28 maja irańskie media państwowe wyemitowały nagranie prezentujące podziemną bazę dronów, położoną gdzieś w górach Zagros, w czasie wizyty szefa sztabu sił zbrojnych, Mohammada Bagheriego, i szefa irańskich wojsk lądowych, generała Sajjeda Abdolrahima Musawiego. W tunelach Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej ma trzymać około stu dronów. Niewątpliwie jest to kolejna próba demonstracji irańskich możliwości i pokazania Jerozolimie, że zagrożenie się utrzymuje, a może i nasila. Sprawą zajęły się media z Izraela, ale do tej pory nie pojawiła się wypowiedź przedstawicieli rządu.

Materiał opracował korespondent irańskiej telewizji, który powiedział, że w czwartek odbył czterdziestopięciominutowy lot śmigłowcem z Kermanszahu w zachodnim Iranie do tajnego podziemnego obiektu. Powiedział, że nie jest w stanie opisać lokalizacji bazy (niektóre irańskie media określają obiekt jako „strategiczną bazę dronów 313”), gdyż oczy miał przewiązane opaską, którą pozwolono mu zdjąć dopiero po przybyciu do podziemnej budowli. Należy jednak przyjąć, że nawet gdyby znał jej położenie, otrzymałby polecenie, aby go nie wyjawić.



– Bez wątpienia drony sił zbrojnych Islamskiej Republiki Iranu są najpotężniejszymi w regionie – powiedział Musawi. – Nasz potencjał ulepszania dronów jest nie do powstrzymania.

Odgrzewane kotlety?

Na zdjęciach i filmach można dostrzec rozpoznawczo-bojowy statek latający Ababil-5, pokazany pierwszy raz na kwietniowej defiladzie w Teheranie z okazji dnia irańskich sił zbrojnych. Tak jak teraz, i wówczas drona uzbrojono w bomby o korygowanej trajektorii lotu Ghiam-9 (które określa się jako lokalne kopie pocisków Hellfire). Ababil-5, mający zasięg 480 kilometrów, stanowi wersję rozwojową starszego Ababila-3. Zwiększono rozpiętość skrzydeł i wagomiar zabieranej amunicji. Mimo że nie ujawniono szczegółów technicznych, przypuszcza się, że Ababil-5 napędzany jest silnikiem Rotax 914 o mocy 115 koni mechanicznych.

Nowa wersja może być uzbrojona również w dwa pociski powietrze–powietrze Almas-2 (Diament). Według niektórych źródeł drony te są zmodyfikowaną wersją Mohadżera-6. W zasadzie mogą też być hybrydą obu dronów: przód kadłuba przypomina Mohadżera, zaś ogon w kształcie litery H – starsze wersje Ababila. Teheran zapewnia, że podczas rozwoju korzystał z doświadczeń wojen w Górskim Karabachu i w Ukrainie.

Irańskie media państwowe podkreśliły, że wśród prezentowanego sprzętu znalazł się pocisk manewrujący Heidar-1 – pierwszy pocisk manewrujący, który można wystrzelić z drona. Heidar-1 ma deklarowany zasięg 200 kilometrów i teoretycznie jest w stanie trafić w cel z maksymalną prędkością 1000 kilometrów na godzinę. Poza tym pojawiły się już dobrze znane bezzałogowce Kaman-12 i Kaman-22 (w farsi: strzała), wyraźnie inspirowane amerykańskimi dronami MQ-1 Predator i MQ-9 Reaper.



Tal Inbar, ekspert zajmujący się badaniami między innymi nad pociskami i bezzałogowcami, przedstawił na Twitterze analizę typów, wyposażenia i uzbrojenia dronów zaprezentowanych w podziemnej bazie. Karrara (w bazie było ich bardzo dużo) zaprezentowano z pociskiem powietrze–powietrze Azaraksz (błyskawica), niemal identycznym z amerykańskim Sidewinderem. W podziemnym mieście pojawił się też największy irański dron Fotros o rozpiętości 16 metrów i zasięgu 2 tysięcy kilometrów, zdolny do przenoszenia sześciu pocisków z rodziny Ghiam. Znalazł się on w służbie dopiero w ubiegłym roku, mimo że formalne prace zakończono już w 2013 roku. Z tej analizy można wywnioskować, że Iran nie pokazał niczego przełomowego, ale wrażenie może robić ilość zgromadzonego sprzętu i jego różnorodność.

Według Setha J. Frantzmana Iran przynajmniej próbuje zademonstrować, że używane drony mogą teraz przenosić pociski i różnego rodzaju zasobniki rozpoznawcze lub wskazywania celów. Powątpiewa jednak, czy cała ta technika działa, jest sprawdzona i gotowa do użycia w boju, czy też Iran stworzył wyrafinowane makiety. Używanie amunicji krążącej razem z pociskami balistycznymi i manewrującymi przeciwko Arabii Saudyjskiej wcale nie musi się równać z posiadaniem zaawansowanych technicznie bezzałogowców rozpoznawczo-uderzeniowych.

Dlaczego Iran pokazał „miasto dronów”?

Zacznijmy od tego, że rewelacje irańskich mediów pojawiły się w ciekawym momencie i nie jest to przypadkowe zagranie reżimu. W ubiegłą środę w obiekt w Parczinie w pobliżu Teheranu uderzyła amunicja krążącą (faktycznie mogły to być niewielkie czterowirnikowce zdolne do przenoszenia uzbrojenia). W ataku śmierć poniósł inżynier Ehsan Ghadbeigi, a kilka osób zostało rannych. Ośrodek w Parczinie to ten sam obiekt, który MAEA wymieniała w oskarżycielskim raporcie z 2011 roku. Wówczas Irańczycy zapewniali, że nie jest związany z programem nuklearnym, tylko jest typową opuszczoną bazą wojskową, do której międzynarodowi inspektorzy nie muszą uzyskać dostępu.



Demonstracja ma też związek z innym wydarzeniem. 22 maja na ulicy we wschodniej części Teheranu dwaj uzbrojeni motocykliści zastrzelili pułkownika Hasana Sajjada Chojadariego. Wysoki rangą członek Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej i zarazem elitarnych Świętych Oddziałów, odpowiedzialnych za budowanie wpływów Iranu w Syrii i Iraku, nie był ofiarą przypadkową. Zbiegiem okoliczności nie było również komando egzekucyjne.

Modus operandi wskazuje na agentów Mosadu albo osoby wyszkolone przez Izraelczyków. Wystarczy przypomnieć sobie likwidację Mohsena Fachrizadego – ojca irańskiego programu nuklearnego – i Abdullaha Ahmeda Abdullaha, człowieka numer dwa w Al-Ka’idzie. Teheran zapowiedział akcję odwetową i pomszczenie śmierci swojego żołnierza, jako sprawców wskazując pośrednio Stany Zjednoczone i Izrael.

Wypuszczając film, Teheran chce podreperować swoje ego i zapewnić opinię publiczną, że ataki takie jak ten na Parczin niczego nie zmienią. Produkcja, rozwój i proliferacja systemów bezzałogowych będzie trwać nadal i z tym zagrożeniem w regionie Bliskiego Wschodu nadal będzie trzeba się liczyć. Baza w górach Zagros to jedynie jeden z obiektów tego rodzaju, innym pochwalono się w styczniu ubiegłego roku. Wówczas opinia publiczna dowiedziała się o podziemnym obiekcie gdzieś na wybrzeżu Zatoki Perskiej. Uzbrojenie składowane jest na południu kraju, w niezbyt dużej odległości od strategicznie ważnej cieśniny Ormuz.



Warto przypomnieć, że w lutym 2022 roku wykonano uderzenie w bazę dronów Mahidaszt, w pobliżu Kermanszachu w zachodnim Iranie, czyli na cel leżący na terytorium Iranu. W rajdzie na Mahidaszt miało wziąć sześć izraelskich dronów bliżej nieokreślonego typu, które wystartowały z terenu zajmowanego przez irackich Kurdów. Obiekt w pobliżu Parczinu ma tę zaletę, że jest ulokowany głęboko pod ziemią i jest niemal niemożliwe, aby zniszczyć go z zewnątrz. Do tego potrzeba infiltracji, którą też raczej należy wykluczyć.

Niewątpliwie wywoła to kolejne operacje izraelskich sił powietrznych przeciwko irańskiemu przemysłowi dronowemu, który dla Jerozolimy stał się kolejnym – obok programów nuklearnego i rakietowego – zagrożeniem egzystencjalnym.

Zobacz też: Amunicja precyzyjna może doprowadzić do renesansu artylerii okrętowej

Mohamad Agah, Tasnim News Agency