Wczoraj doszło do eskalacji przemocy między siłami zbrojnymi Sudanu i Sudanu Południowego na spornych, przygranicznych terenach, które bogate są w złoża ropy naftowej. Walki te wybuchły tuż przed planowanym spotkaniem prezydentów obu krajów, które zostało zaaranżowane w celu osłabienia napięcia, utrzymującego się między dwoma sąsiadami.

Niestabilna sytuacja w regionie utrzymuje się od początku lat 80 ubiegłego stulecia. Wojna domowa, jeden z najbardziej krwawych konfliktów na świecie, pochłonęła blisko 1,5 miliona ofiar oraz doprowadziła do kryzysu humanitarnego zmuszając do ucieczki około trzy razy więcej.

Nadzieją na poprawę sytuacji było podpisanie 9 stycznia 2005 roku porozumienia z sudańskim rządem, które nadawało dziesięciu południowym prowincjom autonomię. Podpisane porozumienie ustalało wspólny zarząd i podział zysków z wydobycia ropy naftowej ze złóż na granicy Południa i Północy. Uzyskanie niepodległości przez Sudan Południowy w 2011 roku dawało nadzieję na poprawę losu ludności zamieszkałej na południu.

Według doniesień ze źródeł pochodzących z Południowego Sudanu, siły powietrzne Sudanu dokonały ataków bombowych na terytoria Jau i Panyakir w stanie Unity. Ludowa Armia Wyzwolenia Sudanu (SPLA) odparła atak dokonany przez sudańskie siły lądowe w Teshwin. Następnie, oddziały SPLA przeszły do kontrataku i zdobyły dwie bazy wojsk Północy (SAF), które są położone między Heglig i Teshwin.

Nie ulega wątpliwości, iż starcia te są największe do czasu podpisania porozumienia z 2005 roku. Zaowocowały one zawieszeniem spotkania obu prezydentów oraz wycofaniem pracowników z pól naftowych w południowosudańskim Unity. Stanowią one dodatkową barierę, jaka pojawia się we wzajemnych stosunkach między tymi dwoma państwami.

(http://www.reuters.com)