Jak Wielka Brytania ma bojowy wóz piechoty Ajax, który winduje koszty programu i wciąż nie jest gotowy, tak Niemcy mają duże problemy ze zmodernizowanymi Pumami. Ostatnie dni przyniosły rewelacje na temat kłopotów, które prawdopodobnie spowodują kolejne opóźnienia we wprowadzeniu wozów do uzbrojenia tak zwanej szpicy NATO. Niemieckie ministerstwo obrony informowało, że Bundeswehra ma otrzymać piętnaście egzemplarzy przed końcem 2023 roku. Teraz to już tylko pobożne życzenie.

Niezbędne prace nad poprawą oprogramowania spowodowały przesunięcie dostaw na luty 2024 roku. Czy to data ostateczna? Nie wiadomo. Defekty naprawiać mają wspólnie Rheinmetall i Krauss-Maffei Wegmann, które deklarują, że uzgodniony termin jest w zasięgu. Stopień skomplikowania prac ma nie być tak wysoki, aby nie dało się problemu rozwiązać w trzy miesiące. Bieżąca awaria jest nie tylko potwierdzeniem, że przydomek Pum – Pannenpanzer (w wolnym tłumaczeniu: czołg awaria) – pozostaje aktualny. Co więcej, jak bumerang wracają słowa generała Ruprechta von Butlera, dowódcy 10. Dywizji Pancernej, który określił gotowość operacyjną Pum słowem „loteria”.



28 listopada rzecznik Rheinmetalla potwierdził treść oświadczenia ministerstwa obrony, ale odmówił dalszych komentarzy. KMW i Nexter Defense Systems (KNDS) również odmówiło komentarza w tej sprawie. Federalny Urząd do spraw Wyposażenia, Technik Informatycznych i Wsparcia Eksploatacji Bundeswehry (BAAINBw) oraz Heer miały przeprowadzić konstruktywną wymianę zdań i ustalić dalszy harmonogram prac. Do mediów starano się wypuścić tylko ogólniki. I to się udało, gdyż nawet niemieckojęzyczne serwisy o tematyce militarnej – na przykład w artykule „Neue Software, neue Probleme für den Puma” – zachodzą w głowę, w czym tkwi problem.

SPz Puma.
(Dirk Vorderstraße, Creative Commons Attribution 2.0 Generic)

Niemcy – zgodnie z zasadą, że porażkami nie wypada się chwalić – nie zdradzają rodzaju niedociągnięć w oprogramowaniu. Resort podkreślił jednak, iż przyjęcie pojazdów do służby w lutym pozwoli na realizację planów wojsk lądowych w zakresie testów, szkoleń i manewrów poligonowych. W publikowanych oświadczeniach stwierdzono, że w obecnym kształcie pojazd nie jest bezpieczny dla załogi i nie może rozpocząć służby.

Przemysł i siły zbrojne z pewnością jadą na tym samym wózku. Jednym i drugim zależy, aby wreszcie wprowadzić zmodernizowaną Pumę do służby. W przeciwnym razie przedsiębiorstwa musiałyby uznać stratę miliardów euro, a wojsko nie miałoby tak pożądanego wozu przyszłości, który miał przenieść Heer z analogowego na cyfrowe pole walki.



Bardziej namacalnym skutkiem kolejnych kłopotów Pum jest zakłócenie planów ustanowienia niemieckiej stałej obecności na terytorium Litwy. Resort obrony zdecydował niedawno, że ma tam trafić 122. batalion grenadierów pancernych z Oberviechtach, mający w uzbrojeniu właśnie Pumy, oraz 203. batalion pancerny z Augustdorfu, którego trzon stanowią czterdzieści cztery czołgi Leopard 2A6/A7V. Dwa bataliony wzmocnione zostaną przez trzeci, który będzie miał charakter rotacyjny, a współtworzyć go będą żołnierze niemieccy, holenderscy i norwescy.

Finalnie Niemcy mają sformować Panzerbrigade 42, liczącą 4800 żołnierzy i 200 osób personelu cywilnego. Schützenpanzer Puma tworzyć będzie istotny składnik sprzętowy sił wspomagających Litwę w ramach wspólnej obrony NATO. Dowództwo i struktura będą budowane w 2024 roku, a pełną gotowość operacyjną uzyskają pięć lat później. Infrastrukturę, w tym kwatery dla żołnierzy i ich rodzin, mają zapewnić Litwini. Niepowodzenia programu wprowadzenia zmodernizowanej Pumy do służby mają bezpośredni wpływ na zobowiązania złożone sojusznikom.

Zgodnie z honorową zasadą, że nie kopie się leżącego, przypomnijmy jedynie węzłowe problemy tego wozu. Zacznijmy od zbyt wczesnej deklaracji gotowości operacyjnej. 18 marca 2021 roku generał broni Alfons Mais, inspektor wojsk lądowych, obwieścił gotowość do walki System Panzergrenadier – składającego się z bwp Puma i „żołnierza przyszłości” (Infanteriest der Zukunft – Erweitertest System). Miesiąc później zaczęły krążyć plotki, że może dojść do cięcia w zamówieniach zmodernizowanych wozów.



W grudniu 2022 roku przyszła największa klęska – awaria wszystkich osiemnastu sztuk biorących udział w ćwiczeniach 37. Brygady Grenadierów Pancernych należących do 10. Dywizji Pancernej. Zepsuły się więc pojazdy, które miały stanowić o sile niemieckiego wkładu do NATO. Gorzej być nie mogło i od tamtego czasu miało być tylko lepiej. Z początkiem tego roku ministerstwo i przemysł były zgodne co do tego, że w dalszym ciągu można polegać na Pumie.

– Puma ma przed sobą jasną przyszłość w Bundeswehrze, jest nam potrzebna – powiedział wówczas inspektor generalny Eberhard Zorn po spotkaniu kierownictwa ministerstwa z przedsiębiorstwami biorącymi udział w programie modernizacji.

Żołnierze niemieccy i litewscy podczas ćwiczeń poligonowych opodal miasteczka Rukłe w okręgu kowieńskim. (Bundeswehra)

Inżynierowie i mechanicy Rheinmetalla i KMW do końca 2022 roku naprawili siedemnaście pojazdów, ale Pumy nie uniknęły konsekwencji. Szefowa resortu obrony Christine Lambrecht zażądała od przedsiębiorstw jak najszybszego rozwiązania problemów, grożąc, że w przeciwnym razie cały program pójdzie do kosza.

Lambrecht zdawała sobie sprawę, że jest to nierealne, gdyż Puma kosztowała Niemców tak wiele pieniędzy, że anulowanie modernizacji byłoby kompletną katastrofą. W zamian usunęła Pumy (czasowo) z planów wprowadzenia na szpicę NATO, a także wstrzymała doposażenie w kolejne już zatwierdzone (co już nie jest aktualne). Przypomnijmy, że kontrakt z czerwca 2021 roku zakłada modernizację 154 wozów w czterech transzach, finansowane ze specjalnego funduszu Bundeswehry. Łącznie w Heer ma się znaleźć 400 Pum doprowadzonych do wersji S1. Będzie to możliwe dzięki umowie z maja zakładającej zakup kolejnych pięćdziesięciu pojazdów doprowadzonych do wersji S1, a także decyzji z kwietnia odnośnie do modernizacji pozostałych w uzbrojeniu 143 Pum.



13 stycznia Lambrecht i Zorn spotkali się z szefem Rheinmetalla Arminem Pappergerem i KMW Ralfem Ketzelem. Obie strony najwyraźniej starały się ograniczyć szkody, również te wizerunkowe, i szybko uzgodniły niezbędne kroki. W pewnym momencie winy upatrywano nawet w wyszkoleniu żołnierzy 112. batalionu. Wątpliwości te pojawiły się wówczas po słowach Lambrecht, które na konferencji prasowej powiedziała, że Bundeswehra nie poradziła sobie z tym pojazdem opancerzonym. Co więcej, problem miał być daleko idący, związany z koordynacją między przemysłem i wojskiem, a wpływ na to miała mieć również logistyka i zarządzanie w Bundeswehrze.

Ostatecznie skupiono się na dopracowaniu szczegółów technicznych pojazdów, co spowodowało awaryjność rozbudowanych systemów elektronicznych. Jak widać, kroki zaradcze nie przyniosły oczekiwanych rezultatów i – mimo robienia przez rząd i przemysł dobrej miny do złej gry – termin uzyskania gotowości operacyjnej przez zmodernizowane wozy znów prawdopodobnie ulegnie wydłużeniu.

Zobacz też: MSPO: Koreańskie i polskie wcielenia KLTV

KMW