Wczoraj drugi dzień z rzędu wojna w Strefie Gazy przebiegała w sposób, który umownie można by nazwać statycznym. Izraelczycy bombardowali rozpoznane i hipotetyczne cele Hamasu, ten odpłacał się ostrzałem rakietowym, izraelskie patrole wykonywały rajdy na terenie Strefy, a w północnym Izraelu trwały sporadyczne – ale coraz częstsze – potyczki z Hezbollahem.

Dziś wieczorem doszło jednak do tragedii, która wyróżni się nawet na tle tego oszałamiająco krwawego konfliktu. Około godziny 19.10 nastąpiła potężna eksplozja w szpitalu Al-Ahli Arab (Ludu Arabskiego) w Gazie. Wstępne szacunki mówią o 500, 600, a nawet 800 ofiarach śmiertelnych. Drugie tyle osób mogło zostać rannych.

Podstawowe pytanie w tym momencie brzmi oczywiście: kto zawinił? Palestyńczycy oskarżają Izrael o celowe – a w najlepszym razie wynikające z niedbałości – zbombardowanie szpitala i zamordowanie setek dzieci. Izraelczycy twierdzą, że zawinił Palestyński Islamski Dżihad, którego pocisk rakietowy wystrzelony w stronę Izraela miał spaść na szpital. Obecnie dostępne informacje wskazują na tę drugą wersję, ale trzeba w tym miejscu podkreślić, że wszystkie dane pochodzą obecnie z jednej strony: z Izraela.



Po pierwsze: o godzinie 19.06 czasu polskiego, czyli 20.06 czasu gazańskiego, agencja prasowa Gaza Now ogłosiła, że hamsowskie brygady Al-Kassam odpaliły w stronę Hajfy pocisk R160 w odwecie za rzeź cywilów. Szkopuł w tym, że żaden pocisk nie nadleciał nad Hajfę, w ogóle nie ogłoszono tam alarmu. Tymczasem R160 (w Syrii, gdzie go opracowano na podstawie konstrukcji chińskiej, jest oznaczony Chajbar-1) to duży pocisk kalibru 302 milimetry z głowicą burzącą o masie minimum 150 kilogramów.

Nie wiemy, z jakim opóźnieniem w stosunku do odpalenia Gaza Now podała swój komunikat – 50 minut po wybuchu w szpitalu, ale ile po odpaleniu pocisku? Z Gazy do Hajfy jest 140 kilometrów. Informacji nie można ujawnić od razu, dałoby się w ten sposób przeciwnikowi jeszcze więcej czasu na ukrycie ludności w schronach. A więc kiedy Hamas odpalił swój pocisk? I co się z nim stało, skoro nie doleciał do Gazy? Czy to właśnie on spadł na szpital?

W czasie, kiedy doszło do tej tragedii, znad Strefy Gazy pomknęło nad Izrael więcej pocisków rakietowych. I faktycznie, przed północą czasu polskiego (1.00 w Gazie) rzecznik Cahalu kontradmirał Daniel Hagari wystosował oświadczenie, wedle którego do eksplozji w szpitalu doszło podczas ostrzału rakietowego, prowadzonego jednak nie przez Brygady Al-Kassam, ale przez Palestyński Islamski Dżihad.



Izraelczycy początkowo poparli to stanowisko kilkoma nagraniami z kamer, ale filmik przedstawiający montaż tych nagrań wkrótce skasowano. Nie mógł on bowiem przedstawiać tej samej sytuacji, stempel czasowy dowodził, że nagrania powstały o godzinę za późno. Filmik wciąż można zobaczyć w historii edycji tweeta. Z kolei dziennikarz Jerusalem Post Hanania Naftali stwierdził na Twitterze, iż szpital został zbombardowany przez izraelskie samoloty – celowo, ponieważ ukrywali się w nim terroryści Hamasu wykorzystujący dzieci jako żywe tarcze. Naftali skasował tamtego tweeta i zwalił winę – oczywiście za fake newsa, nie za bombardowanie – na Reutersa.

Obecnie Cahal wskazuje tę konkretną rakietę jako bezpośrednią sprawczynię rzezi w szpitalu.

Tu trzeba poczynić ważne zastrzeżenie: ludzie czasami popełniają błędy, a sprzęt czasami zawodzi. W tej chwili nie można wykluczyć żadnego scenariusza. Nie po raz pierwszy bomba zrzucana z nowoczesnego samolotu przez świetnie wyszkolonego pilota spadłaby na cel cywilny i zmasakrowałaby Bogu ducha winnych ludzi. Ale też nie po raz pierwszy pocisk rakietowy odpalony z Palestyny spadłby nad terytorium Palestyny – czy to Strefy Gazy, czy Zachodniego Brzegu. Ten drugi scenariusz jest wręcz normą, gdyż pociski są produkowane chałupniczo. Ale nigdy jeszcze tego typu sytuacja nie zakończyła się taką tragedią.

A jest też przecież trzeci scenariusz. To, że Hamas potrafi wykorzystywać szpitale i szkoły do magazynowania broni, nie podlega wątpliwości. Jeśli amunicja jest niepoprawnie składowana lub personel niewłaściwie się z nią obchodzi, może dojść do eksplozji. W tym wypadku byłaby to najstraszliwsza ironia losu.



Inne kwestie

Pomimo że wojna pochłonęła już kilka tysięcy żywotów po obu stronach, wybuch w szpitalu – ze względu na skalę rzezi – przyćmił wszystkie inne wydarzenia minionej doby. Niemniej dzieją się także inne rzeczy, których przecież nie możemy zbyć milczeniem. Najważniejsza wśród owych „innych” jest nadchodząca wizyta prezydenta USA w Izraelu. W chwili, w której piszemy te słowa – tuż przed północą czasu polskiego – Biden jest na pokładzie Air Force One gdzieś nad Atlantykiem. Biden uda się także do Jordanii, aby następnego dnia po rozmowie z Netanjahu spotkać się z królem Abd Allahem II i prezydentem Palestyny Mahmudem Abbasem.

Prezydent Francji Emmanuel Macron ogłosił, że również gotów jest udać się z wizytą do Izraela, ale tylko pod warunkiem, że taka podróż będzie mogła przynieść jakieś konstruktywne skutki.

Chejl ha-Awir oczywiście kontynuuje naloty. Wczoraj jednym z celów był dom, którego właścicielem jest mieszkający w Katarze przywódca organizacji Ismail Hanijja. Zginąć miało czternaście osób, głównie krewnych gospodarza, w tym jeden z jego synów. Notabene kilka dni temu z Hanijją spotkał się w Katarze irański minister spraw zagranicznych Hosejn Amir Abdollahijan.

Sytuacja na granicy z Libanem pozostaje niebezpieczna. Dziś rano Cahal poinformował o udaremnieniu próby infiltracji w wykonaniu komórki terrorystycznej. W nocy zestrzelono zaś jednego drona lecącego znad Libanu w stronę Izraela. Libańskie siły zbrojne informują, że zlikwidowały pewną liczbę przygranicznych kryjówek Hezbollahu i 20 wyrzutni pocisków rakietowych. Hezbollah z kolei oznajmił śmierć czterech swoich członków – prawdopodobnie chodzi o drugą stronę tej samej monety, to znaczy bojownicy zostali zabici przez Libańczyków, a nie Izraelczyków.



Z kolei sytuacja w Strefie Gazy już dawno przekroczyła próg krytyczny. Klęska głodu jeszcze nie nadeszła, Światowy Program Żywnościowy ma magazyny, a w nich wciąż pewną ilość zapasów, ale te stopniowo się kurczą. Dostawy pomocy humanitarnej wciąż są praktycznie niemożliwe – przejście w Rafah pozostaje zamknięte po stronie gazańskiej i już kilkakrotnie było bombardowane.

Tymczasem rzeczniczka wysokiego komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw praw człowieka stwierdziła, że zalecenie ewakuacji wystosowane przez Izrael może stanowić przymusowe przemieszczenie ludności cywilnej, co w praktyce jest zbrodnią wojenną. Prawo konfliktów zbrojnych dopuszcza wprawdzie przemieszczanie ludności, jeśli wymaga tego jej bezpieczeństwo albo elementarne względu wojskowe, ale w takiej sytuacji Izrael powinien zadbać o warunki bytowe cywilów.

Hamas oczywiście regularnie ostrzeliwuje terytorium Izraela. Rzecznik organizacji przyznał, że na terenie Strefy Gazy jest 200–250 zakładników.

A co z inwazją? Nie wiadomo. Być może Izraelczycy czekają na lepszą pogodę, a może oczekują, że wizyta Bidena przyniesie jakąś istotną zmianę sytuacji. Inny rzecznik Cahalu, podpułkownik Richard Hecht, oświadczył, że Izrael przygotowuje się do kolejnych etapów wojny, ale nie jest powiedziane, iż musi to być oczekiwana przez wszystkich ofensywa lądowa.

Łącznie według hamasowskiego ministerstwa zdrowia w Strefie Gazy zginęło już ponad 3 tysiące osób.



Aktualizacja (1.55): Joe Biden – lecący właśnie do Izraela na spotkanie z Netanjahu – także wystosował oświadczenie.

„Jestem oburzony i głęboko zasmucony eksplozją w szpitalu Al-Ahli Arab w Gazie i straszliwą liczbą jej ofiar śmiertelnych – pisze Biden. – Natychmiast po usłyszeniu tej wiadomości rozmawiałem z królem Jordanii Abd Allahem II i premierem Izraela Netanjahu oraz poleciłem mojemu zespołowi ds. bezpieczeństwa narodowego, aby w dalszym ciągu zbierał informacje o tym, co dokładnie się wydarzyło”. Samo spotkanie z królem Jordanii zostało odwołane.

Z kolei prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan oświadczył: „Uderzenie w szpital, w którym przebywają kobiety, dzieci i niewinni cywile, jest najnowszym przykładem izraelskich ataków wyzutych z podstawowych wartości ludzkich. Wzywam całą ludzkość do podjęcia działań w celu powstrzymania tej bezprecedensowej brutalności w Gazie”.

Izraelskie ministerstwo spraw zagranicznych zaleciło obywatelom Izraela przebywającym w Turcji natychmiastowe opuszczenie tego kraju w związku z prawdopodobieństwem napaści motywowanych pragnieniem zemsty. Późnym wieczorem pod konsulatem w Stambule odbyła się manifestacja. Jej uczestnicy obrzucili placówkę fajerwerkami i wdarli się na jej teren.



Izraelczycy opublikowali również poniższą grafikę, wizualizującą odczyty stacji radiolokacyjnych śledzących lot pocisków odpalanych przez Palestyński Islamski Dżihad. Szkopuł w tym, że ta grafika niczego nie dowodzi. Oczywiście, że PID czy Hamas odpalają pociski nad szpitalami czy szkołami. Przecież nawet przechowują tam broń, więc czemu nie mieliby używać jej ponad dachami tych samych budynków? Ale to, że pociski latały nad szpitalem, nie znaczy jeszcze, iż któryś weń uderzył.

Aktualizacja (3.15): Dziennikarze CNN informują, że Izraelczycy przekazali Amerykanom dane z wywiadu SIGINT (łącznościowego) na temat eksplozji. Już wcześniej dziennik Ha-Arec podawał, że izraelskie służby bezpieczeństwa są w posiadaniu nagrań, które dowodzą, iż członkowie Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu są świadomi, że to ich pocisk spadł na szpital.

Irańska ambasada w Damaszku opublikowała tweeta, który w dwóch językach mówi po prostu: „Czas minął”. Prezydent Iranu zapowiedział zaś „ostrą reakcję” na tragedię w Gazie.

A nad mauzoleum imama Rezy w Meszhedzie załopotała czarna flaga (bynajmniej nie po raz pierwszy, jak twierdzi autor tweeta). Jest to w praktyce tradycyjne – choć nie religijne – wezwanie do udziału w wojnie u boku kalifa.

United States Missile Defense Agency, domena publiczna