Przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze dobiegł końca proces, który potencjalnie może się okazać przełomowy dla późniejszych spraw prowadzonych wobec byłych dzieci-żołnierzy. Przed sądem stanął były dowódca polowy ugandyjskiej Armii Bożego Oporu – jednej z cieszących się najgorszą sławą grup paramilitarnych działających w centralnej Afryce. Oskarżony Dominic Ongwen został uznany winnym szeregu zbrodni, jednak najważniejszym wątkiem było odrzucenie przez sąd argumentów dotyczących trudnej przeszłości oskarżonego, który sam jako dziecko został wcielony do bojówki, a po ponad dwudziestu pięciu latach osiągnął w niej bardzo wysoką pozycję.
Ongwen trafił do Armii Bożego oporu jako dziewięcioletni chłopiec w 1988 roku, porwany, gdy szedł do szkoły. Podobnie jak większość rówieśników, którzy podzielili jego los, był bity i torturowany, a następnie przeszkolony, aby dołączyć do reszty bojowników. W walce był nieustraszony i niezwykle brutalny. Obie te cechy sprawiły, że szybko awansował w szeregach grupy i stał się jednym z najbardziej wpływowych dowódców.
Oskarżenie skupiło się na działalności Ongwena w latach 2002–2005, gdy osobiście dowodził najazdami na wsie, porwaniami i atakami na ludność cywilną. W tym okresie stał na czele batalionu Oka, wchodzącego w skład brygady Sinia – jednej z czterech, na które podzielona była Armia Bożego Oporu. 4 marca 2004 roku objął dowodzenie nad brygadą i stał się oficjalnie jednym z najbardziej zaufanych oficerów Josepha Kony’ego, a tego samego roku został awansowany na generała.
#ICC Trial Chamber IX finds Dominic #Ongwen guilty of a total of 61 crimes, comprising both crimes against humanity and war crimes, committed in Northern #Uganda between 1 July 2002 and 31 December 2005. pic.twitter.com/9ffb6wfV6H
— Int'l Criminal Court (@IntlCrimCourt) February 4, 2021
Najważniejszymi dowodami przedstawionymi przez oskarżenie były zapisy dźwiękowe rozmów prowadzonych przez telefony satelitarne i zapisy łączności radiowej między dowódcami grupy. Wprost wynikało z nich, że oskarżony osobiście dowodził atakami w północnej Ugandzie, gdzie prowadził zorganizowaną kampanię terroru. Oprócz dostarczonych przez ugandyjski wywiad dowodów przed sądem pojawili się naoczni świadkowie popełnionych przestępstw – byli partyzanci, mieszkańcy zaatakowanych wsi i kobiety zmuszane do małżeństw z bojownikami.
Kariera Ongwena zakończyła się w 2015 roku, gdy oddał się w ręce Amerykanów działających w środkowej Afryce. Prawdopodobnie jego decyzja podyktowana była strachem przed zemstą ze strony byłych towarzyszy. Przez lata należał do najbliższych współpracowników Kony’ego, jednak stracił zaufanie pozostałych członków wewnętrznego kręgu jednego z najgroźniejszych bojowników w Afryce. Początkowo Amerykanie byli zaskoczeni dobrowolnym złożeniem broni przez tak wysoko postawionego członka grupy. Bardzo szybko przekazano go przedstawicielom Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze i postawiono mu łącznie siedemdziesiąt zarzutów.
Dziecko-żołnierz: ofiara czy sprawca?
Nieletni żołnierze stanowią jeden z najbardziej skomplikowanych i kontrowersyjnych problemów dla międzynarodowego prawa karnego. Statut Rzymski uniemożliwia sądzenie osoby poniżej osiemnastego roku życia, która popełnia zbrodnię wojenną. Powszechnie uznaje się, że przymusowe wcielenie do wojska w młodym wieku stanowi tak dużą traumę, iż dana osoba nie może w pełni odpowiadać za swoje czyny.
This Thursday 4 February at 10:00 (CET): The verdict in the #Ongwen case will be delivered. Mr Ongwen is accused of 70 counts of crimes against humanity and war crimes allegedly committed in northern #Uganda.
🎥 Live on the ICC website and Facebook
📖 https://t.co/PTRB6vuFdh pic.twitter.com/q0TcqD6Ofi— Int'l Criminal Court (@IntlCrimCourt) February 2, 2021
W przypadku procesu Ongwena obrona przyjęła założenie, że oskarżony przeżył tak wielką tragedię, gdy jako dziecko trafił do Armii Bożego Oporu, że z powodu urazu psychicznego nie może w pełni odpowiadać za swoje zbrodnie, nawet te popełnione w późniejszym życiu. Trauma miała odcisnąć trwałe piętno na psychice – trudna przeszłość nie tyle miała usprawiedliwiać działalność bojownika, ile być podstawą problemów psychicznych uniemożliwiających skazanie za popełnione zbrodnie.
Sąd całkowicie odrzucił linię argumentacji obrony. Ongwen początkowo był ofiarą, jednak szybko stał się również sprawcą. Wbrew twierdzeniom obrońców nie był pasywnym uczestnikiem, lecz aktywnie zdobywał kolejne stopnie i piął się w szeregach Armii Bożego Oporu. W przeciwieństwie do wielu innych młodych rekrutów nigdy nie próbował uciec i wykonywał rozkazy starszych oficerów.
Proces jest przełomowy dla praktyki międzynarodowego prawa karnego. Pierwszy raz w historii oskarżony dopuszczał się przestępstw, których kiedyś sam był ofiarą. Dla przyszłego orzecznictwa kluczowe jest, iż skład sędziowski orzekł, że dorośli, którzy w przeszłości sami byli dziećmi‑żołnierzami, mogą być sądzeni za zbrodnie popełnione jako dorośli.
Sąd zdecydowanie oddzielił historie Ongwena-ofiary i Ongwena-sprawcy. Uznano, że wraz z ukończeniem osiemnastego roku życia skazany w pełni odpowiadał za swoje czyny i utracił ochronę prawną przysługującą nieletnim, a trauma, którą przeżył, nie wyłącza go z żadnego zakresu odpowiedzialności karnej. Dominic Ongwen został uznany winnym sześćdziesięciu jeden postawionych zarzutów. Wymiar kary ma zostać ogłoszony w ciągu trzydziestu dni.
People wait in line to enter screening centres in Gulu, and hear the verdict in the #Ongwen case, while observing COVID-19 protocols pic.twitter.com/yfB9XcWxMi
— Int'l Criminal Court (@IntlCrimCourt) February 5, 2021
Armia Bożego Oporu
ABO przez wiele lat była jedną z najkrwawszych grup paramilitarnych w Afryce. Powstała w 1987 roku jako zmilitaryzowany ruch religijny pod wodzą charyzmatycznej Alice Aumy. Utrzymując, że otrzymuje nadprzyrodzone wizje, Auma utworzyła ruch członków społeczności Acholi, który miał obalić prezydenta Yoweriego Museveniego. Początkowo działająca pod nazwą Ruchu Ducha Świętego, grupa została rozbita, a jej przywódcy uciekli do Kenii.
Wówczas na czoło wysunął się cieszący się ogromnym autorytetem Joseph Kony. Pod jego kierownictwem organizacja umocniła wpływy i rozpoczęła kampanię terroru w północnej Ugandzie. Armia Bożego Oporu stała się znana przede wszystkim z szeroko zakrojonego wcielania nieletnich oraz okrutnego okaleczania przeciwników – w szczególności wycinania pojmanym uszu i warg. Od 2012 roku grupa stopniowo traciła wpływy. Większość dowódców została zabita lub schwytana. Sam Kony pozostaje nieuchwytny, jednak większość obserwatorów przekonana jest, że od lat nie żyje.
W 2017 roku Stany Zjednoczone i Uganda oficjalne wstrzymały działania mające na celu wytropienie i schwytanie Kony’ego. Przedstawiciele obu rządów uznali, że ABO uległa całkowitemu rozkładowi i nie stanowi już zagrożenia.
Zobacz też: Muzyka w służbie ludobójstwa. Simon Bikindi i tragedia Rwandy
(icc-cpi.int, digitalcommons.wcl.american.edu, nytimes.com)