14 grudnia samolot bojowy Typhoon FGR.4 należący do Royal Air Force zestrzelił nad Syrią niewielkiego UAV-a. Mimo że trudno mówić tu o zwycięstwie powietrznym z prawdziwego zdarzenia, mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko ciekawostka statystyczna. Było to pierwsze zestrzelenie dokonane przez brytyjskiego Typhoona w warunkach bojowych i pierwsze użycie uzbrojenia powietrze–powietrze w ramach trwającej od sierpnia 2014 roku operacji „Shader”.
Brytyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że dron stwarzał zagrożenie dla sił koalicji zwalczającej islamistów, ponieważ krążył w pobliżu amerykańskiej bazy At-Tanf w muhafazie Hims. Po wykryciu drona (nie wiadomo, czy uzbrojonego) zadysponowano do jego przechwycenia parę Typhoonów wykonujących rutynowy lot patrolowy. Cel zniszczono za pomocą pocisku krótkiego zasięgu ASRAAM, dla którego prawdopodobnie również był to chrzest bojowy.
Komunikat resortu obrony zwraca uwagę, że atak się powiódł „mimo niewielkiego rozmiaru drona, czyniącego zeń bardzo trudny cel”. Nie jest to czcza przechwałka. Jak pisaliśmy w ubiegłym miesiącu, Arabia Saudyjska do zwalczania niewielkich dronów używa pocisków średniego zasięgu AIM-120 AMRAAM. Oczywiście AMRAAM nie jest przeznaczony do niszczenia takich celów, ale strzał z działka nie daje pewności trafienia, z kolei użycie Sidewinderów utrudnia mała sygnatura cieplna celu, przez co termonamiernik nie może jej uchwycić z dystansu większego niż minimalna odległość do odpalenia.
W tej samej okolicy przebywał jeszcze jeden UAV. Prawdopodobnie również zostałby strącony, ale zawrócił i opuścił rejon At-Tanf. Nie ma żadnych informacji co do typu obu dronów ani ich pochodzenia. Podejrzenie padło jednak od razu na Irańczyków i sprzymierzone z nimi bojówki działające w Syrii.
Wokół bazy At-Tanf, która powstała na początku 2016 roku w celu szkolenia bojowników Wolnej Armii Syrii, od wielu tygodni panuje napięta atmosfera. 20 października doszło do zmasowanego ataku, w którym wykorzystano drony i pociski rakietowe. Trudno się więc dziwić, że kolejne potencjalne zagrożenie zneutralizowano jak najszybciej. Warto też przypomnieć, że w czerwcu 2017 roku w dwóch osobnych misjach F-15E zestrzeliły w rejonie At-Tanf dwa irańskie samoloty bezzałogowe Szahed 129.
Typhoony przyleciały nad Syrię z bazy Akrotiri na Cyprze. Maszyny stacjonujące tam w ramach operacji „Shader” wydzielane są z różnych eskadr RAF-u i formalnie podporządkowywane na ten czas 903. Skrzydłu Ekspedycyjnemu. Obecnie w RAF-ie działa siedem eskadr Typhoonów. 1. (Myśliwska), 2. (Współpracy z Wojskami Lądowymi), 6. (Bombowa) i 9. (Bombowa) stacjonują w RAF Lossiemouth, a 3. (Myśliwska), 11. (Myśliwska) i 12. (Bombowa) – w RAF Coningsby.
Na początku tego roku – 10 marca – Typhoony uczestniczące w operacji „Shader” użyły bojowo innego uzbrojenia po raz pierwszy w historii służby maszyn tego typu: francusko-brytyjskich pocisków manewrujących Storm Shadow. RAF nie pierwszy raz zaatakował islamistów Storm Shadowami. W 2016 roku – również nad Irakiem – użyły ich Tornada GR.4. Maszyny tego typu zakończyły jednak służbę bojową w lutym tamtego roku. Od tego czasu brytyjskie lotnictwo bojowe opiera się całkowicie na Typhoonach.
Na koniec trzeba jeszcze podkreślić, jak dużo czasu minęło, od kiedy pilot RAF-u w samolocie RAF-u zapisał sobie na konto zwycięstwo powietrzne. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że minęło niecałe czterdzieści lat, ale podczas wojny o Falklandy piloci RAF-u, którzy zestrzelili argentyńskie samoloty, dokonali tego za sterami Sea Harrierów FRS.1 należących do Royal Navy. Ostatnie czysto RAF-owskie zwycięstwo powietrzne nastąpiło prawdopodobnie w styczniu 1949 roku, kiedy brytyjskie Spitfire’y starły się z maszynami tego samego typu należącymi do egipskich wojsk lotniczych.
Zobacz też: Rosja prowadzi próby atomowe na Nowej Ziemi i zwiększa wydobycie uranu