Izraelska operacja „Strażnik Murów” w Strefie Gazy jest wszechstronnie analizowana. Nie może więc dziwić, że doświadczenia Izraelczyków próbuje zbadać również Departament Obrony Stanów Zjednoczonych. W tym celu utworzono dziesięcioosobowy zespół byłych wojskowych, którego zadaniem było przestudiowanie działań bojowych i pozabojowych w Strefie Gazy i wyciągnięcie wniosków, które pomogą w tworzeniu przyszłej taktyki walki amerykańskich sił zbrojnych. Prace zespołu powołanego przez organizację Jewish Institute for National Security of America (JINSA) prowadzą do stwierdzenia, że największe znaczenie w przyszłych konfliktach może odgrywać wojna informacyjna, a zwłaszcza przygotowanie się działania dezinformacyjne przeciwnika.
Jedna operacja, różne cele
Izraelczycy określili operację „Strażnik Murów” jako pierwszy konflikt zbrojny tego kraju prowadzony w ramach koncepcji wojny wielodomenowej. Cahal w ataku na Hamas wykorzystywał równolegle siły powietrzne, artylerię, czołgi podstawowe, piechotę i jednostki nawodne marynarki wojennej. Nie byłoby w tym nic odkrywczego w XXI wieku, gdy nie to, że wszystkie siły korzystały z algorytmów określających (teoretycznie) optymalny sposób porażenia celu, uwzględniający trzy kryteria: wydajność, dostępność i koszt.
Na dużą skalę wykorzystywano elementy sztucznej inteligencji i zintegrowanego systemu zarządzania walką Elbit Digital Army 750. Należy również zwrócić uwagę na niemal doskonałą współpracę między różnymi gałęziami sił zbrojnych Izraela. Większa przejrzystość działań marynarki, wojsk lądowych i sił powietrznych miała pozwolić na uzyskanie efektu synergii i skutecznej realizacji zadań.
Izraelczycy atakowali w większości rozpoznane cele wojskowe Hamasu, z czasem zwiększając tempo uderzeń – zaatakowali tyle samo celów w jedenaście dni, co w ciągu siedmiu tygodni walk w 2014 roku. Ze względu na szybkie użycie wielu rodzajów wojsk Izrael uczynił bezużyteczną większość tuneli Hamasu i zatrzymał prawie wszystkie jego operacje ofensywne, z wyjątkiem ostrzału rakietowego i moździerzowego. Tak zdecydowaną operację i wysokie tempo Jerozolima zawdzięcza ciągłemu monitorowaniu aktywności przeciwnika w Strefie Gazy.
O dostarczenie informacji dbały bezzałogowe statki latające i samoloty wielozadaniowe F-35I Adir oraz podziemne czujniki rozmieszczone wzdłuż bariery granicznej. Ponadto na bieżąco analizowano sytuację przeciwnika, wyłuskując kolejne celem i nadając im odpowiednie stopnie zagrożenia, co wyznaczało kolejność ich niszczenia. Używając systemów zarządzania polem bitwy, dowództwo w czasie rzeczywistym wysyłało do jednostek bojowych pakiety uderzeniowe i informacje o otaczających obszarach, a dopasowanie typu amunicji do celu zwiększało skuteczność nalotów.
Wnioski amerykańskiego zespołu nie stoją w sprzeczności z konkluzją analityków badających ten konflikt w Izraelu, ale stanowią jej uzupełnienie. Hamas nie szukał zwycięstwa wojskowego – o takie jest niezmiernie trudno, tocząc konflikt z przeciwnikiem wyraźnie silniejszym. Należy wówczas sięgać po środki asymetryczne. To właśnie zrobiło dowództwo Hamasu, traktując Strefę Gazy wyłącznie jako jedną domenę swojej wielodomenowej walki.
Rzecz jasna, Hamas nie zrezygnował z środków czysto bojowych. Podjął próby uszkodzenia izraelskich platform wydobywczych na polu naftowym Tamar; Hamas i Palestyński Islamski Dżihad przeprowadzały też ataki rakietowe na izraelskie bazy lotnicze (Chacor, Chacerim, Newatim, Tel Nof, Palmachim i Ramon) oraz magazyn amunicji gdzieś pomiędzy Aszdodem i Aszkelonem, stosując dobrze znaną taktykę zmasowanych ataków rakietowych. Obliczono, że do 17 maja przeprowadziły 3100 takich uderzeń na terytorium Izraela, licząc, że przynajmniej części z nich uda się wyrządzić jakieś szkody (z marnym skutkiem z powodu skuteczności przechwyceń lądowych i pokładowych systemów obrony powietrznej Kipat Bar’zel).
Pomimo zademonstrowanego potencjału Hamas nie spodziewał się ani nie szukał zwycięstwa militarnego nad Izraelem. Zamiast tego główne cele strategiczne podczas kolejnego już starcia z głównym adwersarzem można określić jako polityczne i informacyjne: Hamas starał się wzmocnić swoją pozycję i piar wśród Palestyńczyków, jednocześnie delegitymizując Izrael. Istotną częścią strategii było użycie przez Hamas ludzkich tarcz, taktyki znanej chyba, odkąd ludzie zaczęli rozwiązywać spory za pomocą wojny.
Muzułmański Ruch Oporu już nieraz pokazywał, że umieszczanie instalacji wojskowych w gęsto zaludnionych cywilnych dzielnicach Gazy jest elementem doktryny wojennej. Ma to dwojaki cel: zmierza do skomplikowania izraelskich operacji, a w przypadku, gdy nie uda się zapobiec stratom pobocznym (śmierć ludności cywilnej, zniszczenie obiektu użyteczności publicznej, na przykład szpitala), stwarza możliwość oskarżenia Sił Obronnych Izraela o naruszenie praw rządzących konfliktami zbrojnymi.
Izrael dążył do realizacji celów militarnych na poziomie czysto operacyjnym. Nie był skuteczny przeciwko Hamasowi w sferze informacyjnej, nie przeciwdziałał ani dezinformacji (celowo fałszywym lub wprowadzającym w błąd wiadomościom rozpowszechnianym przez Hamas), ani fałszywym informacjom bezwiednie powielanym przez media lub opinię publiczną. Izraelski przekaz koncentrował się na dostarczaniu szczegółów na temat operacji wojskowych, ale nie uzasadniał legalności działań i nie kwestionował fałszywych informacji ani nie zwracał uwagi na taktykę ludzkich tarcz.
Footage of the moment an Israeli air raid bombed Jalaa Tower housing the offices of Al Jazeera, BBC and AP in Gaza Strip. #GazaUnderAttack
📸: @afpfr pic.twitter.com/irYf8jmDUc
— Amir (@jrarabi14) May 15, 2021
Ponieważ każda ze stron dążyła do fundamentalnie różnych celów, zarówno Izrael, jak i Hamas uważają się za triumfatorów. Taki obrót sprawy zachęca Hamas do dalszego wykorzystywania domeny informacyjnej w celu uzyskania przewagi politycznej i strategicznej. Należy przypomnieć, że to nie pierwszy głos w tej sprawie. Jeszcze w czasie konfliktu Awi Issacharoff w portalu The Times of Israel stwierdził, że przywódcy Hamasu zjednali sobie nie tylko ogół Palestyńczyków, ale też cały świat arabski. Ponadto pozyskali sojuszników w samym Państwie Żydowskim i udaje im się poróżnić opinię publiczną w tym kraju w podejściu do konfliktu.
Dezinformacja – pozabojowe zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych
Co to oznacza dla Stanów Zjednoczonych? Szczegółowe badania nad „Strażnikiem Murów” pod auspicjami JINSA ujawniły szereg innych problemów. Mogą one się okazać bardzo ważne w ramach rywalizacji mocarstw. Twórcy raportu twierdzą, że niezależnie od tego, kto będzie przyszłym przeciwnikiem – Iran, Chińska Republika Ludowa czy Federacja Rosyjska – trzeba liczyć się w wojną hybrydową. Duże zagrożenie będzie płynąć ze strony wspieranych przez Iran milicji, rosyjskich „zielonych ludzików” i prywatnych kontrahentów wojskowych czy też chińskich flotylli „łodzi rybackich”.
Waszyngton powinien wziąć pod uwagę, że państwa w coraz większym stopniu walczą jak siły niekonwencjonalne. Utrzymując swoje działania poniżej progu wojny i zaprzeczając zaangażowaniu struktur państwowych, obliczają je na brak reakcji Stanów Zjednoczonychlub na jakieś nieprzemyślane kontrakcje. Zdaniem zespołu Waszyngton będzie raczej unikać angażowania się w taką rywalizację i skupi się na rozwoju sił gotowych do przełamania oporu militarnego. Powinien jednak nie marginalizować pozabojowych aspektów wojny i opracować plany reagowania i/lub odstraszania przeciwników stosujących takie praktyki.
Wszelkie takie plany muszą być antytezą niedociągnięć Izraela w ostatnim konflikcie, a w szczególności nie mogą powielić oddania domeny informacyjnej przeciwnikowi, przy zachowaniu wszystkich zalet pokazanych w boju. Dyskredytowanie Izraela poprzez szerzenie dezinformacji daje na tacy strategiczny podręcznik do równoważenia asymetrycznej przewagi militarnej. Mało odkrywcze jest to, że demokracja jest szczególnie wrażliwa na niezadowolenie opinii publicznej. Wróg będzie wykorzystywał każdą możliwość, aby podkopać autorytet rządzących i dążyć do wywołania niepokojów społecznych, na przykład przez obrońców praw człowieka.
Zdaniem twórców raportu, aby przeciwdziałać rosyjskim operacjom informacyjnym i chińskiej „dyplomacji wilczych wojowników”, należy stworzyć coś na wzór Radia Wolna Europa i Głosu Ameryki, instytucji, które zawodowo będą zajmować się tworzeniem piaru US Army lub szerzej: amerykańskich sił zbrojnych. Wydaje się, że będzie to jeden ze sposobów na przewagę państw autokratycznych z zakresie wrażliwości na szerzenie niewygodnych dla rządu informacji.
Zwłaszcza że przyszłe konflikty, w które zaangażuje się Waszyngton, mogą różnić się od tych, z którymi zmagał się Izrael w Strefie Gazy. Siły amerykańskie będą konfrontować się z przeciwnikami w środowiskach znacznie bardziej złożonych niż Gaza – tak samo gęsto zaludnionych przez cywilów, ale odległych, z bardziej ograniczonym wywiadem, z niewielką przewagą w powietrzu lub nawet przy jej braku. Jednocześnie wróg będzie patrzył na zachowanie zgodności z prawem rządzącym konfliktami zbrojnymi.
Twórcy raportu na koniec zaznaczyli, że w ramach przygotowań do takich operacji Stany Zjednoczone powinny uczyć się na doświadczeniach swojego izraelskiego partnera, jak skutecznie, efektywnie i legalnie walczyć z przeciwnikami, którzy chcą prowadzić konflikt asymetryczny. Przeciwnik – Hamas – jest pozornie odległy. Warto jednak zauważyć, że za dostawą środków do prowadzenia walki w domenie informacyjnej dla palestyńskiej organizacji stoi Islamska Republika Iranu, całkiem namacalny przeciwnik amerykańskich sił zbrojnych.
Zobacz też: Czego można się spodziewać po przyszłym brytyjskim okręcie podwodnym?