Na pokładzie licznych niemieckich okrętów wojennych zainstalowano urządzenia nawigacyjne produkcji rosyjskiej. Sprawę ujawnił tygodnik Bild am Sonntag, którego doniesienia potwierdził i rozszerzył dziennik Frankfurter Allgemeine Zeitung. Partie opozycyjne zażądały od rządu wyjaśnień, a pikanterii sprawie dodaje fakt, że Marine ma świadomość zagrożeń wynikających z użytkowania takiego sprzętu, kontrwywiad zaś już dawno wystosowywał ostrzeżenia.
Jak ustalił Bild am Sonntag, urządzenia nawigacyjne Navi Sailor 4100, których systemy szyfrowania danych nie spełniają wojskowych wymogów bezpieczeństwa, opracowała i dostarczyła firma Transas. Urządzenia zbierające dane na temat pozycji, prędkości i trasy jednostki miały zostać zainstalowane miedzy innymi na okrętach podwodnych U 35 i U 36 typu 212, przyjętych do służby w latach 2015–2016.
– Naturalnie mamy obawy, że nasze dane mogą zostać przechwycone, na przykład przez zagraniczne służby wywiadowcze – powiedział gazecie pragnący zachować anonimowość oficer marynarki wojennej. Sprawa jest tym bardziej paląca, że w ramach NATO głównymi obszarami odpowiedzialności Marine są Bałtyk i Morze Północne, co automatycznie stawia ją naprzeciw rosyjskich okrętów.
Nie jest zaskoczeniem, że osobą odpowiedzialną za zakup urządzeń Transas jest znany rosyjski lobbysta, były kanclerz, a obecnie szef rady dyrektorów w koncernie naftowym Rosnieft, Gerhard Schröder. Za jego rządów Berlin podpisał umowę na dostawę sprzętu nawigacyjnego, który następnie zainstalowano na mniej więcej setce jednostek marynarki wojennej.
Transas już wiele lat temu stał się obiektem zainteresowania zachodnich służb wywiadowczych. Niemiecki Urząd Ochrony Konstytucji (służba kontrwywiadu cywilnego) ostrzegał latem ubiegłego roku, że urządzenia nawigacyjne mogą stać się „wektorem ataku” lub sabotażu ze strony obcych służb. Nie chodzi tutaj tylko o przejmowanie danych nawigacyjnych okrętów, ale też o manipulowanie nimi w trakcie żeglugi, a w najgorszym wypadku – utratę zdolności operacyjnych.
Bild am Sonntag zwrócił się z pytaniem w sprawie rosyjskich urządzeń do niemieckiego ministerstwa obrony, jedyną odpowiedzią był jednak stwierdzenie, że resort i cały rząd podejmują duży wysiłek w dziedzinie cyberbezpieczeństwa i szyfrowania danych. Więcej szczęścia miał Frankfurter Allgemeine Zeitung. Rzecznik ministerstwa obrony potwierdził dziennikowi fakt wykorzystywania przez jednostki nawodne i podwodne niemieckiej marynarki wojennej urządzeń nawigacyjnych rosyjskiej produkcji. Mają być to standardowe urządzenia stosowane w żegludze, a ich bezpieczeństwo zostanie dokładnie sprawdzone. Niemniej rezultaty dochodzenia będą objęte tajemnicą.
Skandal wywołał oburzenie opozycji.
– Bundeswehra musi zapewnić, że oprogramowanie nawigacyjne stosowane przez marynarkę wojenną nie stwarza ryzyka wycieku danych – powiedział rzecznik Zielonych do spraw polityki obronnej Tobias Lindner. – Ministerstwo musi szybko wyjaśnić, dlaczego nie wykorzystano oprogramowania od producentów z państw NATO.
Wyjaśnień od rządu zażądała również FDP. Sprawa rosyjskich urządzań była jednym z głównych tematów zwołanego 29 marca posiedzenia komisji obrony tej partii.
Kwestia jest niezwykle poważna nie tylko w wymiarze funkcjonowania Marine. Niemcy po raz kolejny pokazały się jako mało użyteczny sojusznik, a ich wiarygodność jako partnera w NATO znowu została podważona. Do listy niemieckich grzechów – złożonej już z komplikowania wielonarodowych programów (takich jak myśliwiec FCAS czy czołg MGCS), problemów z uzbrojeniem dronów i fatalnie funkcjonującego systemu zamówień wojskowych – teraz dołączyło ryzyko masowego wycieku danych. Równie niepokojące jest nagłośnienie sprawy dopiero po blisko szesnastu latach od podpisania umowy.
Sprawca zamieszania, firma Transas, została założona w roku 1990 w Sankt Petersburgu, wówczas jeszcze Leningradzie. Przez lata wyrobiła sobie bardzo dobrą markę jako dostawca rozwiązań pomagających sprawnie zarządzać tak pojedynczymi statkami, jak i całymi flotami. W roku 2018 stała się częścią fińskiej korporacji Wärtsilä, jednak jej wydział zbrojeniowy pozostał w rosyjskich rękach i intensywnie współpracuje z tamtejszym ministerstwem obrony. Transas dostarcza między innymi symulatory szkoleniowe dla Wojenno-Morskogo Fłota, zaś wielu byłych pracowników tej firmy jest zaangażowanych w prace nad rosyjskimi dronami.
Navi Sailor 4100 pojawił się też w naszej Marynarce Wojennej. W marcu 2019 roku w Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce wprowadzono do użytku symulator systemu WECDIS (okrętowy system informacji i zobrazowania elektronicznych map nawigacyjnych) Transas Navi Sailor 4100. Jak podaje komunikat CSMW z tego okresu, „w kursie trwającym pięć dni marynarze uczą się obsługi interfejsu systemu, planowania i monitorowania trasy, ustawiania parametrów bezpieczeństwa, odczytywania i interpretacji danych z urządzeń peryferyjnych oraz podstawowych funkcji typowo militarnych”.
Zobacz też: Etiopczycy zestrzelili kenijski samolot nad Somalią
(bild.de, faz.net)