Sytuacja finansowa Królewskich Sił Powietrznych nie jest wesoła. W tym tygodniu kilkudziesięciu, być może nawet stu pilotów Royal Air Force usłyszało, że ich służba dobiegła końca. Ta smutna wiadomość dotyczy młodych pilotów, przechodzących właśnie przeszkolenie, zarówno na wielozadaniowych odrzutowcach, jak i na helikopterach i samolotach transportowych.
Rolę posłańca przynoszącego złe wieści do każdej z trzech szkół lotniczych wziął na siebie sam wicemarszałek lotnictwa Mark Green, szef szkolenia RAF-u. W sumie cięcia kadrowe obejmą około pięciu tysięcy osób w samych siłach powietrznych, a ponadto siedem tysięcy w armii i pięć tysięcy w marynarce. Wybuchł przy tej okazji mały skandal, ponieważ niektórzy żołnierze dostali wypowiedzenia jedynie drogą elektroniczną.
Cięcia na taką skalę oznaczają zmarnowanie mniej więcej trzystu milionów funtów najpierw wydanych na przeszkolenie lotników, następnie zaś na ich odprawy. Koszt wyszkolenia jednego pilota w RAF-ie wynosi do czterech milionów funtów. Niektórzy zgodzili się na obniżkę żołdu, byle tylko pozwolono im dokończyć szkolenie. Niektórym z nich brakowało zaledwie kilkunastu godzin w powietrzu (z trzystu godzin na przestrzeni czterech lat wymaganych dla pilota myśliwca) do zakończenia kursu.
Istnieją obawy, że cięcia w dalszej perspektywie spowodują niedobór pilotów transportowych i śmigłowcowych w Afganistanie. Sami lotnicy nie kryją rozżalenia. Były dowódca RAF-u, marszałek lotnictwa Sir Michael Graydon, również jest przeciwnikiem tego pomysłu i ostrzega, że jego realizacja popchnie RAF wprost w „czarną dziurę”, ponieważ odetnie stały strumień nowych, młodych pilotów.
Rząd broni się, twierdząc, iż nie jest to zwalnianie dla samych oszczędności, ale też ma związek z wycofywaniem samolotów, w związku z czym nowi piloci nie mieliby na czym latać.
Szacuje się, że w RAF-ie służy obecnie 210 wykwalifikowanych pilotów szybkich odrzutowców, ponad 200 pilotów samolotów transportowych i zwiadowczych oraz 220 pilotów śmigłowców.
Sprawa budzi duże poruszenie na Wyspach. W ciągu najbliższych dni postaramy się przedstawić syntezę innych doniesień brytyjskich mediów na ten temat, między innymi w kwestii „afery e-mailowej”.
(telegraph.co.uk)