W ramach zabezpieczenia działań ofensywnych na Ukrainie rosyjska marynarka wojenna rozmieściła trzy krążowniki rakietowe „dalekiej strefy morskiej i oceanicznej” projektu 1164 Atłant (NATO: Slava) na Morzu Czarnym i Śródziemnym. Jak dowiedział się serwis USNI News, Pentagon uważa, że obecność krążowników ma stanowić przeciwwagę dla trzech NATO-wskich lotniskowcowych grup uderzeniowych przebywających na Morzu Śródziemnym.

Od kilku dni Marszał Ustinow przebywa na południe od Krety, Wariag – we wschodniej części Morza Śródziemnego, niedaleko używanej przez Rosjan bazy w syryjskim Tartusie, a Moskwa – na Morzu Czarnym. Pozycja tego ostatniego to żadna wyjątkowa informacja, Moskwa jest okrętem flagowym Floty Czarnomorskiej i najzwyczajniej w świecie przebywa na swoim akwenie macierzystym. Ustinow należy jednak do Floty Północnej, a Wariag to okręt flagowy Floty Oceanu Spokojnego.

Według najnowszych danych Ustinow kierował się na wschód, w stronę Cypru i Syrii. Wiadomo, że Ustinow jest bacznie obserwowany przez NATO-wskie samoloty – amerykańskiego P-8A Poseidona, a prawdopodobnie także brytyjskie Typhoony z bazy Akrotiri.



Na początku lutego siły NATO przeprowadziły ćwiczenia, w których wzięły udział amerykański USS Harry S. Truman (CVN 75), francuski Charles de Gaulle (R91) i włoski Cavour (C 550) wraz ze swoimi grupami okrętów wspomagających. Mimo że uczestnicy ćwiczeń starali się unikać konfrontacyjnej retoryki, była to jawna demonstracja siły pod adresem Rosji w przeddzień inwazji na Ukrainę. Ćwiczenia dobiegły już końca, ale wszystkie trzy okręty lotnicze nadal przebywają na Morzu Śródziemnym. Truman obecnie znajduje się na Adriatyku.

Okręty projektu 1164 są uzbrojone w pociski P-1000 Wułkan o zasięgu szacowanym na 700 kilometrów. Są one wersją rozwojową wcześniej stosowanych pocisków P-500 Bazalt, a ich głównym celem jest zwalczanie lotniskowców nieprzyjaciela. W przypadku Ustinowa, na którym zmodyfikowano wyrzutnie i zwiększono ich odporność termiczną, zasięg Wułkanów miał wzrosnąć rzekomo do 1000 kilometrów dzięki przyspieszaczom rakietowym. Krążowniki dysponują też stosunkowo silnym uzbrojeniem przeciwlotniczym: ośmioma blokami po osiem wyrzutni systemu S-300F Fort o maksymalnym zasięgu 75 kilometrów przy użyciu pocisków 5W55RM. Wyrzutnie znajdują się za kominami, a przed nadbudówką z radiolokatorem 3R41 Wołna.

NATO-wskie okręty na Morzu Śródziemnym. Formację prowadzi krążownik USS San Jacinto (CG 56) typu Ticonderoga oraz francuski niszczyciel Forbin (D620) i włoski Andrea Doria (D 553) typu Horizon/Orizzonte.
(US Navy / Mass Communication Specialist 3rd Class Bela Chambers)



Kilka dni temu Rosjanie zakończyli zakrojone na dużą skalę ćwiczenia w zakresie zwalczania okrętów podwodnych. Zaangażowano w nie poza Ustinowem i Wariagiem także fregaty Admirał Grigorowicz projektu 11356R Buriewiestnik i Admirał fłota Kasatonow projektu 22350 Admirał Gorszkow, duże okręty ZOP Admirał Tribuc i Wice-admirał Kułakow projektu 1155 Friegat ,szereg mniejszych jednostek oraz samolot ZOP Ił-38.

Przedwczoraj u wybrzeży Sycylii ruszyły analogiczne ćwiczenia po stronie NATO – „Dynamic Manta 2022”. Scenariusze zakładają zwalczanie okrętów podwodnych i nawodnych, a głównymi uczestnikami są jednostki 2. Stałego Zespołu Morskiego NATO (SNMG2). W skład tej formacji wchodzą fregaty: włoskie Carlo Margottini i Carabiniere typu Bergamini, francuska Auvergne typu Aquitaine, grecka Aigaion typu Elli, turecka Göksu typu Gabya, kanadyjska Montréal typu Halifax, a także hiszpańskie Álvaro de Bazán i Blas de Lezo typu Álvaro de Bazán oraz Navarra typu Santa Maria.

Do tego dochodzą jeszcze brytyjski patrolowiec HMS Trent, włoski zbiornikowiec Stromboli i amerykański okręt transportowo zaopatrzeniowy USNS Robert E. Peary (T-AKE 5) typu Lewis and Clark. Pod wodą w ćwiczeniach będą uczestniczyły włoski okręt Todaro typu 212A, grecki Papanikolis typu 214 i nieujawniony francuski okręt podwodny o napędzie jądrowym (zapewne typu Rubis).



Wróćmy do kwestii rosyjskich krążowników. Amerykanie również zabrali w strefie Śródziemnomorza imponującą liczbę okrętów o dużym potencjale przeciwlotniczym i przeciwrakietowym. Już w styczniu w rejs ku Europie wyruszyły stacjonujące na wschodnim wybrzeżu USA niszczyciele USS Donald Cook (DDG 75), USS Mitscher (DDG 57), USS The Sullivans (DDG 68) i USS Gonzalez (DDG 66). Dołączyły one do rozmieszczonych już niszczycieli USS Ross (DDG 71), USS Roosevelt (DDG 80), USS Porter (DDG 78) i USS Arleigh Burke (DDG 51). Do tego dochodzi jeszcze eskorta Trumana: krążownik, pięć niszczycieli i norweska fregata Fridtjof Nansen.

Gdyby jeden rosyjski krążownik zdecydował się zaatakować Trumana, byłby to atak na wskroś samobójczy i prawdopodobnie skazany na niepowodzenie. Jedyną szansę dawałby skoordynowany i wykonany z zaskoczenia (innymi słowy: jako pierwsze strzały w wojnie) atak pary krążowników z użyciem wszystkich dostępnych pocisków przeciwokrętowych w nadziei na przełamanie obrony bardziej liczbą efektorów aniżeli potencjałem każdego efektora z osobna. W takiej sytuacji oba krążowniki niemal na pewno skończyłyby na dnie Mare Nostrum, ale nawet jeden Wułkan, który trafiłby w odpowiednie miejsce, mógłby na długo wyłączyć Trumana z akcji.

Trzeba też pamiętać, że w Syrii przebywają obecnie MiG-i-31K przystosowane do przenoszenia pocisków balistycznych Ch-47M2 Kinżał i Tu-22M3, którym podwieszono pociski przeciwokrętowe Ch-32 o zasięgu – według różnych źródeł – od 600 do 1000 kilometrów. Wspólny atak z morza i z powietrza dawałby nadzieję na porażenie nie tylko Trumana, ale także lotniskowców francuskiego i włoskiego. Taka operacja pociągnęłaby za sobą duże straty dla atakujących, ale zależnie od tego, jak rozwinie się sytuacja, Kreml może być gotowy wymienić dwa krążowniki i kilkanaście samolotów na dwa sparaliżowane lotniskowce.



Tu jednak znów wracamy do kwestii kilkunastu niszczycieli rakietowych na Morzu Śródziemnym. W przeciwieństwie do osławionej sceny z Sumy wszystkich strachów (powyżej – film kiepski, ale książkę warto przeczytać) lotniskowiec nie będzie szedł sam i nie będzie skazany na użycie tylko własnych systemów obrony bezpośredniej, a cała grupa lotniskowca prawdopodobnie już teraz działa w stanie wysokiej gotowości. Co znów sprowadza nas do poprzedniego wniosku: atak byłby samobójczy i skazany na niepowodzenie. Krążowniki mają raczej stanowić swoistą fleet in being, która choć słabsza, samym istnieniem zmusza przeciwnika do zabezpieczania się przed nią

– W obecnej sytuacji ryzyko błędnej decyzji jest większe – powiedział szef operacji morskich admirał Mike Gilday. – Dlatego ćwiczymy, dążąc do osiągnięcia bardzo wysokiego standardu, tak że kiedy nasze okręty znajdują się w takiej sytuacji jak ta, ich dowódcy postępują w sposób nieprowokacyjny i bardzo jasno pokazują, że nie są kowbojami. Nassz cel to: być odpowiedzialnymi profesjonalistami.

Zobacz też: Kto i jak dokonał zamachu na ojca irańskiego programu jądrowego

George Chernilevsky