Donald Trump i Władimir Putin mają rozmawiać dzisiaj (przez telefon) w sprawie wstrzy­mania, a docelowo zakończenia wojny w Ukrainie. Waszyngton stara się przekonać Moskwę do przyjęcia projektu 30‑dniowego zawieszenia broni. Tymczasem jak informuje amerykański serwis Semafor, administracja Trumpa dopuszcza możliwość uznania Krymu za część terytorium Federacji Rosyjskiej.

Jako pierwszy – w niedzielę 16 marca – o planowanej rozmowie powiedział mediom sam Trump na pokładzie Air Force One, zapewniając dziennikarzy, że są „bardzo duże szanse” na zaklepanie dealu. Później rzecznik Putina, Dmitrij Pieskow, potwierdził, że rozmowa się odbędzie i że będzie dotyczyła głównie kwestii ukraińskiej, ale też ożywienia stosunków między oboma państwami.

W czasie kampanii wyborczej Donald Trump obiecywał, że zakończy wojnę w Ukrainie w ciągu 24 godzin od inauguracji, a może nawet jeszcze przed nią. Było to oczywiście absurdalne. Analitycy sugerowali, że jedyną drogą do osiągnięcia takiego rezultatu byłoby odcięcie pomocy dla Ukrainy i zmuszenie jej siłą do przyjęcia niekorzystnych warunków. To z kolei byłby dowód na rolę Trumpa jako agenta Kremla (świadomego albo i nie). Ostatecznie słowa o pokoju w 24 godziny pozostały tylko słowami, a Trump zaczął spełniać marzenia Putina, rozpoczynając demontaż NATO (trudno bowiem zinterpretować inaczej groźby inwazji na Kanadę i Danię) oraz, owszem, wstrzymując pomoc dla Ukrainy.

Donald Trump i J.D. Vance oskarżający prezydenta Ukrainy o brak wdzięczności.
(The White House)

Ostatecznie Trump przyjął nową wersję zeznań: jego słowa o zakończeniu wojny w jedną dobę były „lekko sarkastyczne”. Kiedy natomiast zapytano go, na jakie ustępstwa będzie musiała pójść Rosja, udzielił mało konkretnej odpowiedzi o dzieleniu ziemi i elektrowni.

W ubiegłym tygodniu Ukraina przystała na projekt wysunięty przez Amerykanów, zakładający zawieszenie broni na 30 dni. Trump nagrodził tę decyzję odwieszeniem wsparcia, w tym zgody na dzielenie się informacjami wywiadowczymi. Putin oświadczył jednak, iż rozejm powinien prowadzić do trwałego pokoju, który usunie fundamentalne przyczyny konfliktu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, dzięki hojności Czytelników serwis pozostał wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możesz nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożesz nas finansowo, obiecujemy, że Twoje pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej można przeczytać tutaj.

KWIECIEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 90%

A to oczywiście oznacza, że stawiane przez Kreml warunki będą praktycznie nie do przyjęcia dla Ukrainy. Fundamentalną przyczyną wojny jest bowiem zbliżenie Ukrainy z Zachodem. Putin oczekiwałby więc zapewne, że Kijów będzie miał po wsze czasy zablokowaną drogę do NATO (zakładając, że sojusz przetrwa Trumpa) i Unii Europejskiej. W czerwcu ubiegłego roku Putin zapewniał, że jest gotów na zakończenie wojny, jeśli tylko Ukraina zrzeknie się praw do czterech obwodów (donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego) zaanektowanych formalnie (i nielegalnie) przez Rosję i zrezygnuje z członkostwa w NATO.

Zresztą nawet sam rozejm został już obwarowany przez Putina szeregiem zastrzeżeń. Kremlow­ski watażka chce się pochylać nad „niuansami”, które jakoby wymagają drobiazgowych analiz. Putin może grać na czas choćby po to, aby przed końcową rundą negocjacji jego żołnierze wyparli Ukraińców z obwodu kurskiego. Niewielki kawałek tego obwodu trzymany wciąż przez ZSU mógłby stanowić jedyną solidną kartę w talii trzymanej przez Kijów.

Czy Trump będzie w stanie wymusić na Putinie jakiekolwiek ustępstwa? Czy w ogóle będzie próbował? I wreszcie – czy Ukraina może liczyć na jakiekolwiek konkretne gwarancje bezpieczeństwa? Najbardziej prawdopodobne odpowiedzi na te pytania raczej nie napawają optymizmem, zwłaszcza w kontekście wypowiedzi doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego Michaela Waltza i sprawy Keitha Kellogga.

Specjalny wysłannik Donalda Trumpa do spraw Bliskiego Wschodu Steven Witkoff, któremu Trump powierzył również rolę łącznika między nim a Putinem, zapewniał, że jego rozmowy z Putinem były produktywne i że udało się zredukować rozdźwięk między stanowiskami Rosjan i Ukraińców. Szkopuł w tym, ze sama obecność Witkoffa na tych spotkaniach to efekt mocno podejrzanych machinacji.

Jak donoszą amerykańskie media, dotychczasowy główny człowiek Trumpa do spraw Ukrainy i Rosji, generał broni w stanie spoczynku Keith Kellogg, został odstawiony na boczny tor na żądanie Kremla. Trump posłusznie skierował na odcinek rosyjski Witkoffa, tymczasem zadania Kellogga – uznanego przez Rosjan za nazbyt proukraińskiego – zostały ograniczone wyłącznie do kwestii kontaktów z Ukrainą.

Natomiast Waltz przyznał trzy dni temu, że członkostwo Ukrainy w Sojuszu Północno­atlan­tyc­kim jest wysoce nieprawdopodobne. Także sekretarz obrony Pete Hegseth podkreślił, że realia sprawiają, iż o członkostwie nie może być mowy.

Krym

Shelby Talcott i Morgan Chalfant z Semafora twierdzą, powołując się na dwa źródła, że administracja Trumpa rozważa uznanie Krymu za terytorium rosyjskie. W grę ma wchodzić także wywarcie presji na forum ONZ w sprawie wykonania takiego samego kroku.

Byłoby to radykalne odejście od dotychczasowej polityki Waszyngtonu, który – podobnie jak wszyscy sojusznicy Ukrainy – kategorycznie wykluczał uznanie jakiejkolwiek zmiany granic dokonanej metodami siłowymi. Chyba że wcześniej, rzecz jasna, zgodziłaby się na nie sama Ukraina, aby tym sposobem kupić sobie pokój. Ale minister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Sybiha od dwóch i pół roku zapewnia, że Kijów nigdy nie uzna inkorporacji terytoriów okupowanych do Federacji Rosyjskiej.

Trzeba mieć na uwadze, że Krym to pod wieloma względami klejnot w koronie Putina jako wskrzesiciela rosyjskich ambicji imperialnych. Zajęcie Krymu w 2014 roku stało się początkiem ograniczonej wojny, która następnie w lutym 2022 roku została rozpalona przez Rosjan do rozmiarów pełnoskalowych. Oprócz względów prestiżowych Krym ma też znaczenie strategiczne choćby jako baza dla sił rosyjskich mogących kontrolować zachodnie wybrzeże Morza Czarnego.

Analitycy od dawna zakładają, że jeśli Ukraińcom udałoby się zorganizować siły zdolne wypchnąć okupantów z południowo-wschodnich obwodów kraju, odbicie Krymu mogłoby się okazać ponad ich siły. Niektórzy sądzą nawet, że to właśnie w tym momencie potrząsanie nuklearną szabelką przerodziłoby się w faktyczne użycie broni jądrowej na polu walki. Nawet prezydent Wołodymyr Zełenski przyznał w ubiegłym roku, że odzyskanie Krymu będzie możliwe jedynie metodami dyplomatycznymi. Ale w obecnej sytuacji trudno sobie wyobrazić, jak takie metody mogłyby wyglądać.

Dochodzenie w sprawie zbrodni

Na koniec odnotujmy, że New York Times poinformował, iż Waszyngton wycofuje swoich śledczych z Międzynarodowego Centrum Ścigania Zbrodni Agresji Przeciwko Ukrainie. Stany Zjednoczone dołączyły do tego gremium decyzją Joe Bidena w 2023 roku. Działania centrum obejmują między innymi śledztwo przeciwko samemu Putinowi. Przewodniczący Eurojustu, czyli Agencji UE do spraw Współpracy Wymiarów Sprawiedliwości w Sprawach Karnych, Michael Schmid, miał ujawnić jej członkom, że zaangażowanie Amerykanów w prace centrum potrwa tylko do końca tego miesiąca.

Administracja Trumpa ogranicza także prace Zespołu do spraw Odpowiedzialności za Zbrodnie Wojenne (w skrócie: WarCAT), utworzonego w 2022 roku – za kadencji Bidena – przez ówczesnego prokuratora generalnego Merricka Garlanda. WarCAT, mający w składzie licznych doświadczonych prokuratorów, koordynuje wysiłki amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości w kwestii pociągnięcia do odpowiedzialności rosyjskich zbrodniarzy wojennych.

White House / Daniel Torok