Jak było to do przewidzenia, nie przejdzie bez echa pomysł wycofania ze służby amerykańskiego lotniskowca USS Harry S. Truman (CVN 75) typu Nimitz. Jednym z pierwszych obrońców okrętu stał się republikański kongresman z Wirginii, Rob Wittman. Na stronie serwisu Defense One swą negatywną opinię wyraził natomiast analityk think tanku The Heritage Foundation, Thomas Callender.
– Przymierzają się do zabrania lotniskowca, który ma dwadzieścia lat, mówiąc „nie będziemy go już więcej używać” – powiedział Wittman na poświęconej obronności konferencji McAleese w Waszyngtonie. – Jeśli chcecie się przedwcześnie pozbyć Trumana, pozbawiacie US Navy bardzo wartościowego zasobu.
Kongresman sądzi, że lotniskowce są jednym z ważnych elementów przyszłości sił zbrojnych. Domaga się od marynarki wojennej bardziej przekonywającego uzasadnienia jej planu.
– Możecie debatować nad przydatnością lotniskowców, lecz wniosek ostateczny brzmi: jeżeli lotniskowce nie są kluczowe w projekcji siły, dlaczego Chińczycy i Rosjanie pędzą z ich budową na złamanie karku? – zapytał Wittman. – Spierałbym się, że to nierozsądne, aby odbierać fundusze na kompleksowy remont i uzupełnianie paliwa Trumana.
Wspomniany Thomas Callender podejrzewa, że propozycja wycofania ze służby HST to kolejna odsłona toczącej się od dekad amerykańskiej „wojny o lotniskowce”. Przyznaje on, że choć okręty podwodne są skuteczniejszą bronią do prowadzenia wojny totalnej, lotniskowce są lepsze, jeśli chodzi o zapobieganie konfliktom. Jaki efekt „dyplomacji kanonierek” daje bowiem zanurzony okręt podwodny?
Analityk zauważa, że – mimo dość powszechnej w USA fobii przed dalekosiężną bronią rakietową – lotniskowce wciąż mają więcej możliwości obrony przed atakami niż z definicji nieruchome lotniska lądowe. Okrętów lotniczych nie należy więc spisywać na straty w imię niedojrzałych nowinek, ale raczej doposażyć je w nową taktykę oraz statki powietrzne i uzbrojenie o zwiększonym zasięgu.
Przypomina on, że lotniskowce są niezależnymi bazami lotniczymi, gotowymi do pojawienia się w każdym punkcie globu. Powołuje się też na znany od wieków truizm, że powstanie nowego oręża – takiego, jakim dziś jest broń hipersoniczna – zawsze pociąga za sobą rozwój przeciwbroni. Gdyby bowiem było inaczej, rozwój pocisków kierowanych przekreśliłby sens istnienia lotnictwa czy broni pancernej.
Zobacz też: Harry Truman i kongijska dzida przeciwlotnicza
(defenseone.com, breakingdefense.com, military.com)