Jak pisaliśmy dwa dni temu, brytyjski lotniskowiec HMS Prince of Wales (R09) doznał awarii wału napędowego tuż po wyjściu w rejs z bazy macierzystej HMNB Portsmouth. Najnowsze informacje sugerują, że awaria jest stosunkowo poważna i okręt będzie musiał wejść do stoczni w celu naprawy w suchym doku. Co ciekawe, nieoficjalne przecieki wskazują, że naprawa odbędzie się prawdopodobnie w Rotterdamie.

Dlaczego brytyjski lotniskowiec ma być naprawiany w Holandii? Decyduje głównie kwestia odległości. Przedwczoraj Prince stanął na kotwicy koło wyspy Wight, skąd do Rotterdamu jest niespełna 450 kilometrów. Jedyna brytyjska stocznia, która mogłaby się kompleksowo zaopiekować lotniskowcem, to ta, w której powstał – Rosyth pod Edynburgiem, ponaddwukrotnie dalej. Serwis UK Defence Journal podał wprawdzie, że Prince ma trafić do Amsterdamu, ale tam (w przeciwieństwie do Rotterdamu) nie ma odpowiednio dużego doku.



Wczoraj na pokład Prince of Wales przybył kontradmirał Steve Moorhouse, jego były dowódca, a obecnie szef wydziału odpowiedzialnego za rozwój potencjału bojowego Royal Navy. Moorhouse potwierdził, że doszło do awarii, i poinformował, że na razie okręt nie wraca do Portsmouth, ale przemieścił się z pomocą holowników na spokojniejsze kotwicowisko, gdzie usterka będzie poddana dalszym oględzinom.

Wstępne oględziny wykonane przez nurków wskazują, że prawa śruba uderzyła o dno (lub jakiś obiekt na dnie) w trakcie wychodzenia z Portsmouth i właśnie to uderzenie doprowadziło do awarii wału napędowego. Współgra to ze zdjęciami lotniskowca wychodzącego w morze z tylko jedną pracującą śrubą. Do awarii musiało dojść w ostatniej chwili, już po ostatecznym zatwierdzeniu gotowości okrętu do rejsu na drugą stronę Atlantyku.

Na ironię zakrawa fakt przypominany przez UK Defence Journal – w tym roku koncern Babcock otrzymał kontrakt o wartości 30 milionów funtów (165 milionów złotych) na obsługę techniczną w suchym doku obu lotniskowców typu Queen Elizabeth właśnie w Rosyth. Kontrakt obejmuje także naprawy pilne, właśnie takie, jak ta, która jest potrzebna teraz.



Najważniejsze pytanie w tym momencie brzmi: jak długo potrwają naprawy? Nie da się jednak na nie odpowiedzieć, dopóki okręt nie wejdzie do suchego doku i nie zostanie poddany wszechstronnym oględzinom. Jeśli jednak potwierdzi się informacja o wprowadzeniu lotniskowca do stoczni w Amsterdamie, będzie to znaczyło, że Royal Navy spodziewa się dość szybkiej naprawy, która pozwoli „Księciu” odbyć rejs do Ameryki ze stosunkowo niewielkim opóźnieniem. Gdyby awaria już na tym etapie wyglądała na poważną, większy sens miałoby odesłanie go do Rosyth, gdzie stoczniowcy są lepiej przygotowani do zaopiekowania się tak wyjątkową jednostką.

Prince of Wales miał się udać w czteromiesięczny rejs do Ameryki Północnej w ramach misji „Westlant 22”. Miał zawinąć do Nowego Jorku, Halifaksu w Kanadzie i co najmniej jednego portu na Karaibach. Głównym celem wyprawy był trzymiesięczny cykl ćwiczeń z Amerykanami w zakresie doskonalenia sposobu użycia samolotów bojowych F-35B i bezzałogowych statków powietrznych. Łatwo zrozumieć, że Royal Navy przywiązuje dużą wagę do realizacji tych planów.

Zobacz też: Próby C-Dome na korwecie Magen krokiem w kierunku uszczelnienia izraelskiej opl

LPhot Bill Spurr / UK MOD © Crown copyright 2022