Kanclerz Olaf Scholz znowu znalazł się pod pręgierzem. Częściowo sam jest winien kolejnej fali krytyki za sprawą telefonu do Władimira Putina. Równie duży oddźwięk wywołał jednak szczyt bezpieczeństwa Morza Bałtyckiego, na który Niemcy nie zostały zaproszone. Jakby tego było mało – niemieckie media dotarły do materiałów sugerujących, że także na Kremlu nie są zadowoleni z kanclerza Scholza.

Burza zaczęła się wraz z rozmową telefoniczną. Scholz zadzwonił do Putina 14 listopada. W oficjalnym komunikacie niemiecki kanclerz pozował na stanowczego polityka. Miał zażądać od rosyjskiego dyktatora zakończenia wojny w Ukrainie, wycofania swoich oddziałów z jej terytorium i wykazania woli do rozmów w celu osiągnięcia trwałego i sprawiedliwego pokoju.

Przekaz do niemieckiej publiczności był już jednak łagodniejszy. O co chodzi? Koalicja socjaldemokratów, Zielonych i liberałów, na której czele stoi Scholz, się sypie. Niechęć do szefa rządu deklaruje 80% ankietowanych. Koalicjanci otwarcie rozmawiają z opozycyjnymi chadekami na temat wotum nieufności dla kanclerza i rozpisania wyborów albo wspólnego powołania nowego rządu. W takich warunkach Scholz postanowił przeprowadzić uderzenie wyprzedzające i rozpoczął kampanię wyborczą. Telefon do Putina miał pozwolić kanclerzowi zapozwać na gołąbka pokoju, a tym samym zdobyć głosy na lewicy.

Do tego niemieckie elity, przede wszystkim ich lewicowa część, po raz kolejny są w szoku z powodu zwycięstwa Donalda Trumpa. Nie wiadomo co nowy/stary prezydent zrobi z pomocą dla Ukrainy, lepiej więc dmuchać na zimne i odświeżyć kontakty z Moskwą. Scholz i jego otoczenie wybiegli jednak przed szereg. Trump przechwala się, że zakończy wojnę w jeden dzień, ale nie mówi, jak to zrobi. Ogólnie przyjęło się myśleć, że oznacza to wstrzymania pomocy dla Ukrainy, ale z otoczenia Trumpa napływają także zupełnie odwrotne komunikaty: pomoc może zostać skokowo zwiększona.

Rosjanie oczywiście natychmiast zwęszyli okazję, żeby zasiać kolejne wątpliwości co do stanowiska i sojuszniczej lojalności Niemiec. Jurij Uszakow, doradca Putina, stwierdził że Moskwa i Berlin „okresowo” utrzymywały kontakt. Po stronie niemieckiej łącznikiem miał być niewymieniony z nazwiska doradca kanclerza Scholza. Można spekulować, że chodzi o Jensa Plötnera, doradcę kanclerza do spraw polityki zagranicznej, jedną z ważniejszych postaci w niemieckiej dyplomacji.

Plötner jest jednym z głównych zwolen­ników i archi­tektów dotych­czasowej polityki Niemiec wobec Rosji i od lat ma duży wpływ na jej kształt. Był szefem biura minis­terial­nego, gdy na czele resortu spraw zagranicznych stał Frank-Walter Steinmeier, a tym samym miał udział w negoc­jo­waniu porozumień mińskich z roku 2015. W latach 2019–2021 Plötner był dyrektorem politycznym w ministerstwie spraw zagranicznych. W grudniu 2021 roku został doradcą kanclerza do spraw zagranicznych i bez­pie­czeństwa.

Jak zwraca uwagę Institute for the Study of War, telefon Scholza do Putina to świetny przykład rosyjskiego zarządzania refleksyjnego. Niemcy od ponad stu lat są głównym obiektem rosyjskich operacji wpływu w Europie. Przy dokładnym rozeznaniu fobii, uprzedzeń i lęków niemieckiej elity szok wywołany zwycięstwem wyborczym Trumpa dał idealną okazję do wzmożenia presji na Berlin. A jeżeli niemiecki rząd się sypie, to tym lepiej. Łatwiej będzie przekonać Berlin, że Ukraina jest stracona.

To nie koniec problemów

Na domiar złego – przynajmniej z punktu widzenia Scholza i jego otoczenia – Waszyngton wydał zgodę na użycie pocisków balistycznych ATACMS przeciwko celom na terenie Rosji. Za przykładem Stanów Zjednoczonych natychmiast poszły Francja i Wielka Brytania. Tym samym na wokandę wróciła sprawa przekazania przez Niemcy pocisków manewrujących Taurus Ukrainie. Kanclerz pozostał jednak nieugięty, czym zyskał sobie pochwałę Siergieja Ławrowa.

Potem przyszedł 27 listopada i poświęcony bezpieczeństwu Morza Bałtyckiego sztokholmski szczyt państw nordyckich i bałtyckich, w którym uczestniczyła Polska, a Niemiec nawet nie zaproszono. Chadecki deputowany Knut Abraham określił to jako „wielkie” osiągnięcie przywództwa Scholza: Niemcy znalazły się w izolacji. W spotkaniu uczestniczyły państwa nordyckie i bałtyckie oraz Polska. Przekaz był jasny, państwa regionu Morza Bałtyckiego postrzegają Rosję jak zagrożenie, a Niemcy są partnerem grożącym obstrukcją. Jakby tego było mało, spiritus movens za spotkaniem była Warszawa.

Sprawa jest tym istotniejsza, że jednym z głównych tematów szczytu była ochrona podmorskiej infrastruktury krytycznej. To pokłosie uszkodzenia kabli telekomunikacyjnych łączących Finlandię z całą Europą Środkową i Litwę ze Szwecją. Podczas szczytu premier Donald Tusk zaproponował powołanie wspólnych patroli morskich w celu ochrony infrastruktury krytycznej przed sabotażem ze strony Rosji. Niezależnie od tego, jak potoczą się losy inicjatywy, postawienie na marginesie Niemiec, państwa dysponującego najsilniejszą marynarką wojenną spośród nadbałtyckich członków NATO, można traktować jako policzek wymierzony Berlinowi.

Nawet Rosja niezadowolona

ARD, pierwszy kanał niemieckiej telewizji publicznej, dotarł do dwóch raportów przygotowanych na potrzeby Kremla przez Instytut Europejski Rosyjskiej Akademii Nauk. Pierwszy dokument pochodzi z sierpnia 2023 roku, drugi – z września tego roku. Kierowany przez Aleksieja Gromykę, wnuka Andrieja Gromyki, instytut odrywa istotną rolę w kształtowaniu opinii rosyjskich decydentów. Raporty dają więc interesujący wgląd w ocenę wydarzeń w Niemczech przez Moskwę i jej planach na przyszłość.

Drodzy Czytelnicy! Dziękujemy Wam za hojność, dzięki której Konflikty pozostaną wolne od reklam Google w grudniu.

Zabezpieczywszy kwestie podstawowe, możemy pracować nad realizacją ambitniejszych planów, na przykład wyjazdów na zagraniczne targi, aby sporządzić dla Was sprawozdania, czy wyjazdów badawczych do zagranicznych archiwów, dzięki czemu powstaną nowe artykuły.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Z tą zbiórką zwracamy się do Czytelników mających wolne środki finansowe, które chcieliby zainwestować w rozwój Konfliktów. Jeśli nie macie takich środków – nie przejmujcie się. Bądźcie tu, czytajcie nas, polecajcie nas znajomym mającym podobne zainteresowania. To wszystko ma dla nas ogromną wartość.

4%

Okazuje się, że Olaf Scholz cieszy się w Moskwie niemal tak dużą niechęcią jak pośród sojuszników z NATO. Instytut określa go jako „najlepszą opcję z najgorszych”, a jego propozycje zakończenia wojny jako „pseudopokojowe”. Doceniane jest blokowanie przekazania Taurusów Ukrainie, ale jednocześnie Scholz wyraził zgodę na rozmieszczenie na terenie Niemiec systemu Typhon z pociskami manewrującymi Tomahawk. Rosyjscy analitycy najchętniej widzieliby na czele SPD zdecydowanie prorosyjskiego Rolfa Mützenicha, zamiast kunktatorskiego Scholza.

Perspektywa powrotu na teren Niemiec amerykańskich systemów rażenia pośredniego zasięgu traktowana jest jako dobry punkt wyjścia do nowej kampanii wpływu. Podobnie jak w latach 80. po rozmieszczeniu Pershingów instytut zaleca pobudzenie ruchu pokojowego. Ten oczywiście już protestuje przeciwko Tomahawkom. Raporty zalecają zintensyfikowanie straszenia ryzykiem wojny między Rosją a NATO, która oczywiście wybuchłaby z winy sojuszu. Po stronie niemieckiej głównymi winowajcami mieliby być minister obrony Boris Pistorius, liberalna eurodeputowana Marie-Agnes Strack-Zimmermann i chadecki parlamentarzysta Roderich Kiesewetter.

Największe nadzieje rosyjscy eksperci wiążą z Sahrą Wagenknecht i zalecają zacieśnienie kontaktów z jej ruchem. Sama Wagenknecht postrzegana jest jako ważna przeciwniczka „sił antyrosyjskich zarówno w Niemczech, jak i w Brukseli”. Co ciekawe, mniej entuzjazmu widać w stosunku do Alternatywy dla Niemiec. Rozwój sytuacji wewnątrz tej partii jest obserwowany z niepokojem. Moskwa obawia się wzrostu znaczenia ekstremistycznych elementów pod przewodnictwem Björna Höckego.

Nie wszystko źle

Wprawdzie Olaf Scholz jest niewłaściwym człowiekiem na niewłaściwym stanowisku w niewłaściwym czasie, ale nie wszystko idzie tak źle. Powoli rozkręca się G5. Pod tym akronimem kryją się Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy i Polska. Celem grupy jest wzmocnienie zdolności obronnych Europy, odbudowa europejskiego przemysłu zbrojeniowego i dozbrajanie Ukrainy. Bodźcem do powołania G5 była perspektywa powrotu Donalda Trumpa i coraz pilniejsza konieczność usamodzielnienia się Europy w zakresie bezpieczeństwa. Jak to wyjdzie w praktyce jeszcze się okaże.

Z wielką fanfarą niemieckie media obwieściły przekazanie Ukrainie 4 tysięcy sztuk amunicji krążącej z elementami sztucznej inteligencji. Sprawa jest jednak bardziej złożona, a nawet tajemnicza. Początkowo miała dotyczyć amunicji krążącej AQ-100 Bayonet ukraińskiej firmy Terminal Autonomy. Ta nie posiada jednak zakładów w Niemczech, tylko w Ukrainie i USA. RND, która nagłośniła sprawę, wycofała się z identyfikacji amunicji krążącej jako AQ-100. Obecnie wiadomo, że w obecności ministra Pistoriusa coś Ukrainie przekazano, ale nie wiadomo co, a nawet liczba systemów jest niepewna.

Kancelaria Prezesa Rady Ministrów