Serbia złożyła dziś oficjalne zamówie­nie na francuskie samoloty bojowe Dassault Rafale. Za dwanaście maszyn (w tym trzy dwumiejscowe), wraz ze wsparciem logistycznym i pakietem części zamiennych, Belgrad zapłaci 2,7 miliarda euro. To największy kontrakt zbrojeniowy w historii Serbii. Podpisy złożyli minister obrony Bratislav Gašić i prezes Dassaulta Éric Trappier.

– Będzie to część znaczącego podwyższenia możliwości operacyjnych naszych sił zbrojnych – powiedział na konferencji prasowej prezydent Aleksandar Vučić. – Cieszymy się, że zostajemy członkami klubu Rafale’a.

Na razie nie wiadomo, kiedy ruszą dostawy, ale ich zakończenie zaplanowano na rok 2028. Vučić powiedział, iż pierwsze dwie raty, które zostaną uiszczone w 2024 i 2025 roku, wyniosą po 421 milionów euro (to około 15% budżetu ministerstwa obrony). Ujawnił również, że Ratno vazduho­plovstvo otrzyma jako uzbrojenie nowych myśliwców pociski powietrze–powietrze średniego zasięgu MICA, a nie nowo­cześ­niej­sze Meteory.

O możliwym zakupie Rafale’i przez Belgrad słyszeliśmy od lat. Negocjacje na linii Belgrad–Paryż miały trwać już na przełomie 2021 i 2022 roku – i praw­do­po­dob­nie zbliżały się do pomyśl­nego zakończenia nawet po rosyjskiej napaści na Ukrainę. Niemniej kiedy Paryż stanął kategorycznie po stronie Kijowa, tymczasem Belgrad próbował grać na dwa fronty ze wskazaniem na Moskwę, transakcja upadła.

Rafale z bombami kierowanymi AASM.
(Ministère des Armées)

Ale Vučić w zeszłym roku podkreślał, że bynaj­mniej nie zrezyg­nował z produktu Dassaulta, i szacował cenę dwunastu myśliwców na 3 miliardy euro. Kiedy w kwietniu tego roku przybył do Paryża z dwudniową wizytą, powiedział, że wkrótce może nastąpić podpisanie umowy. Vučić obiecał Macronowi dalsze zamó­wie­nia we francuskich przed­się­bior­stwach, wskazując zarówno Airbusa, jak i Thalesa (ten drugi dostarczył Serbii w tym roku dwie samobieżne trój­współ­rzędne stacje radio­loka­cyjne Ground Master 400 Alpha).

W praktyce realia polityczne sprawiły, że Dassault nie miał konkurencji w Serbii. Rosjanie są obecnie dostawcą o prak­tycz­nie zerowej wiary­god­ności, ponieważ absolutny priorytet będzie miało ich własne zapo­trze­bo­wanie wojenne (do czego dochodzi jeszcze ryzyko nadziania się na amerykańskie lub unijne sankcje). Wciąż żywa wściekłość po NATO-wskiej kampanii lotniczej w 1999 roku przekreśla zaś szanse F-16 i Typhoonów. Francuzom z jakiegoś powodu szybciej wybaczono czynny udział w operacji „Allied Force”. Jedynym europejskim kon­ku­ren­tem Rafale’a mógłby być Gripen, ale nic nie wiadomo o jakimkolwiek zain­te­re­so­wa­niu Szwedów zamówieniem z Belgradu.

Podkreślmy jednak, iż Serbia nie ma całkowitej awersji do amerykańskiego sprzętu. Wręcz prze­ciw­nie – latem 2020 roku pojawiły się najzupełniej poważne doniesienia o moż­li­wym zakupie samolotów szkolno-tre­nin­gowych T-7A Red Hawk. Nenad Miloradović, ówczesny asystent ministra obrony do spraw zasobów materia­ło­wych, powiedział, że Serbia mogłaby kupić dwadzieścia maszyn tego typu, które byłyby wykorzystywane także w roli lekkiego samolotu bojowego. Red Hawk miałby zastąpić używane do szkolenia zaawansowanego samoloty SOKO G-4 Super Galeb i samoloty uderzeniowe SOKO J-22 Orao.

Rafale B z francuskiej Eskadry Myśliwsko-Doświadczalnej 1/30 „Côte d’Argent”.
(Aldo Bidini, GNU Free Documentation License, Version 1.2)

Niemniej związki z Rosją budziły obawy co do tego, czy Francja powinna sprzedawać Serbii samoloty bojowe. Analitycy i publicyści pytali, czy taka transakcja nie zakończy się uzyskaniem przez Kreml dostępu do tajemnic Rafale’a. Nie da się ukryć, że Rosja od dawna używa Serbii instru­men­tal­nie w roli czynnika wprowadzającego chaos w Europie. Serbskie społeczeństwo jest tradycyjnie prorosyjskie, aż 63% uważa, że to Zachód odpowiada za wybuch wojny w Ukrainie.

Ale zarazem 46% sądzi, iż Serbia powinna zachować neutralność, a polityka zakupów dla wojska realizowana przez Belgrad jest dużo mniej przychylna Rosji, niż można by sądzić po nastrojach społecznych. Dość wspomnieć zakup chińskich dronów i systemów przeciw­lot­ni­czych czy euro­pej­skich śmigłowców H215 i H145M oraz dostarczonych w ubiegłym roku samo­lotów trans­portowych C295.

– Nie jesteśmy rosyjskimi szpiegami, nie będziemy przekazywać technologii, zapłaciliśmy za to pieniędzmi serbskich obywateli – podkreślił Vučić.

Z kolei prezydent Francji Emmanuel Macron, który również przybył z tej okazji do Belgradu, stwierdził, że Europa potrzebuje silnej i demokratycznej Serbii, a wybór Rafale’a oznacza, iż Serbia stawia na długofalowy sojusz między oboma krajami.

Klucz egipskich Rafale’i. Napis na kadłubach samolotów głosi: „Tahja Misr” – wiwat Egipt.
(État-major des armées)

Nie można też pominąć kwestii serbskich złóż litu. Kwestia ta budzi ogromne kontrowersje na niwie ochrony środowiska, ale jak zauważyła Franziska Brantner z niemieckiego minister­stwa gospodarki i ochrony klimatu, eksploatacja złóż jest nieunikniona, a do roz­strzyg­nię­cia pozo­staje jedynie to, czy pracować na nich będą Europej­czycy czy Chińczycy. Z tej perspektywy każdy dodatkowy krok zbliżający Serbię do UE jest pożądany.

Obecnie 97% litu używanego w krajach unijnych pochodzi z Chin, które na przestrzeni kilku dekad starały się zmonopolizować rynek. Rosyjska inwazja na Ukrainę stała się impulsem do unie­za­leż­nia­nia się nie tylko od rosyj­skiego gazu, ale także od importu innych kluczowych surowców z krajów potencjalnie wrogich.

Dzisiejsze wojska lotnicze Serbii opierają się przede wszystkim na myśliwcach MiG-29. Część z nich dostarczono jeszcze w latach 80. Po tym jak flota została przetrzebiona w trakcie operacji „Allied Force”, odbudowano ją niemal od zera dzięki maszynom podarowanym najpierw przez Rosję, a następnie także przez Białoruś. Według raportu World Air Forces 2024 w służbie pozostaje czternaście egzemplarzy, w tym trzy dwustery. Do tego dochodzi siedemnaście J-22 Orao.

Smaczku sytuacji dodaje to, iż najnowszym na tę chwilę użytkownikiem Rafale’a jest Chor­wacja (która kupiła dwanaście maszyn używanych za 1,15 miliarda euro). Mimo że oba kraje starają się dążyć do normalizacji stosunków, minie jeszcze wiele lat, zanim przestaną być anta­go­nis­tami. Sprze­da­wa­nie jednego typu samolotów bojowych krajom, które, delikatnie mówiąc, nie przepadają za sobą, ma jednak długą tradycję. Dość wspomnieć Izrael i Egipt (które są użytkownikami F-16) czy Grecję i Turcję (takoż). Nowa umowa zwiększa łączne zamówienia na Rafale’e do 507 samolotów, w tym 273 na eksport.

Alan Wilson, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic