Strefa Gazy czeka w napięciu na moment, w którym zacznie się izraelska inwazja. Miało to się stać już minionej nocy, ale praktycznie na ostatnią chwilę zapadła decyzja, aby rozpoczęcie operacji przesunąć na bliżej nieokreślone później. Jak informował New York Times, głównym winowajcą są tu chmury. Cahalowi zależy na walce pod czystym niebem, tak aby móc do maksimum wykorzystać możliwości (bojowe i rozpoznawcze) lotnictwa.

Tak oto pogoda dyktuje bieg kolejnej wojny. Prognoza publikowana w serwisie weather.com wskazuje, że poniedziałek (jutro) zacznie się deszczem, ale potem nastąpi przejaśnienie. Tyle że we wtorek po południu znów można się spodziewać zachmurzenia i deszczu. Noc z wtorku na środę powinna być pogodna, tak samo jak cała środa… ale już nie czwartek. Dopiero w piątek zacznie się dłuższy okres bezchmurnej i bezdeszczowej pogody.

Tylko czy Cahal może sobie pozwolić na czekanie do piątku? Raczej nie, i to z wielu różnych powodów. Raz – naród pragnie szybkiej i krwawej zemsty na Hamasie, a Binjamin Netanjahu ją obiecał. Dwa – okres względnego uspokojenia daje sposobność do zadawania premierowi niewygodnych pytań o jego rolę w obniżeniu gotowości sił broniących granicy. Trzy – rośnie międzynarodowa presja na Izrael. Jego wierni sojusznicy dają do zrozumienia, że o ile rozprawa z Hamasem jest najzupełniej w porządku, o tyle odpowiedzialność zbiorowa rozciągająca się na cywilów – już nie.



Nawet prezydent Joe Biden oświadczył, że „nie możemy tracić z oczu faktu, iż ogromna większość Palestyńczyków nie miała nic wspólnego z przerażającymi atakami Hamasu”. W tym kontekście nie jest to stwierdzenie rzucone na wiatr, ale delikatne (choć publiczne) ostrzeżenie pod adresem Jerozolimy.

Tymczasem Gaza znajduje się na progu katastrofy humanitarnej. Naloty izraelskiego lotnictwa to, paradoksalnie, najmniejszy problem. Dużo większym jest oblężenie połączone z odcięciem wszelkiego zaopatrzenia, które do tej pory płynęło z Izraela. Krótko rzecz ujmując: jeśli wojna potrwa zbyt długo, Palestyńczycy zaczną umierać z głodu całymi tysiącami. A to podkopie cały zapas dobrej woli, który Państwo Żydowskie zyskało na świecie (a przynajmniej na Zachodzie) po iście SS-mańskiej napaści Hamasu. Cała nadzieja na rozstrzygnięcie wojny po myśli Jerozolimy leży w szybkim rozstrzygnięciu.

Cahal dopuścił ekipę telewizji MSNBC do jednego z magazynów, w których przechowywane jest uzbrojenie zdobyte na zabitych i pojmanych bojownikach Hamasu podczas rajdów na terenie Strefy Gazy w ostatnich kilku dniach. Izraelczycy twierdzą, że przejęli między innymi około tysiąca granatów przeciwpancernych z napędem rakietowym. O tym, czego mogą się spodziewać izraelscy żołnierze w Gazie, pisaliśmy we wczorajszym sprawozdaniu.

Przy okazji tematów, o których pisaliśmy wczoraj, zdementujmy też fake newsa. Poniższy filmik nie przedstawia użycia systemu laserowego Żelazny Promień. Te błyski to halacje (rozbłyski na soczewce) powstałe po eksplozjach Tamirów – efektorów Żelaznej Kopuły. „Strzały” Żelaznego Promienia są niewidzialne dla oka ludzkiego.



Dziś wieczorem izraelskie siły powietrzne pochwaliły się wyeliminowaniem dowódcy południowego okręgu bezpieczeństwa narodowego Hamasu, a także dowódcę polowego Hamasu Bilala al-Kedrę odpowiedzialnego za rzeź w kibucu Nirim. Przez cały dzień zaatakowano około 250 celów, głównie na północy Strefy Gazy.

O tym, jakie wyzwanie stanowi niszczenie infrastruktury obronnej Hamasu, dobrze świadczy poniższe nagranie. W tym wypadku izraelska bomba poraziła albo podziemny skład pocisków rakietowych, albo też zakład je produkujący. Mamy tutaj doskonały przykład rozległości tuneli Hmasu. Są one przy tym dobrze umocnione, a wejścia są zakamuflowane i umieszczone na przykład w szkołach czy placówkach ochrony zdrowia. Uzyskanie takiego efekciarskiego rezultatu to bardziej kwestia szczęścia niż umiejętności – a wiele więcej tuneli wraz z zawartością wciąż stoi nienaruszone.

W ramach przygotowań do operacji samoloty i śmigłowce Cahalu oprócz lotów bojowych nad Strefą Gazy wykonują także loty z dowódcami batalionów i brygad wojsk lądowych, tak aby umożliwić im jak najlepsze zapoznanie się z teatrem działań wojennych. Wielu tych oficerów nigdy w życiu nie było w Strefie Gazy. Izrael wycofał się stamtąd w 2005 roku i od tego czasu (z kilkoma wyjątkami) działał w Strefie na niewielką skalę.

Największym odstępstwem od tej normy była operacja „Cuk Ejtan” (niewzruszony klif) w 2014 roku, przeprowadzona po uprowadzeniu i zamordowaniu trzech izraelskich nastolatków. Po stronie izraelskiej zginęło wówczas 67 żołnierzy i 6 cywilów, a w Gazie – 2100–2300 osób, z których dwie trzecie (według gazańskiego ministerstwa zdrowia) stanowili cywile.



Na północy

Na froncie północnym – czyli pograniczu izraelsko-libańskim i izraelsko-syryjskim – coraz goręcej. Prawdopodobieństwo pełnoskalowego włączenia się Hezbollahu do wojny rośnie z dnia na dzień. Obecnie jest jeszcze stosunkowo niskie, ale krytyczny moment nastąpi wraz z początkiem inwazji. Kiedy siły przeznaczone do tej operacji wkroczą do Strefy Gazy, szybkie ich przeniesienie na drugi koniec kraju będzie niemożliwe. Jeśli Hezbollah chce atakować – uczyni to właśnie wtedy.

Dlatego też Cahal inwestuje sporo siły w systematyczne erodowanie potencjału bojowego Hezbollahu, a ten odpowiada pięknym za nadobne. Dziś w kierunku Izraela odpalono sześć przeciwpancernych pocisków kierowanych i dziewięć pocisków niekierowanych. Wskutek ataków zginęła jedna osoba. Izrael rozpoczął zakłócanie sygnału GPS w pasie przygranicznym, aby utrudnić Hezbollahowi użycie przynajmniej niektórych systemów, na przykład dronów używanych do rozpoznania.

Izraelczycy ostrzegli libańskich cywilów, aby nie zbliżali się do granicy na mniej niż cztery kilometry, gdyż w przeciwnym razie mogą zostać ostrzelani bez ostrzeżenia. Przedwczoraj – jeszcze zanim wydano oficjalne ostrzeżenie – od izraelskiego pocisku zginął kamerzysta Reutersa Issam Abd Allah, a sześcioro dziennikarzy zostało rannych.

Cahal atakuje również cele w Syrii. To właśnie tam irańscy Pasdarani, którzy sponsorują Hezbollah na starą modłę radziecką (mechanizm takiego sponsoringu najprościej opisał Wiktor Suworow w książce Specnaz), zwożą uzbrojenie mające pomóc Partii Boga w walce z „małym szatanem”. Stąd też ataki na lotniska w Damaszku i Aleppo, lecz Irańczycy zaczęli po prostu korzystać z kontrolowanego przez Rosjan lotniska Humajmim. Według pogłosek płynących z Syrii bojownicy Hezbollahu i Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej przemieszczają się obecnie z baz na wschodzie kraju w pobliże granicy z Izraelem.



Aktualizacja (1.55): Prezydent Biden raz jeszcze ostrzegł Izrael przed wywoływaniem kryzysu humanitarnego. Jego zdaniem, pomimo że unicestwienie Hamasu jest konieczne, okupacja Strefy Gazy byłaby błędem. Biden powiedział również, że pragnąłby otwarcia korytarza humanitarnego, przez który Gazańczycy mogliby się wydostać do Egiptu, a także przepuszczenia konwojów humanitarnych. To ostatnie życzenie prawdopodobnie już się spełniło – kilka godzin przed rozpoczęciem wywiadu pierwsze ciężarówki ruszyły w stronę przejścia granicznego w Rafah, które ma zostać otwarte o 9.00 rano.

Aktualizacja (4.20): Tymczasem prezydent Palestyny Mahmud Abbas, którego partia Fatah rządzi na Zachodnim Brzegu, ale nie w Gazie, po kilku dniach milczenia wreszcie się odezwał. Pośrednio. W rozmowie telefonicznej z prezydentem Wenezueli Nicolásem Maduro skrytykował działania Hamasu, podkreślając, że nie reprezentują one Palestyńczyków, a palestyńska agencja prasowa opublikowała omówienie dyskusji. Komunikat jednak po kilku godzinach zaktualizowano, a w nowej wersji odniesienie do Hamasu usunięto.

Nie możemy również pominąć tragedii, do której doszło dzisiaj w Stanach Zjednoczonych. W stanie Illinois 71-letni mężczyzna, Joseph M. Czuba, zamordował 6-letniego chłopca i poważnie ranił 32-letnią kobietę. Chłopiec został dźgnięty nożem 26 razy. Obie ofiary to muzułmanie. Śledczy uważają, że Czuba wybrał swoje ofiary w związku z trwającą wojną Izraela z Hamasem.

Israel Defence Forces