Republika Środkowoafrykańska jest jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na świecie. Trwająca od 2012 roku wojna domowa całkowicie spustoszyła kraj i zmusiła tysiące mieszkańców do ucieczki. W cieniu walk rozgrywa się przemilczany kryzys – coraz powszechniejsze polowania na domniemane czarownice.

Oskarżenie o czary może we współczesnej Europie budzić zdziwienie, jednak w Republice Środkowoafrykańskiej praktyka ta jest dość powszechna. Szczególnie często o paranie się czarną magią posądzani są staruszkowie – zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Bardzo często tego rodzaju oskarżenia wysuwają członkowie rodziny. Dla samego „czarownika” czy „czarownicy” oznacza to w najlepszym razie społeczny ostracyzm, w najgorszym zaś – lincz przeprowadzony przez lokalną społeczność.

Część oskarżonych stara się uniknąć śmierci z rąk tłumu poprzez ucieczkę do więzienia. Wiele kobiet w zakładzie karnym w Bangi to osoby oskarżone o czary. Według Nathalie Koutou, pielęgniarki i szefowej oddziału psychiatrycznego w szpitalu w stolicy, powszechne oskarżanie członków własnej rodziny o zajmowanie się czarną magią ma związek z problemami psychicznymi spowodowanymi przez trwającą od ośmiu lat wojnę domową. W kraju mieszka 4,7 miliona osób, a na całą populację przypada jeden lekarz psychiatra.

Ludzie wyczerpani codziennością szukają ucieczki w praktykach mistycznych. W wielu miastach i wsiach działają gabinety czarnoksiężników oferujących nie tylko obronne amulety i lekarstwa ziołowe, ale również możliwość rzucania klątwy. Istnieje całkiem liczna grupa czarowników rzekomo specjalizujących się w sprawianiu, iż wskazane osoby znikają. Jednym z tego rodzaju zaklinaczy jest mężczyzna posługujący się pseudonimem Atatoro. Dzięki wysokiej pozycji i reputacji mistrza swojej dziedziny może on swobodnie świadczyć usługi mieszkańcom stołecznego Bangi.

Zobacz też: Rep. Środkowoafrykańska powołuje trybunał ds. zbrodni wojennych

(aljazeera.com)

Simon Davis / Department for International Development