W ostatnich dniach października wybuchły pożary na dwóch fregatach typu Halifax kanadyjskiej marynarki wojennej. W obu przypadkach ogień pojawił się w prawym przedziale turbiny w maszynowni przedniej, w obu przypadkach również nikt nie odniósł obrażeń. Pechowe jednostki to HMCS Halifax i HMCS Toronto (na zdjęciu).
Na HMCS Halifax do pożaru doszło 26 października u wybrzeży Norwegii, w ramach NATO-wskich ćwiczeń „Trident Juncture”, które okazały się wyjątkowo pechowe dla Sojuszu Północnoatlantyckiego. Kilka dni później fregata Helge Ingstad zderzyła się z cywilnym zbiornikowcem i wciąż nie wiadomo, czy będzie się nadawać do remontu. Na szczęście Halifaksowi nie grożą żadne długofalowe konsekwencje pożaru, gdyż ten szybko ugaszono.
Z kolei załoga HMCS Toronto musiała zmierzyć się z ogniem w Belfaście, dokąd fregata weszła po awarii instalacji elektrycznej w trakcie ćwiczeń na Morzu Hebrydzkim. Pożar na tym okręcie wybuchł 30 października. Po jego ugaszeniu okręt niezwłocznie skierowano do portu macierzystego.
We wstępnym dochodzeniu stwierdzono, że przyczyny obu pożarów nie mają ze sobą nic wspólnego. Na Halifaksie winne było najprawdopodobniej zaczopowanie odpływu. Z kolei na Toronto przyczyną było przepełnienie zbiornika przelewowego.
Zobacz też: Kanadyjskie Sea Kingi na złom, do muzeów i na sprzedaż
(montrealgazette.com)