W niedzielny poranek lokalna jednostka organizacyjna rosyjskiej policji otrzymała zgłoszenie od jednego z obywateli, że w jego ogrodzie znajduje się transporter opancerzony, który niszczy uprawy warzywne. Do zdarzenia doszło w mieście Kingisepp, położonym w obwodzie leningradzkim nad rzeką Ługa, blisko 140 kilometrów na zachód od Petersburga.

Zgłoszenie przekazano lokalnemu patrolowi, który wkrótce zauważył szybko jadący pojazd wojskowy. Policjanci poruszający się radiowozem rozpoczęli pościg w pobliżu domu zgłaszającego i kontynuowali go po lokalnych polach, ostatecznie zatrzymując kierowcę i pasażera, obu nietrzeźwych. Nie obyło się bez przygód, policyjny Ford utknął bowiem w błocie, a resztę drogi do czasu zatrzymania obu żartownisiów stróże prawa przebyli pieszo. Dogonienie transportera ułatwił im sam kierujący, który uderzył w drzewo i nie mógł już dalej jechać.

Nie podano, ile promili mieli sprawcy w wydychanym powietrzu. Niemniej jednak trzydziestoletniemu kierowcy zostaną postawione zarzuty za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu. Dwóch mężczyzn, mieszkańców Petersburga, nie okazało ponadto dokumentów od transportera wskazujących na legalność posiadania.

Funkcjonariusze od razu zaczęli wyjaśniać okoliczności zdarzenia. Pierwszym znakiem zapytania było pochodzenie transportera i to, jak dwóch cywilów weszło w jego posiadanie. Wojsko zaprzeczyło, jakoby pojazd mógł pochodzić z lokalnej bazy wojskowej. Rzecznik prasowy Zachodniego Okręgu Wojskowego, pułkownik Igor Muginow, oświadczył, że transporter nie jest własnością wojska. Poinformował również, że w czasie weekendu pojazdy pancerne nie opuszczają baz wojskowych, ale nadal trwają inspekcje wszystkich jednostek wojskowych pod kątem ewentualnych braków w taborze.

Zobacz też: Pijani żołnierze jeździli po mieście transporterem

(themoscowtimes.com; fot. Vitaly V. Kuzmin, via Wikimedia Commons, na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)