Rosyjskie myśliwce doprowadziły dziś do rozbicia się amerykańskiego UAV-a MQ-9 Reaper w wodach Morza Czarnego. Według Amerykanów dwa Su-27, przechwyciwszy drona w międzynarodowej przestrzeni powietrznej, najpierw zrzucały na niego paliwo i przelatywały tuż przed jego nosem, a następnie jeden z myśliwców zahaczył o jego śmigło, co sprawiło, że Reaper runął do morza. Do zdarzenia doszło o godzinie 7.03 czasu lokalnego. Dokładnego miejsca na razie nie ujawniono.

W oświadczeniu EUCOM-u podkreślono, że rosyjscy piloci zachowali się bezmyślnie i nieprofesjonalnie oraz że incydent ten „unaocznia [ich] niekompetencję”. Generał James Hecker, dowódca amerykańskiego lotnictwa w Europie i Afryce, dodał, że mało brakowało, a do morza spadłby także Su-27. Amerykanie oświadczyli, że będą kontynuować loty w międzynarodowej przestrzeni powietrznej i wezwali Rosjan do zachowywania się w sposób profesjonalny i bezpieczny.



Rzecznik Departamentu Stanu Ned Price poinformował, że wezwano na dywanik rosyjskiego ambasadora w celu złożenia na jego ręce formalnego protestu. Tymczasem w Moskwie ambasadorka Lynne M. Tracy przekazała analogiczną notę rosyjskiemu ministerstwu spraw zagranicznych.

EUCOM przypomina, że niebezpieczne przechwycenia i prowokacyjne zachowania pilotów rosyjskich myśliwców stanowią smutną normę. W ostatnich latach szczególnie częste były bliskie spotkania z udziałem P-8A Poseidonów. Nigdy jednak nie doszło do fizycznego kontaktu między płatowcami. Bodaj najsłynniejszy wypadek tego typu to tak zwany incydent hajnański, czyli kolizja amerykańskiego samolotu zwiadowczego EP-3E ARIES II z chińskim myśliwcem J-8II w 2001 roku.

Z opublikowanych informacji wynika, że i tym razem prawdopodobnie mieliśmy do czynienia z wypadkiem, a zderzenie to jedynie skutek niekompetencji pilotów, która sprawiła, że zaplanowana prowokacja wymknęła się spod kontroli. W branży takie zachowania określa się terminem coercive signaling – sygnalizowanie wymuszające.



Nie da się jednak w pełni wykluczyć celowego działania. Owszem, do zestrzelenia drona lepiej nadawałoby się działko czy pocisk powietrze–powietrze, ale wtedy nie byłoby cienia wątpliwości co do zamiarów Kremla. W obecnej sytuacji Rosjanie zachowują, jak powiedzieliby Amerykanie, plausible deniability, czyli możliwość wyparcia się winy w sposób nieurągający zdrowemu rozsądkowi.

Za incydent odpowiadają najprawdopodobniej piloci 38. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego z bazy Belbek na Krymie. Jednostka dysponuje Flankerami kilku różnych wersji – Su-27, Su-27SM, Su-27UB, a także Su-30.

Aktualizacja (23.20): Rosyjskie ministerstwo „obrony” oświadczyło, że Reaper leciał z wyłączonym transponderem w obszarze zastrzeżonym w związku z wojną w Ukrainie. Rosjanie twierdzą również, że Reaper gwałtownie manewrował, wskutek czego stracił zdolność utrzymania się w powietrzu i rozbił się w morzu, a myśliwce, które go przechwyciły, nie użyły uzbrojenia ani nie zetknęły się z dronem w powietrzu.

Dziennikarze serwisu The War Zone podkreślają, że Reaper potrafi gwałtownie zredukować prędkość, kiedy operator zmienia poziom mocy silnika. Jeśli do tego wziąć pod uwagę, że operator ma bardzo ograniczoną świadomość sytuacyjną, łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której dron nagle zwolnił akurat wtedy, kiedy myśliwiec znajdował się tuż za jego ogonem, a rosyjskiemu pilotowi zabrakło i miejsca, i umiejętności, aby uniknąć kontaktu. Sekretarz prasowy Pentagonu, generał brygady Patrick Ryder, powiedział, że analizowana jest możliwość odtajnienia nagrań wykonanych przez kamerę pokładową Reapera.

Ryder ujawnił również, że całe przechwycenie trwało ponad pół godziny, a po zderzeniu rosyjski samolot prawdopodobnie doznał uszkodzeń, ale doleciał na lotnisko. Nie ma za to żadnych informacji o akcji poszukiwawczej, która umożliwiłaby podjęcie wraku z morza – ani amerykańskiej, ani rosyjskiej.

US Air Force / Staff Sgt. Brian Ferguson