Konflikt między Izraelem a Hezbol­lahem bynaj­mniej nie gaśnie. Wręcz przeciwnie – w nie­których częściach Libanu i Izraela jeszcze bardziej przybiera na inten­syw­ności. Pomimo to premier Nadżib Mikati – pełniący jednocześnie obowiązki prezydenta już od dwóch lat – ma nadzieję, iż wkrótce uda się osiągnąć porozumienie, które doprowadzi do zawieszenia broni między Hezbollahem a Izraelem.

Mikati odbył niedawno rozmowę ze specjalnym wysłannikiem Stanów Zjednoczonych Amosem Hochsteinem, który – wraz z sekretarzem stanu Antonym Blinkenem – od paź­dzier­nika ubiegłego roku stara się tłumić kolejne pożary dyplomatyczne wybuchające na Bliskim Wschodzie. Po tym spotkaniu premier oświadczył, że rozejm może zostać wynegocjowany w ciągu najbliższych dni czy nawet godzin. Wysoce prawdopodobne ma być osiągnięcie porozumienia przed wyborami prezydenckimi w USA (5 lis­topada).

Według dokumentów, do których dotarli dziennikarze izraelskiej telewizji publicznej, projekt porozumienia wysunięty przez Amerykanów zakłada rozpoczęcie rozejmu od 60-dniowego okresu implementacyjnego. W tym czasie żołnierze regularnych libańskich sił zbrojnych mieliby obsadzić południową granicę i rozbroić obecne w tym rejonie pododdziały Hezbollahu. Cahal będzie miał siedem dni (od momentu, w którym zawieszenie broni wejdzie w życie) na całkowite wycofanie się z południowego Libanu. Jednostki sił pokojowych UNIFIL mają zaś usprawnić przekazanie kontroli.

Docelowo granicę miałoby obsadzić 10 tysięcy libańskich żołnierzy, którzy zadbają o to, aby Hezbollah nie rozmieścił tam na nowo swoich oddziałów, zwłaszcza tych z wyrzutniami pocisków rakietowych. Oprócz tego pieczę nad pasem przygranicznym miałby sprawować nowy mechanizm międzynarodowy, w którym uczestniczyliby Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi, Hiszpanie, Niemcy, Włosi i – jako osobny podmiot – UNIFIL.

W projekcie znalazło się też kilka ustępstw w stronę Izraela, między innymi prawo atakowania infrastruktury Hezbollahu (w tym zakładów produkcyjnych), których nie da rady usunąć nowy mechanizm. Naloty będą jednak mogły się odbywać wyłącznie po konsultacji z USA. Przewi­dziano także możliwość wykonywania przez Chejl ha-Awir lotów rozpoznawczych, ale pod warunkiem, że samoloty nie będą przekraczały prędkości dźwięku i… będą niewidoczne gołym okiem.

Waszyngton czym prędzej oświadczył, że dokumenty, które wyciekły na światło dzienne, nie odzwierciedlają aktualnego stanu negocjacji. Ale wszystko wskazuje, że odzwierciedlają przynajmniej zagadnienia, które poruszano w trakcie rozmów. Projekt miał wzbudzić pozytywne reakcje w izraelskim rządzie. Niestety wydarzenia ostatnich dwóch dni mogą sprawić, że przychylność Jerozolimy wobec rozejmu cokolwiek przygaśnie.

Inwazja lądowa

Przecieki z gabinetów rządowych sugerują, iż Netanjahu i jego doradcy sądzą, iż Izrael osiągnął już wszystkie zakładane cele operacji „Strzały Północy”. Przypomnijmy, że najważniejszym nie było wcale rozbicie Hezbollahu (który ma już nowego sekretarza generalnego, Naima Kassema) czy nawet rozbicie jego struktur wojskowych. To wszystko (na tyle, na ile było wykonalne) miało jedynie stanowić środek do właściwego celu – umożliwienia powrotu około 60 tysięcy osób ewakuowanych z północnego Izraela w obawie przed skutkami ostrzału rakietowego.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie. Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują.

Konfliktom nie grozi zamknięcie, jeśli jednak nie dopniemy budżetu tą drogą, będziemy musieli w przyszłym miesiącu na pewien czas przywrócić reklamy Google.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

GRUDZIEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 96%

Działania Cahalu w południowym Libanie, choć konsekwentnie ograniczone do pasa przy­gra­nicz­nego, stopniowo rozciągają się na kolejne miejscowości. Według libańskich mediów izraelskie pododdziały dotarły wczoraj na obrzeża Al-Chijam, 25-tysięcznego miasta leżącego pięć kilometrów od granicy. W 2000 roku było ono miejscem bitwy między proizraelską Armią Południowego Libanu a Hezbollahem, który chciał odbić znajdujące się tam więzienie. Pozbawiona wsparcia wycofujących się Izraelczyków APL nie była w stanie przeciwstawić się Hezbollahowi i w ciągu kilku tygodni uległa rozkładowi, a tortury stosowane w więzieniu w Al-Chijam wyszły na światło dzienne.

Teraz Al-Chijam będzie sceną bitwy à rebours, ponieważ to Hezbollah się broni. Służba prasowa Partii Boga zdążyła się już pochwalić zniszczeniem dwóch czołgów Merkawa za pomocą przeciwpancernych pocisków kierowanych. Z kolei izraelskie lotnictwo od dwóch dni bombarduje cele w mieście.

W innych zakątkach strefy przygranicznej Cahal sukcesywnie niszczy kolejne tunele i schrony Hezbollahu oraz przejmuje lub niszczy składy uzbrojenia. Zdjęcia tych zdobyczy po raz kolejny dowodzą – jak to poniżej – iż potrzeba jest matką wynalazku.

Tymczasem straty Cahalu w południowym Libanie rosną. Starcie w jednej z wsi stoczone w sobotę 26 października zakończyło się w ostatecznym rozrachunku śmiercią – na miejscu i w szpitalu od ran – pięciu żołnierzy w wieku od 29 do 47 lat służących w 8207. batalionu brygady „Alon”. Rannych zostało czternastu żołnierzy. Wśród poległych znaleźli się zastępca dowódcy jednej z kompanii i rabin batalionu. Po stronie Hezbollahu zginąć miało trzech bojowników.

W ostatnich dniach żołnierze Cahalu zdobyli w Libanie między innymi taką „katiuszę”.
(x.com/idfonline)

Uderzenia lotnicze

Oprócz nalotów wspomnianych powyżej w ciągu kilku ostatnich dni Chejl ha-Awir zaatakował także szereg celów w miejscowościach leżących dalej na północy. Wieczorem 29 października w (kolejnym już w tym tygodniu) nalocie na wieś Harat Saida pod Sydonem zginęło – według libańskiego ministerstwa zdrowia – osiem osób, a 37 zostało rannych. Nalot na Sarafand, wieś leżącą kilkanaście kilometrów na południe od Sydonu, zakończył się śmiercią ośmiu osób, a rannych zostało 21.

Z kolei w An-Nabatijji w południowym Libanie izraelskie lotnictwo zlikwidowało Mustafę Ahmada Szahadiego. Był on zastępcą dowódcy elitarnego Pułku al‑Hadżdż Radwan, przygotowywanego niegdyś do penetracji granicy Izraela

Cahal podkreśla, że naloty na libańskie miejscowości wymierzone są w infrastrukturę Hezbollahu ukrytą wśród zabudowań cywilnych. W tym tonie wczoraj przed południem wydano zalecenie do ewakuacji dla… całej populacji 80-tysięcznego miasta Baalbek w północno-wschodniej części kraju. Ostrzeżenie wzbudziło panikę w mieście i poskutkowało zakorkowaniem wszystkich dróg wychodzących z miasta w ciągu kilkudziesięciu minut. Nalot rozpoczął się po mniej więcej czterech godzinach.

Uderzenia skupiły się nie w samym Baalbeku, ale w leżącym po sąsiedzku miasteczku Duris i tamtejszej bazie paliw. Według Cahalu była ona kontrolowana przez hezbollahowską jednostkę 4400, odpowiedzialną za dostarczanie irańskiej broni do Libanu. Irańskie było też paliwo w Duris, wykorzystywane niemal wyłącznie do tankowania pojazdów należących do Partii Boga. Rozkaz ewakuacji przedłużono na następny dzień – to jest na dziś.

Izraelczycy zbombardowali dziś także skład uzbrojenia w Syrii, koło Al-Kusajr, bardzo blisko granicy z Libanem. Miał to być magazyn używany przez Pułk al‑Hadżdż Radwan. Nie wiadomo, czy broń była szykowana do transportu do Libanu czy też została tam ewakuowana, aby uchronić ją przed zniszczeniem w nalocie.

Ostrzał rakietowy

Bojownicy Hezbollahu nadal są w stanie odpalać pociski rakietowe w kierunku Izraela. Regularnie sięgają one daleko poza ścisły pas przygraniczny, co przypomina, że nawet całkowite usunięcie stamtąd bojowników Hezbollahu nie zapewni spokoju. Pociski dotarły ostatnio nawet w rejon Netanji, ponad 90 kilometrów od granicy. Do tego dochodzą oczywiście drony, które teoretycznie są w stanie sięgnąć celów w całym kraju.

29 października w stronę Izraela pomknęło około 75 pocisków, dziś – co najmniej 90. Przed­wczo­rajszy ostrzał zakończył się śmiercią jednego mężczyzny w Ma’alot-Tarszicha. Wczoraj ranni zostali dwaj robotnicy rolni w Metuli (w tym jeden poważnie). Dużo bardziej tragiczny w skutkach był jednak dzisiejszy ostrzał tej samej miejscowości. Rakieta Hezbollahu zabiła pięciu robotników rolnych (Izraelczyka i czterech obcokrajowców) pracujących w sadzie. Kolejne dwie osoby – matka i jej dorosły syn – zginęły od odłamków pod Hajfą.

Siedem ofiar śmiertelnych oznacza, iż 31 października okazał się najkrwawszym dniem dla północnego Izrael od osławionego ataku na Madżdal Szams w lipcu tego roku. Zginęło wówczas dwanaścioro młodych Druzów, głównie nastolatków. Podobnie jak wtedy, także dziś Cahal zapowiedział druzgocący odwet za śmierć rodaków.

Hezbollah ostrzelał też niedawno dowództwo misji pokojowej UNIFIL w An‑Nakurze. Dzisiaj jeden pocisk spadł zaś na Camp Shamrock – obsadzany, jak sama nazwa wskazuje, przez irlandzkich peacekeeperów, służących wraz z polskimi żołnierzami z batalionu IRISHPOLBATT w ramach UNIFIL‑u. Nikomu nic się nie stało.

Szpiedzy

Niedawno opisywaliśmy rozbicie irańskiej siatki szpiegowskiej w Izraelu. Zwróciliśmy tam również uwagę na problem pojedynczych osób (lub grup liczących dwie, trzy osoby) werbowanych przez Irańczyków nie do „ogólnego” szpiegostwa, ale do wykonywania konkretnych zadań, na przykład zabójstw.

Dziś ujawniono pojmanie kolejnej takiej pary. Aresztowano małżeństwo, Rafaela i Lalę Gulijewów, którzy inwigilowali członka think tanku zajmującego się kwestiami bez­pie­czeń­stwa. Rafaelowi dodatkowo polecono zwerbowanie zabójcy. Nie ujawniono, czy motywacją ich działalności były sprawy ideologiczne czy finansowe. Gulijewowie pochodzą z Kaukazu, najpewniej z Azerbejdżanu. Zostali zwerbowani przez Izraelczyka pochodzenia azerskiego, który wcześniej nakłonił do podobnej działalności inne osoby. Niewykluczone, że część podejrzanych opisywanych w linkowanym wyżej artykule to właśnie jego podopieczni.

Dziś ogłoszono też zarzuty innemu irańskiemu szpiegowi – Aszerowi Binjaminowi Weissowi. Miał on śledzić izraelskiego naukowca zajmującego się fizyką jądrową. Zleceniodawcy Weissa chcieli, aby zebrane przezeń informacje zostały użyte podczas planowania morderstwa naukowca.

Rozmowy

Zaczęliśmy od negocjacji w sprawie rozejmu, więc i na nich skończmy. Bibi Netanjahu spotkał się dziś z Amosem Hochsteinem i głównym specem administracji Bidena od spraw blisko­wschod­nich Brettem McGurkiem. Osobno z oboma Amerykanami spotkali się minister obrony Joaw Galant, minister do spraw strategicznych Ron Dermer. Rozmawiali z nimi także szefowie Mosadu i Szin Betu, Dawid Barnea i Ronen Bar. Rozmowy poświęcone były szukaniu sposobów na zakończenie konfliktu zbrojnego zarówno na północy, jak i na południu. Portal The Times of Israel dowiedział się od jednego z Amerykanów uczestniczących w spotkaniach, iż były one konkretne i konstruktywne, i skupiały się na kwestii zawieszenia broni w Libanie, które pozwoliłoby mieszkańcom po obu stronach granicy wrócić do domów.

x.com/idfonline