W swojej kampanii przeciwko żegludze jemeński ruch Huti z powodzeniem użył przeciwokrętowych pocisków balistycznych. Wywołało to szczególnie duży oddźwięk w Chinach, gdzie rządowi propagandyści i internetowi komentatorzy piszą o potwierdzeniu słuszności założeń przyjętych w chińskim programie broni tej klasy. Niewątpliwie Huti potwierdzili, że przeciwokrętowy pocisk balistyczny może trafić w poruszający się cel, ale co to w praktyce oznacza?
Do tej pory zanotowano dwa trafienia w statki handlowe, oba 16 stycznia. Pierwszym był należący do amerykańskiego armatora Eagle Bulk Shipping kontenerowiec M/V Gibraltar Eagle (IMO: 9702508), drugim – masowiec Zografia (IMO: 9486013) pod banderą maltańską. Zdjęcia Zografii wykonane po dotarciu statku do Kanału Sueskiego pokazują, że pocisk uderzył w pokład w części dziobowej, przeszedł przez kadłub i wybił otwór w lewej burcie w okolicy linii wodnej. Niemniej oba trafione statki były w stanie kontynuować podróż o własnych siłach.
***UPDATE***
First photos of the ship ZOGRAFIA which was hit by an anti-ship ballistic missile on Jan 16 (see https://t.co/QJi1g6Yr8c)
The missile appears to have gone straight through.
This supports previous observations. pic.twitter.com/K2cVdo0zYX
— H I Sutton (@CovertShores) January 23, 2024
W listopadzie ubiegłego roku Huti odpalili dwa pociski balistyczne w stronę niszczyciela USS Mason (DDG 87) i zbiornikowca Central Park (IMO: 9725823) pod banderą liberyjską. Oba pociski wpadły do wód Zatoki Adeńskiej w odległości około dziesięciu mil morskich od obu jednostek i nie stworzyły dla nich zagrożenia.
![](https://www.konflikty.pl/wp-content/uploads/2024/01/8193137-640x372.jpg)
Marynarz na oku na pokładzie USS Mason.
(US Navy / Mass Communication Specialist 1st Class Chris Krucke)
Jak to się zaczęło?
Pomysł wykorzystania pocisków balistycznych do zwalczania okrętów nie jest nowy. Eksperymenty takie prowadzono w Stanach Zjednoczonych i Związku Radzieckim już w trakcie zimnej wojny. W latach 80. Amerykanom udało się nawet trafić w przemieszczający się cel morski pociskiem Pershing. W obu supermocarstwach uznano jednak, iż dużo skuteczniejsze będą klasyczne manewrujące pociski przeciwokrętowe odpalane z okrętów, samolotów i wyrzutni lądowych.
Do odwrotnych wniosków doszli Chińczycy. Zadecydował o tym większy zasięg pocisków balistycznych. W wyniku trzeciego kryzysu tajwańskiego w latach 1995–1996 chińscy planiści doszli do wniosku, że konieczne jest jak najdalsze odepchnięcie amerykańskich lotniskowców od kontynentu. Stąd duży nacisk na rozwój systemów antydostępowych, w tym pocisków przeciwokrętowych. W tej ostatniej kategorii zaś szczególną uwagę Pekin poświęcił przeciwokrętowym pociskom balistycznym, umożliwiającym w teorii zwalczanie przeciwnika nawet w rejonie Guamu. Oprócz odpalanych z wyrzutni lądowych DF-26B o zasięgu szacowanym na 4 tysiące kilometrów i DF-21D o zasięgu około 1800 kilometrów w ostatnich latach powstał szereg pocisków balistycznych przeznaczonych dla samolotów, a nawet okrętów nawodnych.
Chinese ASBM, sea and aircraft launched versions. pic.twitter.com/TBqg2sjqfM
— Taepodong (@stoa1984) June 25, 2022
Z podobnych założeń wyszedł Iran, co nie powinno dziwić. Ajatollahowie również są zainteresowani jak najdalszym odsunięciem amerykańskiej floty od swoich wybrzeży, chociaż w ich wypadku geografia promuje pociski o mniejszym zasięgu, wystarczającym do rażenia celów na wodach Zatoki Perskiej i Morza Arabskiego. Po drugie: na wczesnym etapie swojego programu rakietowego Iran współpracował z Chinami. Doprowadziło to do przenikania idei, chociaż z czasem Irańczycy poszli własną drogą. O ile sposób naprowadzania chińskich pocisków w końcowej fazie lotu pozostaje niewiadomą, o tyle w przypadku irańskich zdecydowano się na termonamierniki, a w niektórych prawdopodobnie na systemy elektrooptyczne, umożliwiające autonomiczne naprowadzanie się na cel.
Chichotem historii są południowokoreańskie plany wprowadzenia przeciwokrętowych pocisków balistycznych. Mają być one elementem wymierzonej w Chiny strefy antydostępowej obejmującej Morza Żółte i Wschodniochińskie.
Co mają Huti?
Iran zaopatruje szyickich Hutich w szeroką gamę uzbrojenia, w tym oczywiście pociski balistyczne. Co jednak znajduje się na wyposażeniu ruchu, trudno określić, gdyż Huti nadają własne nazwy irańskiemu sprzętowi i z pomocą Teheranu uruchomili nawet produkcję własnych typów lub wariantów. Brytyjski Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych (IISS) wyróżnił sześć typów przeciwokrętowych pocisków balistycznych stosowanych przez Hutich.
But the conversion of S-75 does not end there. What appeared in 2022 was the Mohit (or Moheet), an Anti-Ship Missile (AShM) produced by modifying old S-75 missiles. This seems to be still in service with the Houthi movement, even if its specifications and usage are unknown. pic.twitter.com/OAUYbaUG6s
— Arturo Giusti (@ARTsigismondo_) January 20, 2024
Pierwszym i najprostszym jest Mohit, czyli przystosowana do atakowania celów nawodnych wersja pocisku ziemia–powietrze W-750 systemu S-75 Dwina. Huti zdobyli sporą liczbę tych pocisków na siłach rządowych i prawdopodobnie przerobili je z irańską pomocą. Inna możliwość to dostawy prosto z Iranu. Krótko po zakończeniu wojny z Irakiem Teheran zamówił w Chinach kilkaset pocisków balistycznych krótkiego zasięgu M-7, powstałych, jakżeby inaczej, na bazie W-750. Pociski te otrzymały lokalnie nazwę Tondar 69.
Kolejny pocisk balistyczny ziemia–woda w arsenale Hutich to Asif, czyli irański Fateh-313, będący wersją rozwojową Fateha-110. Zasięg tych pocisków jest szacowany w przedziale 300–450 kilometrów. Trzeci zidentyfikowany irański pocisk to Tankil (na zdjęciu tytułowym), będący wersją Raada 500 opracowanego dla Korpusu strażników Rewolucji. Jak sama nazwa wskazuje, zasięg pocisku wynosi 500 kilometrów.
Pozostałe trzy typy pocisków są dość enigmatyczne. Nie wiadomo, czy Falegh, al-Bahr al-Ahmar i Majun są dostarczane bezpośrednio z Iranu czy też są to dzieła lokalnych zakładów jedynie wyposażone w irańskie systemy naprowadzania. Nieznany jest też zasięg pocisków, jedynie w przypadku Falegha mówi się o 140 kilometrach.
An interesting and well made visual by @detresfa_ showing the estimated missile range of Houthi anti-ship cruise/ballistic missiles. pic.twitter.com/U8FnXGx9rA
— ConflictLive ️ (@conflict_live) January 21, 2024
Rezultaty i lokalna specyfika
Jeśli patrzeć od strony efektywności bojowej, rezultaty kampanii Hutich przeciw żegludze nie są imponujące. Nie zatopiono ani jednego statku, a szkody wyrządzone tym trafionym są relatywnie nieduże. To słaby rezultat po około pięćdziesięciu atakach, w których użyto pocisków balistycznych i przeciwokrętowych oraz bezzałogowców. Spora w tym zasługa zachodnich okrętów i ich systemów obrony przeciwlotniczej. Ale nawet niska skuteczność ataków wystarczyła, żeby poważnie zdezorganizować żeglugę w skali globalnej. Uzasadnione są więc podejrzenia, że Hutim nie zależy, by trafić dokładnie w cel, toteż w żadnym wypadku nie należy lekceważyć irańskiej techniki rakietowej.
Here is an updated graphic of Iran & Houthi related maritime events, visual lists vessels along with type of incidents reported by maritime security organizations in the region
48 Events listed | 15 from Jan 2024[recent incidents highlighted red] pic.twitter.com/zLgbHmUgYQ
— Damien Symon (@detresfa_) January 25, 2024
Oczywiście częste pudła można przypisać słabym systemom wykrywania i śledzenia celów. To główny zarzut stawiany koncepcji przeciwokrętowych pocisków balistycznych. Wykrycie i śledzenie przemieszczającego się z dużą prędkością i zmiennym kursem zespołu okrętów nie jest zadaniem łatwym. Stąd chińskie zapowiedzi wykrywania i topienia amerykańskich zespołów lotniskowcowych na Morzu Filipińskim jest przyjmowane z dużą szczyptą soli. Większe zagrożenie stwarzają ataki pociskami balistycznymi na okręty stojące w portach.
Wszystko sprowadza się do prostej konkluzji, że im dalej jest cel tym trudniej go znaleźć i trafić. Stąd też jako dużo niebezpieczniejsze postrzegane są systemy irańskie i perspektywiczne południowokoreańskie, mające działać na krótszych dystansach. Wybrzeże Jemenu, zwłaszcza nad Morzem Czerwonym, wpisuje się właśnie w ten schemat – to wąskie, trudne w żegludze akweny. Wymusza to na statkach poruszanie się prostym, względnie stałym kursem. Atak dodatkowo ułatwia niska prędkość ekonomiczna statków, wynosząca około 12 węzłów.
Ponadto współczesna technika ułatwia zlokalizowanie „z grubsza” celu bez użycia satelitów, samolotów czy irańskich okrętów rozpoznawczych. Wystarczy skorzystać z którejś ze stron śledzących ruchy statków, aby zyskać ogólne pojęcie o kursie i prędkości danej jednostki, a więc i jej położeniu za jakiś czas. W teorii, posiadając takie informacje, wystarczy wysłać bezzałogowiec, aby przekazał precyzyjne koordynaty. Tyle teorii. W praktyce liczba skutecznych ataków jest niewielka. Z drugiej strony natomiast zanotowano ataki na statki, które wyłączyły transpondery i tym samym „zniknęły” ze stron śledzących ruch morski.
O skutkach „bezskutecznych” odpaleń dobrze świadczą wydarzenia sprzed dwóch dni. Huti zaatakowali pociskami balistycznymi dwa kontenerowce pod banderą Stanów Zjednoczonych: Maersk Detroit (IMO: 9333034) i Maersk Chesapeake (IMO: 9356074). Oba szły w kierunku północnym pod osłoną okrętu US Navy, ponieważ na ich pokładzie znajduje się ładunek stanowiący własność amerykańskiego rządu federalnego. Według CENCTOM-u Huti odpalili co najmniej trzy pociski nieustalonego typu. Dwa zostały strącone przez niszczyciel USS Gravely (DDG 107), jeden uderzył w wodę około stu metrów od Maersk Detroit. Po ataku oba kontenerowce zawróciły w kierunku Zatoki Adeńskiej, a firma Maersk Line, Ltd. – amerykańska spółka córka duńskiego giganta – ogłosiła całkowite wstrzymanie żeglugi po Morzu Czerwonym.
Jakie stąd płyną wnioski? Wydarzenia rozgrywające się u brzegów Jemenu to poligon doświadczalny dla wszystkich. Iran może rozwijać przeciwokrętowe pociski balistyczne (i nie tylko) w oparciu o praktyczne doświadczenia, zaś Stany Zjednoczone i ich sojusznicy mogą sprawdzać i doskonalić metody obrony przed nimi. W sferze spekulacji pozostaje, czy Teheran udostępni część swoich wniosków Pekinowi.
Warto wspomnieć jeszcze dwie obserwacje, które poczynił H.I. Sutton. Po pierwsze: współczesne statki handlowe nie tak łatwo zatopić. Są one projektowane z myślą o jak największej odporności na uszkodzenia, a jeśli są dobrze utrzymywane i mają sprawne drużyny przeciwawaryjne, mogą wykazać zadziwiającą wytrzymałość. To samo dotyczy okrętów podwodnych, rosyjski krążownik Moskwa prawie na pewno był w złym stanie technicznym, podobnie słabe było wyszkolenie załogi w usuwaniu skutków trafień. Ponadto na współczesnych statkach handlowych wszystkie elementy decydujące o żywotności jednostki, takie jak mostek i maszynownia, są zlokalizowane w pobliżu rufy, podczas gdy w celu zwiększenia prawdopodobieństwa trafienia przeciwnik celuje w śródokręcie, gdzie znajduje się ładunek.
Wielu komentatorów wskazuje na poczynania Hutich jako dowód na fiasko amerykańskiego odstraszania. Sutton odwraca to stwierdzenie i zadaje pytanie, czy odstraszanie może być skuteczne wobec przeciwnika, który ma niewiele do stracenia. Uderzenia na Hutich, zwłaszcza te wymierzone w wyrzutnie i domniemane magazyny, mogą po pewnym czasie przynieść skutek, ale nie powstrzymają całkowicie ataków na żeglugę. Górzysty teren Jemenu sprzyja ukrywaniu się, a Huti mają po latach walk z Arabią Saudyjską i jej sojusznikami olbrzymie doświadczenie w rozpraszaniu sił i ich maskowaniu.
Zobacz też: Sudan: Niezauważone ludobójstwo Masalitów w Darfurze Zachodnim