Wall Street Journal poinformował 1 kwietnia, że Stany Zjednoczone wycofały trzy baterie systemów obrony powietrznej Patriot z Zatoki Perskiej. Zaproponowano również usunięcie systemu obrony przeciwrakietowej Terminal High Altitude Area Defense (THAAD), ale według najnowszych informacji ma on pozostać w regionie. Wycofanie Patriotów to kolejny ruch administracji Joego Bidena w ramach ograniczenia obecności wojskowej USA na Bliskim Wschodzie.

Posunięcia te zbiegają się ze wzmożonymi atakami dronów Hutich na cele w Arabii Saudyjskiej. Okazuje się, że w inne miejsca może być też przenoszona część pozostałych elementów amerykańskiej infrastruktury wojskowej. Aby sprostać potrzebom w innych miejscach globu, w szczególności na Dalekim Wschodzie i w Azji Południowo-Wschodniej, w przyszłości nastąpią dodatkowe redukcje. Część sprzętu może trafić w rejony, w których będzie mogła równoważyć zagrożenie ze strony Chińczyków i Rosjan.

Pomimo stopniowego wycofania sprzętu z Bliskiego Wschodu, Pentagon analizuje możliwości sprzętowe i w zakresie szkoleń jako środków pomocowych dla Arabii Saudyjskiej. W grze pozostają sprzedaż monarchii uzbrojenia defensywnego, rozszerzenie zakresu wymiany informacji wywiadowczych, dodatkowe szkolenia i programy wymiany wojskowej.



Miałoby to pomóc Rijadowi chronić się przed atakami nadchodzącymi z jemeńskiego terytorium. Huti, a także wspierane przez Iran milicje w Jemenie i Iraku, używają pocisków i dronów, które od czasu do czasu niepokoją saudyjską obronę powietrzną.

W ostatnim czasie Huti przeprowadzili atak na instalacje naftowe 26 marca. Uderzono w infrastrukturę należącą do państwowej spółki Saudi Aramco: w Ras Tanurze w Prowincji Wschodniej, Rabighu w prowincji Mekka, Janbu w prowincji Medyna i Dżizanie w zachodniej części kraju. Ponadto Huti zaatakowali obiekty wojskowe – bazę lotniczą Al-Malik Abd al-Aziz w Dammamie oraz bazy w Nadżranie na południowym-zachodzie i Asirze na południu. Operację przeprowadzono w szóstą rocznicę rozpoczęcia interwencji militarnej w Jemenie. W ataku wykorzystano drony i pociski balistyczne.

Żołnierze US Army obsługujący amerykańską wyrzutnię systemu THAAD broniącą bazy Al-Amir Sultan w Arabii Saudyjskiej.
(US Air Force / Master Sgt Benjamin Wiseman)

Warto przypomnieć, że w styczniu Izrael udzielił zgodę na rozmieszczenie dwóch amerykańskich baterii systemu obrony przeciwlotniczej Żelazna Kopuła w regionie Zatoki Perskiej, gdzie miałyby chronić elementy amerykańskiej infrastruktury wojskowej. Z drugiej strony trzy lata Rijad podobno był zainteresowany pozyskaniem tego systemu.



– Saudyjczycy byli całkiem skuteczni w radzeniu sobie z zagrożeniem ze strony bojowników i stają się coraz lepsi – powiedział The Wall Street Journal jeden z urzędników Pentagonu.

– Najważniejsze jest to, że Huti muszą wiedzieć, iż stoimy po stronie Saudyjczyków i będziemy nadal wspierać ich prawo do samoobrony – oświadczył inny amerykański urzędnik.

W styczniu administracja Bidena zawiesiła sprzedaż uzbrojenia do Arabii Saudyjskiej, a amerykańscy urzędnicy pracują nad sprecyzowaniem, jaką broń do celów obronnych pozwolą kupić Rijadowi. Co ważne, po objęciu urzędu przez nowego szefa Białego Domu i opublikowaniu raportów wywiadowczych, w których wskazano saudyjskiego księcia Muhammada ibn Salmana jako winnego zatwierdzenia morderstwa dziennikarza Washington Post Dżamala Chaszukdżiego w 2018 roku Amerykanie obwieścili, że przestają wspierać saudyjską interwencję w Jemenie.

Oficerowie z różnych krajów przy wyrzutni systemu Patriot w bazie Al-Amir Sultan.
(US Air Force / Staff Sgt. Cary Smith)

Waszyngton nie zrywa jednak całkowicie współpracy z monarchią Saudów. 24 marca podpisano umowę na dostawę dwudziestu pięciu kolejnych śmigłowców wielozadaniowych UH-60M Black Hawk. Niemniej w obliczu częściowej redefinicji stosunków nic dziwnego, że pojawiają się wezwania do zacieśnienia wśród państw członkowskich Rady Współpracy Zatoki Perskiej współpracy w dziedzinach obrony powietrznej, świadomości sytuacyjnej, walki elektronicznej, wywiadu, zwiadu i rozpoznania.



Zastępca sekretarza stanu do spraw Bliskiego Wschodu, Joey Hood, powiedział 1 kwietnia saudyjskiemu dziennikowi telewizji Al-Arabija, że Departament Obrony nie podjął jeszcze żadnych ostatecznych decyzji. Hood podkreślił nieustany ruch wojsk amerykańskich na Bliskim Wschodzie i fakt, że „zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w bezpieczeństwo, ochronę i stabilność partnerów na całym Bliskim Wschodzie nie zmienia się i nigdy się nie zmieni”.

– Kraje w regionie stają się coraz bardziej samodzielne w zakresie obrony, co oznacza, że Stany Zjednoczone nie muszą utrzymywać w regionie tylu sprzętu ani ludzi, gdyż jest to bardzo kosztowne – powiedział Hood. – Jest to więc właściwie oznaka sukcesu pod wieloma względami.

Marynarz na oku na pokładzie okrętu desantowego USS San Diego (LPD 22) przechodzącego cieśninę Ormuz.
(US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Brandon Woods)

Podobnie wypowiadał się sekretarz prasowy Pentagonu. John Kirby podkreślił, że Stany Zjednoczone nadal „wspierają obronę Arabii Saudyjskiej” w obliczu zagrożeń bezpieczeństwa. Na pytanie, czy Stany Zjednoczone przenoszą zasoby, aby stawić czoła Chinom, Kirby odpowiedział wymijająco. Pierwsza zagraniczna podróż sekretarza obrony w rejon Indo-Pacyfiku, aby spotkać się z sojusznikami i partnerami USA, wynika z napięć w regionie, które „pod wieloma względami są napędzane przez agresywną działalność Chin i ich nadmierne roszczenia morskie oraz modernizację sił zbrojnych”.



Napięcia między Chinami a Stanami Zjednoczonymi wzrosły w ostatnich latach, a administracje Trumpa i Bidena zajęły twarde stanowisko wobec globalnego rywala. W marcu spotkali się sekretarz stanu USA Antony Blinken i doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan oraz minister spraw zagranicznych Chińskiej Republiki Ludowej Wang Yi i czołowy chiński dyplomata Yang Jiechi. W Anchorage obie strony nie mogły znaleźć wspólnego języka.

Wydaje się, że przeorientowanie Stanów Zjednoczonych w rejon Morza Południowochińskiego nie wpłynie negatywnie na plany ze stycznia. Amerykańskie siły zbrojne poinformowały wówczas, że od ponad roku studiują możliwość zwiększenia obecności w Arabii Saudyjskiej na wypadek ewentualnego konfliktu z Iranem. Pentagon rozważa wykorzystanie portu Janbu nad Morzem Czerwonym i dodatkowych dwóch baz lotniczych, które miałyby być udostępniane na zasadzie doraźnej potrzeby operacyjnej. Choć sytuacja wokół Iranu zdaje się luzować, niewykluczony jest nagły zwrot w stosunkach międzynarodowych i zaostrzenie klimatu.

Zobacz też: Szwajcaria zaniepokojona rozbrajaniem się Austrii

(wsj.com, jpost.com, aljazeera.com)

DoD / Glenn Fawcett