­jąca na stronach zaprzestanie walk i rozpoczęcie rozmów. Kraj w dużej mierze został już zdewastowany przez wojnę generałów.

Drodzy Czytelnicy! Dziękujemy Wam za hojność, dzięki której Konflikty pozostaną wolne od reklam Google w listopadzie.

Zabezpieczywszy kwestie podstawowe, możemy pracować nad realizacją ambitniejszych planów, na przykład wyjazdów na zagraniczne targi, aby sporządzić dla Was sprawozdania, czy wyjazdów badawczych do zagranicznych archiwów, dzięki czemu powstaną nowe artykuły. Pasek odlicza do kwoty 1200 złotych.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Z tą zbiórką zwracamy się do Czytelników mających wolne środki finansowe, które chcieliby zainwestować w rozwój Konfliktów. Jeśli nie macie takich środków – nie przejmujcie się. Bądźcie tu, czytajcie nas, polecajcie nas znajomym mającym podobne zainteresowania. To wszystko ma dla nas ogromną wartość.

36%

Problemem może okazać się zorganizowanie między­naro­do­wych sił pokojowych. Jeśli ciężar zorganizowania misji weźmie na siebie Rada Bezpieczeństwa, spodziewany jest opór ze strony Rosji. Moskwa, za pośrednictwem najemników związanych z Grupą Wagnera, jest jedną ze stron próbujących aktywnie wpływać na sytuację w Sudanie. Działania Kremla zorientowane są na umacnianie swoich wpływów, a nie pomoc cywilom. Strategicznym celem jest zabezpieczenie bazy marynarki wojennej w Port Sudanie.

Inną możliwością jest próba powołania misji pod egidą Unii Afrykańskiej. Organizacja miała na celu wspieranie inicjatyw panafry­kań­skich, jednak opieszałość i, jak na ironię, brak inicjatywy sprawiają, że sami mieszkańcy kontynentu nie pokładają zbyt wielu nadziei w jej działaniach. Niewątpliwym atutem tego rozwiązania byłaby jednak próba załatwienia afrykańskiego problemu przez samych Afrykanów. Jakikolwiek scenariusz zostanie zastosowany, będzie on wymagał współpracy ze strony władz Sudanu, które obecnie bardziej niż pokojem zainteresowane są przeciąganiem wojny na wyniszczenie.

Przeciągająca się wojna domowa doprowadziła do poważnych zmian w gospodarce kraju. Uzależniony od eksportu ropy naftowej Sudan z powodu działań SSW i ataków na instalacje stracił ogromne fundusze. Taki los spotkał między innymi pola wydobywcze Balila w Kordofanie Zachodnim. Tylko w tej prowincji doszło do zniszczenia lub uszkodzenia instalacji wydobywczych na aż dziesięciu polach. Szabrownicy i dywersanci atakują zarówno pola naftowe, jak i rafinerie czy biura.

RomanDeckert, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International