Rumunia, pomimo skromnych sił okrętowych i niezbyt dużego budżetu, od kilku lat z mniejszym lub większym powodzeniem prowadzi kilka programów modernizacyjnych floty. Jednym z największych, budzącym przy okazji niemałe kontrowersje, jest modernizacja pary fregat rakietowych typu 22. Jednostki otrzymają drugie życie, zwłaszcza w zakresie siły ognia, jednak szacunkowe koszty przedsięwzięcia są zbliżone do ceny, jaką należałoby zapłacić za całkowicie nowe okręty.

Okręty odkupiono z zasobów brytyjskiej floty w 2003 roku i wprowadzono do linii odpo­wied­nio w 2004 i 2005 roku, jako Regele Ferdinand, dawny HMS Coventry, oraz Regina Maria, dawny HMS London. Fregaty należały do drugiej, ulepszonej serii produkcyjnej. Służyły wcześniej w brytyjskiej flocie odpowiednio od 1988 i 1987 roku.

Okręty, zanim trafiły nad Morze Czarne, znajdowały się w rezerwie po zakończeniu ich eksploatacji przez Royal Navy. London opuścił brytyjską banderę w 1999 roku, zaś Coventry – dwa lata później. Niestety jednostki zostały w znacznym stopniu zdekompletowane, zwłaszcza jeśli chodzi o uzbrojenie. Oryginalnie uzbrojone były w dwie wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych Sea Wolf i wyrzutnię pocisków prze­ciw­okrę­to­wych Exocet. Oprócz nich jednostki dysponowały dwiema armatami BMARC kalibru 30 milimetrów i parą potrójnych wyrzutni torped kalibru 324 mili­metrów.

Fregata rakietowa Regele Ferdinand (F221) typu 22.
(US Navy / Mass Communications Specialist 2nd Class John Herman)

Obecnie obie fregaty uzbrojone są jedynie w armatę automatyczną OTO Melara kalibru 76 milimetrów (zainstalowaną w miejsce dziobowej wyrzutni pocisków prze­ciw­lot­ni­czych) i kompleks ZOP. W związku z demontażem uzbrojenia rakietowego niepotrzebna stała się również część wyposażenia elektro­nicz­nego. Tym samym zdemontowano z nich radary kierowania ogniem typu 911 i pozostawiono jedynie główną stację radio­loka­cyjną do wykrywania celów typu 967/968.

Kupno wybrakowanych fregat było mocno krytykowane przez rumuńskich ekspertów, zwłaszcza w zakresie ceny. Już w momencie przejmo­wania okrętów sygnali­zowano konieczność ich modernizacji, zwłaszcza dopo­sa­żenia w rakietowe systemy prze­ciw­lot­nicze i prze­ciw­okrę­towe oraz systemy zarządzania walką.

Na początku służby w Forțele Navale Române obie fregaty przeszły ograniczoną modyfikację. Zainstalowano wyrzutnię celów pozornych Terma DL-12, zaś pokład lotniczy wraz z hangarem dostosowano do współpracy z większymi śmigłowcami IAR 330. Te produkowane w Rumunii śmigłowce stanowią licencyjną odmianę SA 330 Puma. W toku służby zamontowano też opto­elek­tro­niczny system kierowania ogniem Radamec 2500 dla dziobowej armaty automatycznej.

W 2015 roku nastąpiły pierwsze przymiarki rumuńskiego resortu obrony do modernizacji obu jednostek. Miały one otrzymać zupełnie nowe uzbrojenie wraz z sensorami i systemami zarządzania walką, tak aby mogły pozostać w służbie jeszcze dwadzieścia lat od daty zakończenia prac.

Ostatecznie modernizację zamierzano przeprowadzić przy okazji postępowania na nowe korwety rakietowe. W 2019 roku zwycięzcą została francuska Naval Group z Gowindami. Ale w ubiegłym roku kontrakt anulowano, a tym samym nie przeprowadzono modernizacji starych fregat.

Resort obrony prowadził analizy nad przeprowadzeniem prac na własną rękę i wycenił program modernizacji czter­dzie­sto­let­nich fregat na 500–600 milionów euro. Już wówczas media branżowe zaznaczały, że to duża kwota, a sens modernizacji tak starych jednostek jest wątpliwy.

W ramach prac fregaty otrzymałyby między innymi nowy radar, system prze­ciw­lot­ni­czy oraz wyrzutnie pocisków prze­ciw­okrę­to­wych. Na ten moment marynarka wojenna potwierdziła, że okręty otrzymają pociski przeciwokrętowe NSM. Nie stanowi to dużego zaskoczenia – norweskie pociski będą stanowić efektor w lądowych systemach rakietowych, na wzór tych, które użytkowane są przez polską Morską Jednostkę Rakietową. Zastąpią one poradziecką baterię 4K51 Rubież.

Bojowe centrum informacyjne na fregacie Regele Ferdinand.
(Ministerului Apărării Naţionale via Wikimedia Commons)

Integracja obu fregat z pociskami NSM stanowi krok w dobrą stronę i zwiastuje nadchodzącą głęboką modernizację, zwłaszcza że sam dowódca Forțele Navale Române przyznał, iż w toku służby jednostki przechodziły wyłącznie naprawy główne i drobne modyfikacje, aniżeli poważniejsze prace. NSM-y dadzą fregatom długo wyczekiwane zdolności. Z drugiej strony rumuńskie fregaty typu 22 zbliżają się do czterdziestu lat w służbie. Według doniesień rumuńskich mediów pełny koszt głębokiej modernizacji fregat opiewa na kwotę 1,4 miliarda (sic!) euro. Podkreślają one, że za tę kwotę można kupić nawet cztery korwety rakietowe, które posłużą około czterech dekad, a nie jak brytyjskie fregaty – od dzie­sięciu do dwudzie­stu lat.

Pojawiają się w związku z tym apele, aby przeprowadzić studium wykonalności i opłacalności projektu. Oczywiście okręty wymagają modernizacji, zwłaszcza że ewentualne nowe okręty dla rumuńskiej floty są perspektywą przyszłej dekady (Rumunia uczestniczy w projekcie europejskiej modułowej korwety patrolowej). Naszym zdaniem szeroko zakrojone prace na fregatach są realizowane za późno o minimum dziesięć lat, a ich obecna realizacja w pełnym zakresie – zbyt kosztowa i mało sensowna. Raczej należałoby skupić się na zwiększeniu siły ognia (integracja z NSM) i modyfikacji części systemów zarządzania walką. Nie zaszkodziłby również montaż stanowisk artyleryjskich o kalibrze 20–30 milimetrów – do pewnego stopnia mogą stanowić substytut uzbrojenia przeciwlotniczego.

Oprócz modernizacji fregat rumuński parlament zatwierdził plan modernizacji trzech pozostających w służbie okrętów projektu 1241R (NATO: Tarantul), które zostaną wyposażone w dwie czterokomorowe wyrzutnie pocisków NSM, nowy radar i system zarządzania walką. Nowe będą również napędy. Rumuńska marynarka wojenna od lat 80. używa jeszcze czterech korwet ZOP typów Amiral Petre Bărbuneanu i Contraamiral Eustațiu Sebastian (oznaczenia NATO: Tetal-I i Tetal-II) oraz zbudowanej lokalnie fregaty rakietowej Mărășești.

Rosnące zainteresowanie morską amunicją krążącą

O ile zakup nowych okrętów idzie Bukaresztowi jak krew z nosa, o tyle dużą uwagę admiralicji i polityków przykuwają morskie bezzałogowce używane przez Ukrainę. Wprawdzie nie rozpoczęto żadnego programu ich zakupu, jednak już teraz rumuńskie media zwracają uwagę, że otrzymały znaczny priorytet na liście planów wzmocnienia Forțele Navale Române.

Rumuni przytaczają ataki ukraińskiej morskiej amunicji krążącej na rosyjskie okręty na Morzu Czarnym. Można odczuć, że w tamtejszych mediach drony opisywane są jako jedyna przyszłość flot, tym bardziej że zarówno ukraińska, jak i rumuńska flota operuje na Morzu Czarnym. Dowódca rumuńskiej floty stwierdził w przemówieniu z okazji święta tamtejszej floty, że wykorzystanie USV zdolnych razić cele na duże odległości stanowi przyszłość, a Rumunia musi dotrzymać kroku nowym trendom i stać się ich liderem.

My zaś chcemy ponownie podkreślić to, co pisaliśmy w ubiegłorocznym artykule o morskiej amunicji krążącej i trendach w jej rozwoju. Są to jednostki o dużym potencjale, ale jeszcze większych ograniczeniach. Ich niska masa automatycznie przekłada się na ograniczoną dzielność morską. Oznacza to, że do ataków samobójczych mogą być wykorzystywane wyłącznie przy dobrej pogodzie i niskim stanie morza.

Co więcej, same USV są mocno podatne na uszkodzenia i jak pokazuje część materiałów filmowych z Morza Czarnego i Czerwonego, dla współczesnej fregaty i wyszkolonej załogi nie stanowią trudnego celu do unieszkodliwienia. Dlatego drony takie nigdy nie zastąpią okrętu, zaś duże uzbrojone bezzałogowce, jak podkreślają floty państw je opracowujących, stanowić mają jedynie uzupełnienie załogowych okrętów, a nie zastępstwo.

Zobacz też: Rozbudowa tajwańskiej floty. Miały być korwety, wyszły fregaty

Pawło Parfeniuk / ministerstwo obrony Ukrainy