Amerykański pirs tymczasowy Trident systemu JLOTS zbudowany na wybrzeżu Strefy Gazy przegrał w starciu z wodami Morza Śród­ziem­nego. Konstrukcja została poważnie uszkodzona i obecnie nie nadaje się do użytku. Na wysokiej fali od pirsu oderwała się co najmniej jedna jego część, a prawdopodobnie dwie, z których jedna częściowo zatonęła. Naprawy mogą potrwać co najmniej tydzień. To już trzeci wypadek na pirsie w Gazie.

Cztery dni temu trzej żołnierze US Army zostali ranni w trakcie pracy. Ich obrażenia nie miały nic wspólnego z działaniami bojowymi ani zamachami terrorystycznymi. Prawdo­po­dob­nie doszło do wypadku w trakcie prze­ła­dunku ze statku ro‑ro MV Roy P. Benavidez (T‑AKR 306) na pływającą platformę Roll-On, Roll-Off Distribution Facility (RRDF), stano­wiącą punkt pośredni instalacji. Jeden żołnierz zwichnął nogę w kostce, drugi doznał kontuzji pleców. Nieoficjalnie wiadomo, że trzeciego przewieziono do szpitala w ciężkim stanie.



Do kolejnego wypadku doszło w sobotę 25 maja – cztery jednostki zerwały się z cum na wysokiej fali. Dwie celowo wyprowadzono na ląd tuż obok pirsu, a jednak została zniesione na plażę opodal Aszkelonu. Ta ostatnia to wyspecjalizowany holownik MWT 20 systemu JLOTS (dwie takie jednostki widać na zdjęciu tytułowym). Barka desantowa LCM 8558 wkrótce zbliżyła się do holownika i próbowała ściągnąć go na wodę, ale ponieważ warunki pogo­dowe wciąż były trudne, a do tego zaczął się odpływ, ostatecznie barka także utkwiła na mieliźnie.

W operację ściągnięcia ich obu na wodę zaangażowano izraelskie wojsko. Później do akcji włączyła się także duża barka desan­towa typu Runnymede, USAV Matamoros (LCU 2026). Pojawiły się informacje, że operacja zakończyła się już powodzeniem, ale był to przed­wczesny optymizm. Na razie udało się przywrócić do działania tylko jedną z czterech jednostek. Amerykański Departament Obrony szacuje, że ściągnięcie na wodę pozostałej trójki zajmie jeszcze jeden lub dwa dni.

Wypadek z 25 maja był potencjalnie niebezpieczny – jednostki, które się odczepiły, były odpowiedzialne za stabilizację pirsu – ale w ogólnym rozrachunku powinien być mało istotnym potknięciem. Pirs Trident nie potrzebuje kompletu stabilizatorów, aby funkcjonować. Niestety ich brak dał się we znaki dziś, gdy pogoda znów się pogorszyła. I tak oto doszło do rozczłonowania konstrukcji.

Pododdział inżynieryjny US Army przygotowuje pirs Trident pod­czas ćwiczeń w Korei Połud­niowej.
(5th Mobile Public Affairs Detachment)

Naprawy pirsu będą mogły ruszyć dopiero wtedy, kiedy wszystkie odczepione jednostki wrócą na swoje miejsce. Tymczasem ta część insta­lacji, która jest zakotwiczona do plaży, będzie musiała zostać odczepiona i przeholowana do Aszdodu na prze­gląd techn­iczny. Po jego zakoń­czeniu komponenty pirsu zostaną znów połączone w zasadnicze części przezna­czone do ostatecz­nego montażu. Te będą doprowadzone na wybrzeże Gazy i tam złączone całość.



Według informacji Światowego Programu Żywnościowego do tej pory za pośrednictwem pirsu dostarczono artykuły pierwszej potrzeby, które wypełniły 137 samochodów cięża­ro­wych. Innymi słowy: około 900 ton. Dane Departamentu Obrony i Do­wódz­twa Centralnego mówią o ponad tysiącu ton do 25 maja. Rozbieżność wynikać może z tego, kiedy opracowane zostały dane Świato­wego Programu Żywnoś­cio­wego, albo też z miejsca, którego one dotyczą. Jedna liczba może określać dostawy, które zjechały z pirsu do punktu prze­ła­dun­ko­wego na plaży, a druga – te, które przekazano do ONZ‑owskich magazynów w celu dalszej dystry­bucji.

Niemniej nawet w naj­po­myśl­niej­szych okolicz­nościach pirs nie mógłby zaspokoić całego zapotrze­bo­wania ludności Gazy na żywność, może służyć jedynie jako uzupełnienie. Powtórzmy: przez tydzień wypeł­niono tam 137 samo­chodów cięża­ro­wych. Tymczasem Gazań­czycy i Gazanki potrzebują około 200 samo­chodów cięża­ro­wych  d z i e n n i e.

Koszt wybudowania pirsu i jego obsługi do jesieni oszacowano na 320 milionów dolarów. W operację zaan­ga­żo­wano około tysiąca osób. Prze­wi­dy­wano, że dopiero we wrześniu lub pod koniec sierpnia pogoda unie­moż­liwi sprawne korzystanie z instalacji. To założenie również okazało się nadmiernie opty­mis­tyczne, ale z perspektywy US Army jest to cenna lekcja, zwłaszcza w perspektywie ewentualnej wojny z Chinami na Pacyfiku.

Pomoc wysyłana drogą morską przybywa obecnie do portu w Aszdodzie. Ma on, rzecz jasna, znacznie większą przepustowość. Ale transporty z Aszdodu muszą zmierzać do Gazy przez przejścia graniczne Kerem Szalom i Erez Zachód. A smutna prawda jest taka, że nikt nie ma pewności, czy nie zostaną one zamknięte albo nawet zablokowane przez izraelskich ekstremistów. Dla­tego zresztą w Waszyngtonie uznano kilka miesięcy temu, że trzeba wybudować port tymczasowy.

Rafah

Nie milkną echa nalotu na obóz dla uchodźców Tal as‑Sultan, który leży na północno-zachodnich obrzeżach Rafah. Według najnowszych danych hamasowskiego ministerstwa zdrowia zginęło tam od 45 do 50 osób, a ponad 200 zostało rannych, w tym wiele doznało ciężkich poparzeń wyma­ga­ją­cych specja­lis­tycznego leczenia, niemożliwego w obecnych warunkach w Rafah (obecnie w mieście działa już tylko jeden szpital – położniczy). W wystąpieniu przed Knesetem premier Binjamin Netan­jahu oświadczył, że doszło do tragicznego wypadku i że wszczęto dochodzenie mające wyjaśnić jego okoliczności.



Wstępne ustalenia wskazują, że skutki nalotu okazały się tak tragiczne ze względu na ukryty w pobliżu podziemny skład broni i amunicji. Według słów rzecznika Cahalu kontr­admirała Daniela Hagariego cel znajdował się w odległości 180 metrów od miasteczka namiotowego Tal as-Sultan, w którym doszło do masakry cywilów, i 1,7 kilometra od wyznaczonej przez Izrael strefy humanitarnej al-Mawasi. Ponadto użyte efektory – dwie bomby o małym, zaledwie 17‑kilo­gramowym wagomiarze – nie mogłyby spowo­dować tragedii na taką skalę.

Obecna hipoteza robocza zakłada, iż pod celem lub w jego bezpośrednim sąsiedztwie ukryty był podziemny skład broni i amunicji. Izraelskie bomby spowodowały zapłon i wtórną detonację – i to ona miała dopro­wa­dzić do śmierci kilku­dzie­sięciu przypadkowych osób. Potwierdzać to mają rozmowy telefoniczne hama­sowców przechwycone przez izra­elskie jednostki SIGINT.

Celem było dwóch wysokiej rangi hamasowców. Jeden z nich to Jasin Rabija, zawiadujący działaniami organizacji na rządzonym przez Fatah Zachodnim Brzegu. Drugi to Chalid Nadżar, również należący do pionu Zachodniego Brzegu. Obaj w prze­szłości byli osobiście zaanga­żowani w ataki na izraelskich żołnierzy, a Rabija od pewnego czasu był faktycznym dowódcą bojówek Hamasu na Zachodnim Brzegu.

Jak informuje serwis Axios, Biały Dom analizuje, czy nalot na Rafah stanowił przekroczenie „czerwonej linii” wytyczonej przez Joe Bidena. Amery­kański prezydent zapowiedział, że zawiesi część dostaw uzbrojenia do Izraela, jeśli Cahal wkroczy do tych części Rafah, które są skupiskami ludności cywilnej. Tymczasem na wniosek Algierii zwołano posiedzenie nadzwyczajne Rady Bezpie­czeń­stwa ONZ.

Administracja Bidena unika na razie komentarzy na temat innej sytuacji rozgrywającej się w Rafah. Czołgi Cahalu najzupełniej jawnie pojawiły się dziś w pobliżu meczetu Al-Awda (Powrót, w znaczeniu powrotu Palestyńczyków wypędzonych z rodzącego się Izraela). Meczet stoi w centrum miasta. Obecnie w Rafah działa aż pięć brygad Cahalu. Piąta – Brygada „Bislamach” – wkroczyła do akcji dziś. Izraelskie pododdziały kontrolują mniej więcej jedną trzecią miasta.



Aktualizacja (29 maja, 4.30): Barak Rawid z Axiosa pisze o projekcie rezolucji, który Algieria przedłożyła innym członkom Rady Bezpie­czeń­stwa. Jeśli rezolucja zostanie przyjęta, nałoży na Izrael obowiązek natych­mias­to­wego wstrzymania działań bojowych w Rafah. Projekt stwierdza również, że ​​Rada Bez­pie­czeń­stwa „żąda natych­mias­to­wego zawieszenia broni przez wszystkie strony, żąda natych­mias­to­wego i bezwarunkowego uwolnienia wszystkich zakładników oraz żąda, aby wszystkie strony wypełniły swoje zobowiązania wynikające z prawa między­naro­dowego dotyczące osób prze­trzy­my­wanych”.

To już kolejny projekt rezolucji w tej sprawie złożony przez Algierię. Poprzedni został zawetowany przez Stany Zjedno­czone 20 lutego. Głoso­wanie nad nowym projektem może się odbyć jeszcze dziś – 29 maja.

US Army