Prezydent Stanów Zjednoczonych zatwierdził przeprowadzenie ataków lotniczych na pozycje bojowników tak zwanego Państwa Islamskiego w północnej Somalii. Uderzenia przepro­wa­dziły naj­praw­do­po­dob­niej samoloty bojowe F/A-18E/F Super Hornet z lotniskowca USS Harry S. Truman (CVN 75) typu Nimitz, działającego obecnie na Morzu Czerwonym. Całość koordynowana była z partnerami w Mogadiszu, którzy z zadowoleniem przyjęli takie otwarcie prezydentury Donalda Trumpa.

Waszyngton poinformował o zneutralizowaniu „wielu” bojowników, nie precyzując, kto dokładnie zginął. Skupienie się na wsparciu lotniczym i szkoleniowym jest jednak wygodną formą partnerstwa. Bezpośrednią walką zajmują się sami Somalijczycy, co ogranicza straty wśród Amerykanów, a dodatkowo odsuwa wszelkie oskarżenia o mieszanie się Zachodu w sprawy afrykańskie. Powoduje to jednak, iż tego rodzaju konflikty przeciągają się w czasie, powodując dodatkowe cierpienie ludności cywilnej.

Prezydent Hassan Sheikh Mohamud wyraził zadowolenie ze współpracy z Amerykanami. Warto wspomnieć, że podobnie wypowiedzieli się przedstawiciele Puntlandu. Taka jednomyślność nie jest powszechna w somalijskiej polityce, w której interesy rządu i poszczególnych prowincji często są sprzeczne, a podmioty inaczej wyobrażają sobie współpracę z partnerami zagranicznymi.

Jednocześnie, w charakterystycznym dla siebie stylu, Donald Trump oskarżył swojego poprzednika „i jego zauszników” o bierność w kwestii walki przeciwko somalijskim ekstremistom. Ale to za prezydentury Joe Bidena udało się zlikwidować (także w wyniku nalotu) stojącego na czele Asz-Szabab Bilala as-Sudaniego.

Przeprowadzona 1 lutego operacja w górach Golis (na terenie Somalilandu) miała okazać się podobnym sukcesem: terroryści zostali zabici, a żaden cywil nie odniósł obrażeń. Niestety zazwyczaj podobne akcje wiążą się z przypadkowymi ofiarami, dlatego trudno do końca wierzyć w optymistyczne deklaracje Amerykanów.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

MARZEC BEZ REKLAM GOOGLE 1%

W 2021 roku Amerykanie uruchomili specjalny portal internetowy dla Somalijczyków chcących zgłosić cywilne ofiary ataków amerykańskich samolotów bezzałogowych. Było to zadziwiające posunięcie, gdyż Somalia, będąca państwem upadłym, ma najmniejszy na świecie odsetek użytkowników Internetu. Według danych Organizacji Narodów Zjednoczonych w 2017 roku jedynie 2% mieszkańców regularnie korzystało z Internetu, a w kolejnych latach badań już nie prowadzono.

Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że władająca częścią kraju organizacja Asz-Szabab zakazała przedsiębiorcom oferowania dostępu do Internetu i zamknęła firmy już funkcjonujące w tej branży. Upowszechnienie dostępu do Internetu jest zatem niezwykle trudne.

Bojownicy w przeszłości wielokrotnie przeprowadzali ataki wymierzone w infrastrukturę komunikacyjną. Zwykle za cel obierali nadajniki radiowe położone w pobliżu granicy kenijskiej, jednak najbardziej spektakularną akcją Asz-Szabab było zniszczenie kamer miejskiego monitoringu w Mogadiszu. Wcześniej terroryści ostrzegali rządzących, że nie zgadzają się na montaż kamer. W takich warunkach trudno wyobrazić sobie zapewnienie cywilom dostępu do Internetu.

Somalijski kalifat

Róg Afryki od kilku lat jest atrakcyjnym celem migracji wielu czołowych bojowników samozwańczego Państwa Islamskiego. Kierow­nictwo Da’isz zdecydowało się relokować najważniejszych członków do Afryki. Anonimowe źródła związane z amerykańskim wywiadem informują, że bojownicy wybrali Somalię, ponieważ mają tam większą swobodę działania niż na Bliskim Wschodzie. Niestabilność regionu i geograficzna bliskość Demokra­tycz­nej Republiki Konga sprawiają, że region stanie się prawdopodobnie nowym centrum aktywności ekstremistów.

Abu Hafs al-Haszimi al-Kuraszi, piąty kalif samozwańczego Państwa Islamskiego, wraz z najbliższymi współpracownikami miał zmienić kryjówkę i udać się do Puntlandu – sepa­ra­tys­tycz­nej republiki we wschodniej Somalii. Osobisty nadzór nad miejscowymi bojownikami ma umożliwić organizacji potrzebne ustrukturyzowanie i opracowanie nowej strategii. Za przywódcą, również na trasie Syria/Irak–Jemen–Somalia, przybyła nieokreślona liczba ter­ro­rys­tów mogących zaktywizować afrykańskie komórki. Samo przerzucenie tak ważnych osób między kontynentami musiało być ogromnym wyzwaniem logistycznym. Sukces dowodzi, że terroryści mają do dyspozycji świetnie zorganizowane siatki przemytnicze.

Wysoko postawieni członkowie organizacji terrorystycznych doskonale rozumieją, że aby przetrwać, muszą unikać wykrycia, na ile to możliwe. Wielu nie pojawia się w miejscach, gdzie działa infrastruktura telekomunikacyjna. Większość całkowicie zrezygnowała z komunikacji elektronicznej. Bojownicy wiedzą, że amerykańskie naloty stanowią największe zagrożenie. W bezpośrednich starciach z somalijskimi żołnierzami czy lokalnymi oddziałami samoobrony mają równe szanse z powodu wyrównanego (z grubsza) wyszkolenia i wyposażenia, jednak terroryści nadal nie dysponują bronią przeciwlotniczą.

US Navy