Krewni członków załogi, którzy zginęli w wypadku śmigłowca CH-148 Cyclone w 2020 roku, zdecydowali się na podjęcie walki w sądzie z przedsiębiorstwem Sikorsky. Według powodów do katastrofy doprowadziła wada w systemie fly-by-wire. Pozew złożono 10 lipca w sądzie federalnym w Filadelfii. Wprawdzie Sikorsky ma siedzibę w stanie Connecticut, ale CH-148 powstają w Coatesville w stanie Pensylwania i tam też wyprodukowano feralny śmigłowiec.

Przypomnijmy: maszyna numer 148822 należąca do 12. Skrzydła Royal Canadian Air Force i stacjonująca na fregacie HMCS Fredericton (FFH 337) uczestniczyła w ćwiczeniach pod egidą NATO na Morzu Jońskim. Do wypadku doszło w odległości mniej więcej osiemdziesięciu kilometrów od greckiej wyspy Kefalinia. Śmierć poniosła cała czteroosobowa załoga śmigłowca i dwójka pasażerów.

Wrak Cyclone’a znaleziono miesiąc później na głębokości 3143 metrów 220 mil morskich na wschód od Katanii na Sycylii. Do pomocy w wydobyciu wraku Kanadyjczycy zaprosili US Navy, która delegowała w tym celu statek techniczny do obsługi instalacji morskich EDT Hercules z bezzałogowym pojazdem podwodnym Remora III.



Jak informuje Flight Global, w pozwie stwierdzono, że „kiedy pilot zakończył manewr w wielu płaszczyznach na małej wysokości wykonywany przy użyciu drążka sterowego i pedałów, EFCS [elektroniczny system kontroli lotu] odebrał pilotowi kontrolę nad śmigłowcem i pochylił nos maszyny, zwiększając prędkość w locie w kierunku wody”. Następnie, mimo że pilot usiłował zaradzić sytuacji, EFCS rzekomo zignorował wszystkie ruchy sterownicą.

Według dochodzenia przeprowadzonego przez kanadyjską komisję badania wypadków lotniczych EFCS był ustawiony w tryb, w którym powinien jedynie utrzymywać prędkość i wysokość lotu oraz wspomagać polecenia otrzymywane za pośrednictwem urządzeń sterowych. Nie znaleziono żadnych przesłanek wskazujących na awarię o charakterze mechanicznym.

W raporcie z dochodzenia przyznano, że śmigłowiec kierowany przez autopilota nie zachowywał się w powietrzu tak, jak oczekiwałby tego pilot. Podkreślono jednak, iż doszło do „rzadkiej anomalii”, która mogła wystąpić „w określonych, specyficznych okolicznościach”, przez co lotnicy „nie mieli doświadczenia w radzeniu sobie z taką sytuacją”.



Załogę zniszczonego stanowiska stanowili porucznicy Matthew Pyke i Abbigail Cowbrough z Royal Canadian Navy, a także starszy kapral Matthew Cousins oraz kapitanowie Kevin Hagen, Maxime Miron-Morin i Brenden Ian MacDonald z Royal Canadian Air Force.

Pozew opiera się na przepisach Ustawy o śmierci na pełnym morzu (Death on the High Seas Act) z 2006 roku. Rodziny domagają się co najmniej 75 tysięcy dolarów za każdą ofiarę. Flight Global podkreśla, że stanowisko powodów nie wspomina o żadnej usterce w EFCS, ale wskazuje na rzekomą wadę w samym projekcie systemu. Wada ta miała być wcześniej wykryta w warunkach doświadczalnych i – w sytuacji podobnej do tej, która zaistniała w feralnym CH-148 – miała skutkować rozbiciem śmigłowca. Autorzy pozwu zarzucają Sikorsky’emu stawianie sprzedaży i zysków ponad bezpieczeństwem pasażerów i pilotów.

CH-148 to zmilitaryzowana dla Kanady pokładowa wersja śmigłowca Sikorsky S-92. Wstępną gotowość operacyjną maszyn tego typu ogłoszono – po wieloletnim opóźnieniu – w czerwcu 2018 roku. Zajęły one miejsce wiekowych CH-124, będących kanadyjską odmianą Sea Kinga. Osiągnięcie gotowości operacyjnej nie oznaczało jednak końca problemów technicznych. W 2021 roku w dwudziestu jeden z dwudziestu trzech egzemplarzy stwierdzono pękanie ogona wskutek naprężeń wywoływanych przez zainstalowane tam urządzenia elektroniczne, w tym anteny łączności satelitarnej.

Zobacz też: Fırtıny II, Altaye i inne pozorne sukcesy partii Erdoğana

S1 Melissa Gonzalez, Canadian Armed Forces