16 i 17 maja doszło do starć o podłożu etnicznym w stanie Jonglei w zachodniej części Sudanu Południowego. Według świadków odpowiedzialnymi za ataki – które zakończyły się śmiercią aż 300 osób – są młodzi mężczyźni z ludu Murle. Motywem najprawdopodobniej był zamiar uprowadzenia stada bydła. Były to jedne z najkrwawszych ataków w ciągu ostatnich kilku lat.
Ofiar jest tak wiele, ponieważ napastnicy spotkali się z zorganizowanym i silnym oporem okolicznej ludności. Bydło stanowi nie tylko najważniejszy zasób dla mieszkańców regionu, ale również symbol bogactwa i prestiżu.
Złodzieje spodziewali się, że z łatwością wykradną okoliczne stado krów, jednak miejscowa grupa samoobrony była czujna. Po ponadtrzygodzinnej wymianie ognia obrońcy zostali zmuszeni do wycofania się. Obie strony poniosły ciężkie straty. Napastnicy doszczętnie spalili dwie wsie – Pieri i Pamai.
Już kilka dni wcześniej w okolicy panowała napięta atmosfera. Mieszkańcy powtarzali pogłoski o mobilizacji mężczyzn Murle, dlatego obawiano się potencjalnego ataku. Nikt jednak nie spodziewał się starć na taką skalę. Wśród 300 ofiar jest troje wolontariuszy pracujących dla Lekarzy bez Granicy i miejscowego oddziału Czerwonego Krzyża
Przedstawiciel lokalnej administracji Ajak Ligo nie potwierdził doniesień o krwawych starciach. Oświadczył, że region jest odcięty od komunikacji z resztą kraju i informacje docierają z dużym opóźnieniem. Wezwał jednak do oparcia się przede wszystkim na tradycyjnych formach rozwiązywania konfliktów – spotkaniach przedstawicieli starszyzn obu społeczności.
Zobacz też: Złodzieje bydła wymordowali wioskę w środkowej Nigerii
(voanews.com, bbc.com)