Potwierdziło się to, o czym od dawna spekulowały media branżowe i na co mieli nadzieję miłośnicy lotnictwa. W ramach programu wymiany jednostek napędowych samoloty bombowe B-52H Stratofortress pożegnają literę „H”, która towarzyszy im od sześciu dekad. Maszyny z silnikami Rolls-Royce F130 będą nosić oznaczenie B-52J. Jak pisze Air & Space Forces Magazine, plan taki potwierdzają dokumenty budżetowe US Air Force na rok podatkowy 2024.
W pierwszych latach służby Stratofortressy zmieniały literki jak rękawiczki. B-52G pojawił się w służbie w roku 1959, zaledwie siedem lat po oblocie prototypu, B-52H – w 1961. Notabene jedną z głównych zmian w B-52H były właśnie nowe silniki Pratt & Whitney TF33-P-3 w miejsce używanych wcześniej kolejnych wersji rodziny P&W J57.
Od tego czasu wprowadzano różne pomniejsze modyfikacje, ale żadna nie była zakrojona na taką skalę, aby uzasadnić zmianę oznaczenia. Bodaj jedyna okazja nadarzyła się w latach dziewięćdziesiątych, kiedy usuwano działka ogonowe kalibru 20 milimetrów służące do samoobrony. Takie symboliczne zerwanie z dziedzictwem drugiej wojny światowej można było uczcić nową literą. Nikt wówczas nie forsował tego pomysłu, ale jak widać – co się odwlecze, to nie uciecze.
Prawdę mówiąc, gdyby nawet teraz USAF nie zdecydował się na zmianę oznaczenia, byłaby to kpina ze zdrowego rozsądku. Wymiana silników sama w sobie jest rewolucyjną modyfikacją, a przecież na tym się nie skończy. Szczegółowo o spodziewanych zmianach w konstrukcji bombowca pisaliśmy w tym artykule. Tu przypomnijmy jedynie, że przebudowie ulegnie nos samolotu. Nie będzie już tak szpiczasty jak w B-52H, ale raczej będzie przywodzić na myśl wcześniejsze wersje Stratofortressa.
W nosie znajdzie się stacja radiolokacyjna klasy AESA, zmodyfikowana wersja AN/APG-79 znanego już z F/A-18E/F Super Hornetów i EA-18G Growlerów. Nie tylko poprawi ona świadomość sytuacyjną załogi, ale również może zwiększyć jego potencjał bojowy dzięki możliwości sprzężenia z zasobnikiem celowniczym, tak aby oba systemy nawzajem mogły sobie wskazywać cele i przekazywać zintegrowane informacje załodze. Dodatkowo bombowiec otrzyma nowy system walki radioelektronicznej do samoobrony, a stacja radiolokacyjna będzie używana ofensywnie – jako narzędzie WRE, a nie tylko czujnik.
A same silniki? Miesiąc temu Rolls-Royce ujawnił pierwsze zdjęcia z prób prowadzonych w Ośrodku Kosmicznym imienia Johna C. Stennisa w stanie Missisipi. Wstępne wyniki oficjalnie były obiecujące, ale analiza wszystkich pozyskanych danych zajmie kilka miesięcy.
Rolls-Royce has begun testing F130 engines for the United States Air Force B-52 fleet at the NASA Stennis Space Center https://t.co/qIZpx8gTNE pic.twitter.com/oKaJAGrQnL
— Rolls-Royce Press (@RollsRoycePress) March 1, 2023
F130 to wojskowa wersja silnika BR725 stosowanego w bizjetach. Silniki są stosowane również w US Air Force jako napęd samolotów wsparcia łączności E-11A Battlefield Airborne Communications Node i dyspozycyjnych C-37, na których przepracowały już ponad 200 tysięcy godzin. Zgodnie z zapowiedziami produkcja silników będzie prowadzona w Indianapolis. Poza samymi silnikami i gondolami wymianie podlegać będzie całe związane z napędem oprzyrządowanie, system sterowania i instrumenty kontrolne w kokpicie.
RR będzie produkować silniki w swoich największych amerykańskich zakładach – w Indianapolis w stanie Indiana. Nowe gondole dla nowych silników produkuje zaś Spirit AeroSystems. Jako że F130 są większe od dotychczasowych silników TF33, gondole będą umieszczone bliżej skrzydła (to znaczy na krótszych dźwigarach).
Amerykanie zastanawiali się nad wymianą TF33 co najmniej od lat 70. Wtedy do produkcji weszły dwa modele jednostek napędowych zaprojektowanych dla lotnictwa cywilnego, które mogłyby zastąpić stare konstrukcje: Rolls-Royce RB.211-535 i Pratt & Whitney PW2000. Producent tego drugiego przeprowadził nawet analizę, z której wynikało, że zastąpienie ośmiu starych silników czterema nowymi wydłuży zasięg bombowca. W tych czasach paliwo było jednak bardzo tanie, a USAF spodziewał się, że do 2000 roku zastąpi wszystkie B-52 nowszymi B-1B Lancerami i B-2A Spiritami.
Wymiana silników w całej flocie ma się zakończyć do 2035 roku. Według Boeinga zastosowanie nowej jednostki napędowej wygeneruje oszczędności szacowane na 10 miliardów dolarów, spowodowane wyższą niezawodnością i niższym zużyciem paliwa. Zasięg samolotu może wzrosnąć aż o 30–40%, a tym samym zwiększy się również długotrwałość lotu i elastyczność w czasie misji. Ponadto wymiana silników będzie korzystna dla środowiska naturalnego. Efektywność spalania zwiększy się o około 30%, a ponadto samolot będzie cichszy.
Stratofortressy mają pozostać w służbie co najmniej do roku 2050. Obecnie można zakładać w ciemno, że będzie to dłużej, ponieważ istnieją wstępne projekty kolejnych modernizacji, skupiających się na instalacjach wewnętrznych i oprogramowaniu. Już krążą żarty, że B-21 Raider zdąży trafić do eskadr, przejść kilka modernizacji i odejść na zasłużoną emeryturę, a B-52J wciąż będą latały w najlepsze.
Zobacz też: Samolot elektryczny Eviation Alice wykonał pierwszy lot