Rosyjski pilot Maksim Giermanowicz Kuźminow, który w sierpniu ubiegłego roku uciekł do Ukrainy wraz ze śmig­łowcem Mi-8AMTSz, został znaleziony martwy w Hiszpanii, gdzie mieszkał od kilku miesięcy. Okoliczności jego śmierci nie są jasne, ale z dostępnych informacji wynika, że został zastrzelony przez kilku napastników. Miał dwadzieścia osiem lat.

Zdobycie rosyjskiego śmigłowca było jednym z największych i najgłośniejszych sukcesów generała Kyryła Budanowa i jego Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony. Operacja otrzymała kryptonim „Synycia” (sikorka).

Ukraińcy krótko po rozpoczęciu inwazji ogłosili nagrodę dla Rosjan, którzy przejdą na ich stronę wraz z wozami bojowymi czy statkami powietrznymi, ale na tle wygórowanych nadziei chętnych było mało. Łatwo więc zrozumieć, że kiedy w pierwszych miesiącach 2023 roku zgłosił się pilot 319. Samodzielnego Pułku Śmigłowcowego, Ukraińcy zaangażowali w przedsięwzięcie ogromne siły.



Kuźminow nie brał udziału w pierwszej fazie pełnoskalowego najazdu, ale to właśnie wtedy zaczął zgłębiać historię stosunków rosyjsko-ukraińskich i zaczął żywić ciepłe uczucia wobec „wroga”. Już po dezercji wspominał, że później – gdy stacjonował na terenach okupowanych – chciał odejść z wojska, ale zagrożono mu, że w takiej sytuacji zostanie wzięty w kamasze jako prosty piechur. Skon­taktował się więc z ukraińskim wywiadem i zaproponował dezercję.

Ukraińcy zaproponowali mu nową tożsamość, gwarancje bezpieczeństwa i honorarium – pół miliona dolarów, czy ściślej: równowartość tej kwoty w hrywnach. Ruszyły przygotowania, które trwały blisko pół roku. Wreszcie 9 sierpnia 2023 roku nadarzyła się okazja, aby Kuźminow wykonał ruch. Tego dnia po południu wiózł z Kurska części zamienne do rosyjskich samolotów bojowych niedaleko terytorium Ukrainy.

Opowiadał później, że w pobliżu granicy obniżył wysokość lotu do zaledwie dziesięciu metrów. Przy granicy śmig­ło­wiec został ostrzelany z ziemi za pomocą broni ręcznej i Kuźminow doznał niegroźnej rany nogi.

Oprócz niego załogę śmigłowca stanowili także nawigator i mechanik pokładowy, którzy poniewczasie zorientowali się, co robi pilot, ale ponieważ sami nie umieli pilotować maszyny, nie mogli użyć wobec niego siły. Kuźminow twierdził, że próbował ich nakłonić do poddania się, ale bezskutecznie. Po lądowaniu – w obwodzie charkowskim, około 20 kilo­met­rów w głąb ukraińskiego terytorium – obaj zostali zabici przez Ukraińców. Sam śmigłowiec wcielono do służby w ukraińskich siłach zbrojnych.



W ramach operacji „Synycia” Ukraińcy ewakuowali z Rosji rodzinę Kuźminowa. Plan był najprawdopodobniej taki, aby wszyscy osiedlili się w Ukrainie, gdzie mogliby żyć pod parasolem tamtejszego kontr­wywiadu. Jak jednak informuje serwis Ukrainśka Prawda, Kuźminow postanowił wyjechać do Hisz­panii, po czym ściągnął do siebie swoją byłą partnerkę. Zamieszkał (pod przy­branym nazwiskiem) w miejsco­wości Villajoyosa w prowincji Alicante. Tam też dopadli go siepacze Kremla – trudno bowiem zakładać jaki­kolwiek inny scenariusz.

Zwłoki Kuźminowa z ranami po­strza­ło­wymi znaleziono na pod­ziem­nym parkingu 13 lutego, ale dopiero teraz wiemy ponad wszelką wątpliwość, kim była ofiara. Według Reutersa hiszpańska policja poszukuje dwóch podejrzanych, którzy uciekli z miejsca zbrodni samochodem. Ten znaleziono kilkanaście kilometrów dalej. Został spalony.

Zobacz też: Zmarł Robert Hanssen – radziecki kret w FBI

Hołowne uprawlinnia rozwidky