Stojący na czele sił zbrojnych Republiki Południowej Afryki generał Rudzani Maphwanya potwierdził, że południowoafrykańscy kadeci nie będą już kierowani na szkolenie na Kubę. Zakończenie współpracy ma związek z wysokimi kosztami i niezadowalającymi efektami. Według sztabowców metodologia szkolenia i jego zakres nie przystawały do wymogów stawianych członkom sił zbrojnych RPA.
Nie tylko dowódcy są niezadowoleni z programu. Również uczestnicy czują się sfrustrowani i oszukani, ponieważ pobyt na Kubie okazywał się dla nich straconym czasem. Po powrocie znów kierowani byli na szkolenie, które nazwać by można wyrównawczym. Najgorzej wyglądało szkolenie, którym objęci zostali kandydaci na pilotów.
Program współpracy z Kubańczykami od dawna budził kontrowersje w RPA. Wyniki audytu okazały się jednak znacznie gorsze, niż oczekiwano. Audytorka generalna Tsakani Maluleke stwierdziła, że umowa z Hawaną jest niezwykle niekorzystna finansowo. Przeszkolenie, które ostatecznie i tak nie przystaje do standardów, jakie stawiane są przed żołnierzami w RPA, ma być o 136% bardziej kosztowne niż taki sam program realizowany w kraju. W latach 2014–2018 zmarnowano na niego ponad 122 miliony randów (26,5 miliona złotych), które można było zaoszczędzić, gdyby rekrutów przeszkolić w kraju.

Śmigłowiec bojowy Rooivalk.
(Vaughan Leiberum, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)
Marnotrawstwo dotyczy nie tylko szkolenia pilotów, ale również uczestników pozostałych kursów. Dochodziło do absurdalnych sytuacji, w których uczestnicy medycznych „kursów zawodowych” na Kubie kierowani byli po nich na Uniwersytet w Pretorii, aby uzupełnić kompetencje. I to tylko nieliczni. Z 21 studentów po powrocie do kraju przyjęto na studia medyczne jedynie sześciu.
Z innej zaś strony absolwenci kursów inżynierskich z lat 2011–2012 nadal nie znaleźli zatrudnienia, ponieważ… nie ma dla nich dostępnych wakatów oficerskich w południowoafrykańskich siłach zbrojnych, mimo że to właśnie one skierowały ich na szkolenie. Audyt wykazał, że program nie ma sensu z perspektywy ekonomicznej, jednak co gorsza, podobnie wygląda pod względem wojskowym.
Papierowe szkolenia
Kadeci biorący udział w programie współpracy z Kubą wiązali z wyjazdem ogromne nadzieje. Po powrocie do kraju okazywało się, że muszą odbyć dodatkowy kurs mający przystosować ich do standardów RPA. Po szkoleniu oficerskim musieli zatem iść na… szkolenie oficerskie. Budzi to zrozumiałe niezadowolenie uczestników, którzy liczyli na to, że zagraniczne szkolenie będzie przepustką do szybkiej kariery. Problemem okazało się całkowite nieprzystosowanie tego, czego uczono kadetów, do wymagań, które będą im stawiane w kraju.
Tu nie Netflix – za nic nie trzeba płacić. Jak długo będziemy istnieć, tak długo dostęp do naszych treści będzie darmowy. Pieniądze są jednak niezbędne, abyśmy mogli funkcjonować.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Kubańskie siły powietrzne dysponują samolotami szkolnymi Zlín Z 142 i L-39C Albatros, a do szkolenia pilotów śmigłowcowych wykorzystywane są Mi-8. Tymczasem siły powietrzne RPA opierają się na maszynach produkcji zachodniej. Trzon stanowią szwedzkie Gripeny C/D (z których większość i tak od dawna nie lata), flota transportowa to szeroki wachlarz maszyn europejskich i amerykańskich, a na flotę śmigłowcową składają się także rodzime śmigłowce Rooivalk i Oryx. A Kubańczycy prowadzili zajęcia nie tylko na wschodnich maszynach, ale też według doktryn całkowicie odmiennych od tych stosowanych w RPA.

Na ironię zakrawa fakt, że RPA ma własną flotę samolotów szkolenia zaawansowanego – 24 Hawki 120. Maszyny te pomagały zabezpieczać przestrzeń powietrzną w trakcie piłkarskich mistrzostw świata w 2010 roku.
(2010 World Cup – Shine 2010)
Oznaczało to, że absolwenci, zarówno piloci, jak i personel naziemny, byli zupełnie nieprzygotowani do służby po powrocie. Ponownym szkoleniem objęto nawet kadetów, którzy wylatali 65 godzin na Kubie. Nie miało to znaczenia; i tak kierowano ich do szkoły w Langebaanweg w zachodniej części kraju. W podobnie absurdalnym położeniu znaleźli się absolwenci kursów z zakresu psychologii. Południowoafrykańskie instytucje zwyczajnie nie nostryfikują kwalifikacji zdobytych na Kubie, co sprawia, że po (teoretycznie zaawansowanych) kursach kadeci znajdują zatrudnienie głównie w administracji państwowej.
Bezsensowność szkoleń nie oznaczała wcale, że były one powszechnie dostępne. W 2021 roku z 8 tysięcy kandydatów ostatecznie przyjęto jedynie dwudziestu trzech. Rok później było to tylko dwanaście osób. Program zaczynał się od półrocznego kursu języka hiszpańskiego – dobrze obrazuje to całość szkolenia, które nie dość, że nieprzystosowane do realiów RPA, było jeszcze niezwykle czasochłonne. Rzecznik prasowy ministerstwa obrony Siphiwe Dlamini broni jednak współpracy z Kubą jako możliwości zdobycia przez kadetów bezcennego doświadczenia i wzmacniania strategicznego partnerstwa z Hawaną.
Sam generał Maphwanya, zajmując niejako pośrednie stanowisko, stwierdził, że program ma sens, ale musi przystawać do wymogów służby w RPA, czyli… w obecnej formie nie ma sensu.

JAS 39D sił powietrznych RPA. Formalnie w służbie pozostają 24 egzemplarze, w tym dziewięć dwumiejscowych.
(Bob Adams, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 2.0)
Nie do końca wiadomo, w którym momencie współpraca straciła z oczu nadrzędny cel, jakim miała być poprawa poziomu wyszkolenia południowoafrykańskich kadr. Pozbawione struktury i całkowicie oderwane od realnego zapotrzebowania ze strony sił zbrojnych, były kosztownym pokazem politycznym. Współpraca w zakresie szkoleń trwa od 2014 roku, jednak dopiero wraz z audytem w 2023–2024 roku na światło dzienne wyszły nieprawidłowości. Była już szefowa resortu obrony Thandi Modise, zapytana o powód współpracy z Kubą, wskazała, że RPA ma ogromny problem z dostępnością maszyn szkoleniowych, dlatego musi polegać na pomocy partnerów międzynarodowych.
Początkowo współpraca na linii Kapsztad–Hawana skoncentrowana była wokół Projektu Thusano. Był to program wsparcia technicznego w zakresie serwisowania południowoafrykańskiego sprzętu przez kubańskich techników. Podpisany w 2012 roku układ szybko rozszerzono o misje szkoleniowe, które okazały się jedną z najgorszych decyzji rządu RPA. Przez wiele lat nie zwracano uwagi na narastające kontrowersje, a umowa została przedłużona do stycznia 2025 roku. Wyniki audytu sprawiły jednak, iż projekt nie będzie kontynuowany.